Owen
Gładziłem długie, ciemne włosy, śpiącej na moich kolanach dziewczyny i zachodziłem w głowę, jak do tego doszło. Spętała mnie, zawładnęła moim umysłem, zmiękczała serce, do którego postanowiłem już nigdy nikogo nie dopuścić.
Powinienem zachowywać się stosownie do wieku, być odpowiedzialnym, tymczasem jak gówniarz nakłaniałem ją do kłamstwa. Jak szczeniak, namawiający laskę, żeby oszukała starych i wymknęła się z domu na imprezę.
Z tą różnicą, że to nie była zabawa. To nie był nastoletni kaprys. Ona zwyczajnie mnie zdobyła, nie robiąc tak naprawdę niczego. Była. Zaistniała w moim życiu. Wpadła do oceanu jak kropla wody i nieoczekiwanie okazało się, że była właśnie tą kroplą, która ten ocean uzdrowiła.
Ostrożnie, tak, żeby jej nie zbudzić, wziąłem ją na ręce i zaniosłem do łóżka. Chciałbym położyć się obok, ale na to było zdecydowanie zbyt wcześnie. Mogłaby się spłoszyć, a nie chciałem, żeby się bała. Chciałem stanowić dla niej źródło spokoju.
Ułożyłem ją w pościeli, nakryłem cienkim prześcieradłem i wyszedłem. Ze schowka w korytarzu wyjąłem dodatkowy komplet pościeli i rozłożyłem go na kanapie w salonie. Zasnąłem kamiennym snem niemal od razu. I nawet kiedy była kilka metrów ode mnie, pojawiała się w sennych marzeniach.
Rankiem zerwałem się z poczuciem paniki, jakbym nie wiedział, gdzie się znajduję. Musiała minąć chwila, nim przypomniałem sobie poprzedni dzień. Prędko wstałem z kanapy i poszedłem do sypialni. W moim łóżku spala Gloria. Na wpół naga...
– Chryste – sapnąłem i podszedłem bliżej. Koszulka, którą miała na sobie podwinięta była tak, że nie zakrywała tak naprawdę niczego, a prześcieradło, którym ją nakryłem, leżało na podłodze.
Chwyciłem delikatnie za brzeg materiału, próbując zakryć to dzieło sztuki, ale w tej samej chwili otworzyła oczy i odruchowo złapała mnie za nadgarstek.
– Wybacz – mruknąłem, a ona uśmiechnęła się uroczo.
– Nie wiem, co robiłeś, ale kontynuuj – wyszeptała i przyciągnęła mnie tak, że opadłem na nią całym ciałem.
– Nie prowokuj mnie, Kropelko – syknąłem i oparłem się na rękach, żeby jej nie przygniatać. – Trzeba zorganizować ci jakieś ubranie, bo zwariuję, jak będziesz cały weekend chodzić nago.
– Lubię... To znaczy... Odpowiada mi twoja koszulka – wyjąkała i uśmiechnęła się lekko.
Pokręciłem głową i się zaśmiałem. Ta dziewczyna była niesamowita. Cieszyłem się, że oprócz bólu, który w niej zauważałem, zaczęła pojawiać się też radość. Że jej przygaszone oczy teraz zaczynały lśnić.
Podniosłem się i nakryłem ją prześcieradłem, które leżało na podłodze. Przyjęła to z niezadowolonym pomrukiem i kwaśną miną, kolejny raz pokazując różnicę wieku pomiędzy nami.
– Pomożesz mi przy śniadaniu? – zaproponowałem, na co nieco się rozchmurzyła. – Mam twoją kawę – dodałem, co sprawiło, że tym razem jej uśmiech stał się szeroki.
– Pamiętasz jaką piję kawę?
– Waniliową, bezkofeinową. – Puściłem do niej oko. – I na śniadanie koniecznie coś zielonego – rzuciłem jeszcze i podążyłem do garderoby. Uwielbiałem ją w moich ubraniach, ale zdecydowanie musiałem pomyśleć o tym, żeby zaopatrzyć się w trochę damskich ciuchów, skoro moje mieszkanie miało stanowić nasz azyl.
Finalnie Gloria siedziała na moim obszernym balkonie, odziana w białą, lnianą koszulę. I znów bez majtek. Naprawdę przechodziłem najtrudniejszy egzamin z opanowania. Moje mentalne hamulce były już na wyczerpaniu, a ona zdawała się nie mieć świadomości, że działała na mnie bardziej, niż można było to sobie wyobrazić.
Usiadłem w drugim fotelu i podałem jej kubek z pachnącą kawą.
– Na głos – szepnąłem, widząc, że patrzyła na szczyt klifu, na którym wciąż stał jej samochód.
– Zastanawiam się, co by było, gdybyś nie wyciągnął mnie z wody – powiedziała ledwie słyszalnie i spojrzała na mnie.
– Wolałbym się o tym nie przekonywać – mruknąłem.
– Nie... Nie chodzi mi o to, czy bym zginęła, tylko o to, czy los w jakiś sposób połączyłby nasze drogi, i czy teraz siedziałabym na twoim balkonie, kompletnie nie przejmując się niczym – wyjaśniła
– Sądzę, że mimo wszystko masz czym się przejmować. Jesteś nieletnia, a ja przetrzymuję cię tutaj, podczas kiedy twoja opiekunka najprawdopodobniej wysyła już list gończy za mną i ekipę poszukiwawczą za tobą – odpowiedziałem z lekkim uśmiechem.
Gdzie pojawiła się moją odpowiedzialność? Narażałem ją.
– Na pewno nie – mruknęła i zatopiła usta w kawie. – Ciotka kładzie nacisk na naukę i na to, żebym nie przyniosła jej wstydu. Nic poza tym.
– Uważam, że mimo wszystko powinnaś wrócić do domu. Nie mogę nakłaniać cię do kłamstw – zadecydowałem. – Twoje ubrania się suszą – dodałem, a ona posmutniała. Pochyliłem się do niej i wyjąłem z jej dłoni kubek.
– Nie chcę wracać – wyszeptała.
– Wiem, kochanie, ale nie możemy przesadzić, rozumiesz? – Pogładziłem jej lekko zarumieniony policzek. – Mamy przed sobą bardzo dużo czasu, musimy tylko działać z rozwagą, żeby konsekwencje nas nie przygniotły.
Położyłem dłoń na jej obnażonym udzie i zatoczyłem kółko kciukiem. Wtedy niespodziewanie wstała i usadowiła się na moich kolanach. Złapała mnie za nadgarstek i skłoniła, żebym nadal pieścił jej skórę.
Wciąż biłem się z myślami. Musiałem wybierać pomiędzy przyzwoitością a własnymi pragnieniami. Wiedziałem, że dziewczyna, która teraz tak ochoczo wtulała się we mnie, potrzebowała przede wszystkim ramion, w których czułaby się bezpieczna, pożądana i kochana. I wcale nie musiały to być moje ramiona, mogłaby wybrać każdego, jakiegoś chłopaka w swoim wieku, a ona, nie wiedzieć dlaczego, postanowiła szukać ciepła właśnie u mnie.
Tak właśnie wyglądało przeznaczenie? Drwiący los podsuwał pod nos kogoś, z kim chciałoby się przeżyć wszystko, ale przyprawiał to trudnościami i ogromem przeciwności. Jakby przeprowadzał test, wymagał, by udowodnić, że zasługuje się na szczęście.
Może coś w tym było, że wszystko, co przychodziło z łatwością, po czasie okazywało się sztuczne i bezwartościowe. Może właśnie wysiłek, który należało włożyć w istnienie jakiejś relacji pokazywał, czy jest to w ogóle coś warte.
– Tutaj zawsze będzie twoje miejsce – zapewniłem i pocałowałem ją w skroń. – Spełnię każdą obietnicę, Kropelko. Tylko powoli, dobrze?
– Dobrze – przytaknęła i przycisnęła usta do moich.
Mimo wszystko pozostawała niecierpliwa, jakby chciała przeżyć wszystko od razu, jakby chciała doświadczyć wszystkiego w ciągu jednej doby. To było jednocześnie urocze i przerażające.
Wiedziałem, że wiele rzeczy, które wydarzyły się w tym krótkim czasie, były dla niej całkowicie nowe. Była rozkoszna w przeżywaniu tych wszystkich „pierwszych razów”, długiej kąpieli, wspólnej kolacji czy śniadania.
– Opowiesz mi o swoich rodzicach? – zapytałem, przerywając coraz śmielsze pocałunki. – A później wrócisz do domu z gotową wymówką o nauce u koleżanki, okej?
Poruszyła się nerwowo, ocierając pośladkiem o moje krocze. Mimowolnie spomiędzy moich warg wyrwał się jęk.
– Przepraszam – bąknęła i oblała się rumieńcem.
– To nic takiego. To całkiem naturalne, że jestem podniecony w twoim towarzystwie , Glorio. Oswajaj się z tym – powiedziałem łagodnie. Musiała być gotowa na to, że kiedyś zwyczajnie nie wytrzymam.
Spuściła głowę i zaczęła mówić ze ściśniętym gardłem:
– Zginęli w sylwestra, kiedy wracali z przyjęcia. Uderzył w nich pijany kierowca. Mama zginęła na miejscu, a tata zmarł po kilku godzinach w szpitalu – wyznała . – A później zaczęło się piekło – dodała bardzo cicho i odwróciła wzrok.
– Piekło? – dopytywałem.
– Moja mama była latynoską sprzątaczką, a tata poważnym przedsiębiorcą z dobrego domu. Nikt nie akceptował ich związku, przez co zerwali kontakt z całą rodziną. Po ich śmierci przyszło mi mieszkać z jego siostrą, bo jest jedyną żyjącą krewną. Nie przepada za mną i tylko robi to, do czego zobowiązał ją mój tata – wyrzuciła na jednym oddechu.
– Źle cię traktuje? – zadałem kolejne pytanie.
– Nie. – Pokręciła głową i się spięła. – Niczego mi nie brakuje, nie trwoni majątku, który otrzymam za kilka miesięcy, ma swoje pieniądze i...
– Ja nie pytałem o pieniądze, kochanie – przerwałem jej.
– Jest po prostu trochę oschła. – Wzruszyła ramieniem i podniosła się gwałtownie. – Masz rację, powinnam wrócić do domu – dodała nerwowo i schowała się we wnętrzu mieszkania.
Podążyłem za nią i dostrzegłem, jak zaczęła nerwowo wpychać swoje rzeczy do torby. Bluzę, telefon, który wciąż był wyłączony. Nagle wszystko się rozsypało, a ona padła na kolana i drżącymi rękami zaczęła zbierać porozrzucane przedmioty. Ukląkłem obok niej i chwyciłem ją za nadgarstki.
– Na głos – zażądałem.
– Boję się – przyznała cicho.
– Czego?
– Tego, co... Co mam w środku. Siebie, moich reakcji. Tego, że będziesz mną rozczarowany i... Tego, że wszystko się wyda.
– Wyda się, Glorio. Prędzej czy później wszyscy dowiedzą się, że nie jesteś dla mnie tylko uczennicą, a kimś znacznie bliższym. Musimy tylko zadbać, żeby nie stało się to w nieodpowiednim momencie. Kiedy skończysz szkołę, już nikt nam niczego nie zabroni. Nawet kiedy skończysz osiemnaście lat, już wiele rzeczy będzie łatwiejszych. Jesteś w stanie to przetrwać?
– Tak – powiedziała zdecydowanie.
– Stres tu nie pomoże. Musisz być opanowana, potrafisz to, kochanie. Jesteś inteligentną i silną kobietą. Ta sytuacja będzie wymagała wielu poświęceń, ale zrobię wszystko, żebyś tego nie żałowała – zapewniłem i wziąłem ją w ramiona. – No już, uspokój się. Obiecuję, że będzie dobrze.
Niedługo potem, odziana w szkolny mundurek, opuściła moje mieszkanie. Chciałem podwieźć ją na klif, gdzie miała swój samochód, ale upierała się, że pójdzie sama. Nie mogłem jej ograniczać i osaczać, dlatego ostatecznie skapitulowałem.
Nie umawialiśmy się na kolejne spotkanie. Nie planowaliśmy. Musieliśmy zdawać się na los i na to, że będzie dla nas łaskawy. Teraz to, że była moją uczennicą, i że będę widywał ją w szkole, zdawało się już nie być przekleństwem.
CZYTASZ
Niczyja ✔️
ChickLitGloria jest siedemnastoletnią sierotą, mieszkającą z ciotką, która traktuje ją jak zło konieczne. Dziewczyna jest całkowicie stłamszona i złamana, dlatego podczas wakacji, tuż przed rozpoczęciem klasy maturalnej, podejmuje najgorszą z możliwych decy...