Rozdział 9

4.4K 449 22
                                    

Gloria
Czułam, jakby mój rozpieprzony świat rozpadał się jeszcze bardziej, a dodatkową przykrość sprawiła mi reakcja Hazel, która pokładała się ze śmiechu, kiedy powiedziałam jej, że Owen jest nowym nauczycielem historii

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Gloria

Czułam, jakby mój rozpieprzony świat rozpadał się jeszcze bardziej, a dodatkową przykrość sprawiła mi reakcja Hazel, która pokładała się ze śmiechu, kiedy powiedziałam jej, że Owen jest nowym nauczycielem historii. Liczyłam na wsparcie, głupie poklepanie po plecach i puste słowa „jakoś to będzie”, a nie otrzymałam niczego.

Hazel, jak to ona, uznała, że to fascynujące i będę miała o czym opowiadać wnukom. Dodatkowo stwierdziła, że to niczego nie zmienia i moglibyśmy spotykać się i utrzymywać kontakt w tajemnicy przed światem. Uważała, że to niepowtarzalna okazja, żebym przeżyła coś emocjonującego, a tę okropną sytuację nazywała podniecającą. Zdecydowanie czytała zbyt wiele romansów. W książkach wydawało się to urocze, ale ja naprawdę przeżywałam swoją osobistą tragedię.

Jedyną podpowiedzią mojej durnej przyjaciółki, której nie miałam zamiaru wprowadzać w życie, było uwiedzenie go. Nie mogłam tego zrobić. Tak naprawdę nie miałam pojęcia o mężczyznach, związkach i wszystkim, co było z tym związane. W ogóle nie powinnam myśleć w tych kategoriach.

Musiałam skupić się na nauce, a tę sytuację próbowałam uznawać za znak, że tak właśnie powinno być. Oszukiwałam samą siebie... Było beznadziejnie, a fakt, że Owen okazał się moim nauczycielem nie rozwiąże niczego i na pewno nie pomoże mu w skupieniu.

Stanęłam na korytarzu i czekałam na resztę grupy z zajęć dodatkowych. Zwykle przychodziłam jako pierwsza i czekałam zarówno na nich, jak i na panią Stanford w pracowni. Tym razem jednak Owen był pierwszy, pozbawiając mnie tej chwili ciszy, którą chciałam się delektować i poświęcić na próby ustabilizowania rozszalałych emocji.

Jego widok wcale mi nie pomagał. Dotąd uciekałam, broniłam się przed spotkaniem z nim, bo bałam się, że mógłby być mną rozczarowany. Obawiałam się tego, jakie uczucia mógłby we mnie obudzić podczas spotkań na żywo, zważywszy na to, że już czułam się z nim związana, nawet go nie znając. A teraz wszystko legło w gruzach.

Teraz przyjdzie mi spotykać go każdego dnia. Będę musiała znosić jego widok, mając jednocześnie świadomość, że wszystkie moje wyobrażenia i fantazje nie miały już znaczenia, bo nigdy się nie spełnią. Owen MacAlister był nieosiągalny, a ja musiałam się z tym pogodzić.

Mogłabym zrezygnować z zajęć dodatkowych, zmienić profil, żeby jak najrzadziej uczęszczać na historię. Mogłabym, lecz wtedy ciotka by mnie zabiła. Była w stałym kontakcie z dyrekcją, a oni chętnie udzielali jej wszelkich informacji, bo była jednym ze sponsorów szkoły. Zachwycali się tym, jak bardzo się mną interesowała. Była w stanie oszukać wszystkich...

Towarzyszyła mi mieszanina żalu, złości, rozczarowania i smutku, ale musiałam się z tym pogodzić. Przecież sam powiedział wyraźnie, że to jest właśnie koniec tej znajomości. Już nie spełni swojej obietnicy, że zawsze będę mogła się do niego zwrócić. Że będzie obecny w moim życiu nawet, jak będę chciała go przepędzić. Już nie powie, że służy ramionami, kiedy będę go potrzebować. Bo już nie mam prawa go potrzebować.

– Hej, mała – Z rozmyślań wyrwał mnie głos Tristana. – Lepiej ci? Po historii rozpłynęłaś się w powietrzu.

– Siedziałam na zewnątrz – skłamałam. – Na powietrzu mi lepiej.

– Na pewno nic ci nie jest? – zapytał zatroskany, a ja poczułam wyrzuty sumienia. Był naprawdę kochany, a ja go odrzuciłam, bo nie potrafiłam się w nim zakochać...

– Na pewno? – pytał kolejny raz i przyłożył dłoń do mojego policzka. Pogładził kciukiem skórę, którą dość mocno pokryłam korektorem, żeby zamaskować ślad po ostatnim wybuchu ciotki.

W tej samej chwili drzwi pracowni historycznej się otworzyły i obok nas stanął Owen. Cholera, pan MacAlister.

– Można wchodzić – burknął do uczniów, którzy już zebrali się na korytarzu i zmrużył oczy, kiedy zauważył, że Tristan mnie dotykał i stał naprawdę bardzo blisko mnie. – Ręce przy sobie. – wycedził i zniknął w sali.

– Gbur – prychnął Tristan. – Jeśli chcesz, to zaczekam aż skończysz zajęcia i odwiozę cię do domu – zaproponował.

– Ma rację – westchnęłam, kiedy wszyscy z grupy weszli do pomieszczenia.

– Co? – zmarszczył brwi, jakby nie rozumiał, o co mi chodzi.

– Dobrze wiesz, jaki jest regulamin w szkole – odparłam. – Żadnych publicznych czułości. Poza tym... Tristan, przepraszam, widzę, że jest ci z tym ciężko, ale ja naprawdę nie potrafię. Nie rób sobie nadziei – powtórzyłam to, co mówiłam od dawna.

– Nie robię, Glori – szepnął. – Przyjaźnimy się i to oczywiste, że będę się o ciebie martwił.

– Panno Harris – usłyszałam zniecierpliwiony głos Owena.

– Idź, bo gotów wpisać, że nie przyszłaś na dodatkowe i stracisz punkty – mruknął Tristan, przywdziewając rozbawiony wyraz twarzy, po czym odszedł.

Regulamin... Doskonale zdawałam sobie sprawę, że MacAlister nie kierował się zasadami panującymi w placówce, mówiąc, żeby Tristan trzymał ręce przy sobie. Czułam, że był zwyczajnie zazdrosny. On nie miał prawa czuć zazdrości, a ja nie powinnam odczuwać z tego powodu satysfakcji.

Weszłam w końcu do sali, w której było całkowicie ciemno. Wszyscy siedzieli na podłodze i szeptali pomiędzy sobą, a Owen stał przy rzutniku. To oznaczało, że planował przedstawić nam jakąś prezentację, albo film. Poprzednia nauczycielka karmiła nas tylko suchymi faktami z książek, więc taka forma zajęć była czymś nowym.

– Przepraszam – bąknęłam i zajęłam miejsce gdzieś w kącie, na końcu pomieszczenia.

– Skoro już jesteśmy w komplecie, to zaczynamy – wymruczał, a wtedy zauważyłam, jak dwie dziewczyny zaczęły szeptać między sobą i chichotać. To było jasne, że im się podobał. Był jeszcze przystojniejszy niż go zapamiętałam, a te jego pomruki działały elektryzująco. Jak widać nie tylko na mnie.

Widziałam, jak podczas lekcji Sara i Cynthia wdzięczyły się do niego i wypychały cycki, jakby chciały wybić mu nimi oczy. Tak, byłam wściekła, bo jeszcze tego ranka myślałam o nim, jak o mężczyźnie, z którym łączy mnie coś wyjątkowego. Nie cielesność, a połączenie dusz. A teraz... Teraz mogłam tak jak one, wzdychać z daleka.

Nie skupiałam się na filmie, który już znałam, bowiem oglądałam go na stronie Harvarda. Cholera... Jasna cholera... Autorem filmu był wybitny profesor Oscar MacAlister! Czyli Owen musiał być jego... Synem!

– Boże – sapnęłam głośniej niż zamierzałam.

– Wszystko w porządku, Glorio? – natychmiast zareagował i nawet w ciemności byłam w stanie zauważyć, że patrzył na mnie. Jego oczy błyszczały niczym dwie gwiazdy, które teraz nie były przeznaczone dla mnie. Na szczęście nikt więcej nie zwrócił na mnie uwagi.

– Tak.

Nie.

– Na pewno? – zapytał cicho, a ja wyczułam, w tym pytaniu drugie znaczenie. Przecież to było oczywiste, że nic nie było w porządku. Że wszystkie moje wyobrażenia i ta ledwo tląca się nadzieja legły w gruzach.

Stało się to, czego się obawiałam. Przywiązałam się do obcego człowieka, a teraz przyszło mi się z nim pożegnać. Było to tym trudniejsze, że przyjdzie mi tęsknić, mając go na wyciągnięcie ręki.

Film się skończył, a ja wciąż czułam na sobie jego wzrok. Zamiast włączyć światło, on wyłączył projektor i tylko odsłonił okna.

– Miałem dziś zajęcia z każdym z was – odezwał się i rozsiadł na podłodze tak, żebyśmy wszyscy go widzieli. – Więc nie będę przedstawiał się kolejny raz. Powiem wam natomiast, czym jest dla mnie historia.

Spojrzałam na jego swobodną sylwetkę. Jak rękawy czarnej koszuli opinały jego ramiona i bicepsy, a eleganckie spodnie, pomimo luźnej pozycji, w której siedział, dodawały mu szyku. Te rozmierzwione włosy, sprawiające, że wyglądał jednocześnie niepokornie i seksownie. Był zbyt doskonały.

– Czymś więcej niż datami i faktami wymienionymi w podręcznikach. To uczucia i emocje, zapisane na historycznych kartach. To ludzie z krwi i kości – wyszeptałam pod nosem to, co niegdyś napisał mi w liście. Widział, że mamroczę coś po cichu, choć siedzieliśmy daleko od siebie. Widział, bo znów wypalał mi swoim spojrzeniem dziurę w sercu.

– Ale najpierw chciałbym, żebyście to wy powiedzieli mi, czym historia jest dla was. Jaka jest wasza definicja tej dziedziny – mówił spokojnie, ciepło.

Wtedy właśnie zrozumiałam, że ten ton nie był wyjątkowy. Ja nie byłam wyjątkowa, by raczył nim wyłącznie mnie. On taki po prostu był. Skłaniający do mówienia i otwierania się przed nim.

Każdy z uczniów powiedział parę słów od siebie, na co Owen kiwał z aprobatą głową. Ja nie miałam zamiaru się odzywać, doskonale wiedział, czym była dla mnie historia. Wiedział, bo kiedyś rozmawialiśmy o wszystkim. Bo jeszcze tego ranka był kimś bliskim, a teraz był... kimś zakazanym.

– Glorio? – zwrócił się do mnie, a ja niechętnie podniosłam na niego wzrok. – A dla ciebie?

– Słucham? – wymamrotałam.

– Co najbardziej fascynuje cię w historii? – zapytał i przełknął ciężko ślinę.

– To, że można ją odbierać w różnoraki sposób, w zależności od tego, kto o niej opowiada. Każda historia, ta z dalekiej przeszłości i tej całkiem niedawnej, opowiedziana przez różne usta, może być zupełnie inna. Historia nie ma swojej definicji. I dla każdego będzie miała inną wartość, panie MacAlister – powiedziałam cicho, kładąc jednak nacisk na ostatnie zdanie.

– To prawda – przytaknął i spojrzał na mnie z czymś w rodzaju podziwu.

Tego, że usiadłam w najdalszym kącie pożałowałam w chwili, kiedy zajęcia się skończyły. Nim wszyscy przede mną zebrali się do wyjścia, ja zdążyłam już przynajmniej kilka razy zapragnąć umrzeć. Przebywanie z nim w jednym pomieszczeniu było torturą.

Czułam zapach jego perfum, wzrok, który palił moją skórę, słyszałam ciężkie westchnienie, które wypłynęło spomiędzy jego warg. Może jemu również nie było łatwo, ale z lekkością uznał, że należy zakończyć naszą znajomość.

Tylko czy całkiem niedawno nie zrobiłam tego samego? On wówczas walczył, nie pozwolił mi na to. Czy to oznaczało, że teraz ja powinnam przekonywać jego, żeby nie zrywać kontaktu? Tylko jak miałoby to wyglądać?

– Do zobaczenia w środę! – rzucił do ostatnich uczniów, którzy opuszczali salę.

– Do widzenia – powiedziałam cicho i chciałam umknąć, nie patrząc mu w oczy.

– Zaczekaj – zatrzymał mnie i chwycił za rękę. Po chwili wcisnął mi w dłoń mój potłuczony smartfon. – Jest popękany, ale działa – szepnął.

– Teraz już nie jest mi potrzebny – stwierdziłam cierpko, ale schowałam go do plecaka.

– Glorio...

– Nie przetrwam tego, rozumiesz? – wykrztusiłam przez zaciśnięte gardło i podniosłam na niego wzrok. – Nie chcę, żebyś tu był – dodałam i wyrwałam rękę, którą wciąż delikatnie trzymał, po czym wybiegłam z sali.

Byłam wściekła na los, który bezustannie drwił ze mnie. Podsuwał mi pod nos najlepszą kartę, by po chwili ją odebrać i na moich oczach rozerwać na strzępy.

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Niczyja ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz