Gloria jest siedemnastoletnią sierotą, mieszkającą z ciotką, która traktuje ją jak zło konieczne. Dziewczyna jest całkowicie stłamszona i złamana, dlatego podczas wakacji, tuż przed rozpoczęciem klasy maturalnej, podejmuje najgorszą z możliwych decy...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Owen
Co jakiś czas spoglądałem na śpiącą w fotelu pasażera dziewczynę i uśmiechałem się pod nosem. Cieszyłem się tym, że los postanowił jednak trochę umilić nam tę niełatwą drogę. Niespodziewany wyjazd jej ciotki sprawił, że mogliśmy spędzić ten czas razem.
Wprawdzie Gloria była niewiarygodnie smutna, kiedy wsiadała do mojego samochodu, ale byłem pewien, że miała ku temu jakiś inny powód. Na pewno nie rozpaczała z powodu wyjazdu tej harpii.
Położyłem dłoń na jej kolanie, kiedy parkowałem przed domkiem, do którego postanowiłem ją zabrać. Wprawdzie mieliśmy w to miejsce trafić znacznie później, ale uznałem, że jej się spodoba, a zmiana otoczenia może nieco poprawi jej nastrój.
– Gdzie jesteśmy? – wymamrotała i przeciągnęła się.
– W lesie.
– Wywiozłeś mnie do lasu? – pisnęła i od razu zesztywniała.
– Dokładniej do domku w lesie, gdzie nikt nie będzie nam przeszkadzał. Spędzimy tu święta – wyjaśniłem. – Chodź, Kropelko.
Wysiadłem z wozu, okrążyłem go i otworzyłem drzwi z jej strony. Rzadko mieliśmy okazję jeździć razem. Wciąż spędzaliśmy czas w moim mieszkaniu, bo uznaliśmy to za najbezpieczniejsze. Tam nikt nie interesował się ani mną, ani tym, kto mnie odwiedzał.
Tym razem chciałem, żeby poczuła trochę wolności. Widziałem, jak się dusiła, jak wzdychała ciężko, kiedy nie mogliśmy być razem nigdzie indziej niż w czterech ścianach apartamentu.
Nie wiedziałem ile cierpliwości w sobie jeszcze miała, a mieliśmy w perspektywie jeszcze prawie pół roku ukrywania się, dlatego chciałem choć w taki sposób urozmaicić jej tę mękę.
Gloria wysiadła z samochodu i spojrzała na mnie z wdzięcznością.
– Będziemy mogli wyjść na spacer? Nikt nas tu nie zobaczy?
– Na tak długi spacer jaki tylko zechcesz – potwierdziłem i pocałowałem ją w czoło. – Wejdziemy? – zapytałem i podałem jej klucze.
Wzięła je niepewnie w dłoń i powoli ruszyła w kierunku drewnianego budynku. Nie był to tak do końca „domek”, raczej sporych rozmiarów dom, który wynajmowałem. Zanim zamieszkałem w Rancho Palos Verdes, rozważałem nawet jego kupno, lecz finalnie wybrałem mieszkanie na stałe niedaleko centrum.
Zanim poznałem Glorię spędzałem tu weekendy, żeby pobyć samemu w absolutnej ciszy. To był mój azyl. Teraz już nasz.
Kiedy podeszliśmy do domu, lampa na werandzie się zaświeciła, a Gloria zatrzymała się gwałtownie, przez co wpadłem na jej plecy. Zachwiała się i w ostatniej chwili złapałem ją i uchroniłem przed upadkiem.
– Włącza się automatycznie, nie denerwuj się. Nikogo tam nie ma – uspokoiłem ją.