Rozdział 31

3.8K 397 63
                                    

Gloria
– Dzień dobry, panno Harris – zamruczał mi do ucha Owen, kiedy wysiadłam z wozu przed jego apartamentowcem

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Gloria

– Dzień dobry, panno Harris – zamruczał mi do ucha Owen, kiedy wysiadłam z wozu przed jego apartamentowcem.

– Dzień dobry, panie MacAlister – odpowiedziałam zalotnie i stanęłam na palcach, żeby go pocałować.

To był trudny tydzień, ponieważ Owen wciąż zasiadał w kadrze egzaminacyjnej i spędzał bardzo dużo czasu na pracy. Teraz w końcu mogliśmy spędzić popołudnie razem. Ciotka ponoć miała wrócić za dwa dni, więc chciałam jeszcze wykorzystać ostatnie chwile wolności.

Weszliśmy do jego mieszkania, w którym w gruncie rzeczy czułam się jak u siebie, i od razu poszłam do kuchni. Owen natychmiast stanął za mną i objął mnie mocno w talii.

– Zamówimy coś – mruknął i pocałował mój kark. Owinął sobie moje włosy wokół nadgarstka i pociągnął tak, że musiałam odchylić się do tyłu.

– Czyli chcesz zacząć od deseru? – zapytałam prowokująco i chwyciłam go za nadgarstek, po czym bezwstydnie pokierowałam jego ręką tak, że wsunął ją pod moją szkolną spódnicę.

– Ty jesteś daniem głównym – syknął i przyszpilił mnie do kuchennego blatu. – Oprzyj się – nakazał i jak miał w zwyczaju, rozsunął kolanem moje nogi. Prędko zsunął mi majtki i podwinął spódnicę. Zaczęłam wić się w oczekiwaniu na to, co zrobi.

Nagle poczułam uderzenie w pośladek. Pisnęłam zaskoczona przede wszystkim tym, że sprawiło mi to przyjemność, a nie ból.

– Myślałaś, że nie widziałem? – zapytał z czułością i pogładził mnie pomiędzy nogami, po czym uderzył w drugi pośladek. – Jesteś bardzo bezwstydną uczennicą, Glorio – wychrypiał i natychmiast wbił się we mnie mocno, do samego końca.

Zawyłam i wypielam się jeszcze bardziej. Doskonale wiedziałam, co miał na myśli, bo przez ostatnie dni celowo kusiłam go ze zdwojoną mocą, byłam spragniona i stęskniona, co bardzo wyraźnie dawałam mu do zrozumienia.

Jego ruchy były zdecydowane, ale jednocześnie delikatne. Zawsze dbał o to, żeby nie sprawić mi bólu, żeby sprawiać mi maksymalną przyjemność. Chwycił mnie pod kolanem i zmusił, żebym oparła stopę wysoko na blacie, przez co wchodził we mnie jeszcze głębiej.

Drugą ręką złapał mnie za szyję i przyciągnął tak, że opierałam głowę o jego pierś. Podobało mi się, jak pokazywał swoją władzę. Jak doświadczał mnie i uczył, jak prowadził mnie do spełnienia.

Straciłam całkowicie panowanie nad własnym ciałem. On nad nim panował. Uderzał mocno biodrami, a jego palce zaciskały się na moim biodrze i szyi. Byliśmy wygłodniali, spragnieni i nie sposób było to okiełznać.

– Kocham cię, Kropelko – wychrypiał i przeniósł rękę na moją łechtaczkę. Wystarczyło jedno muśnięcie, delikatny bodziec, a fala orgazmu zawładnęła mną tak, że pociemniało mi w oczach. Zaraz potem dołączył do mnie, oznajmiając to głośnym pomrukiem i maksymalnym napięciem ciała.

Wyczerpana szybkim, intensywnym seksem, oparłam się o niego całym ciałem i opuściłam nogę. Przytrzymał mnie w pasie, a później bez trudu wziął na ręce.

– Kocham cię, Owen – wyszeptałam, kiedy układał mnie na kanapie i całował spocone czoło. – Kocham – powtórzyłam i zamknęłam oczy, napawając się przyjemnością, która wciąż mnie nie opuszczała.

Zjedliśmy razem kolację, a później przejrzeliśmy moje rzeczy, które już na stałe miałam w jego mieszkaniu. Planowaliśmy pojechać do domu w lesie na weekend, żeby znów zaznać odrobiny wolności i swobody. Podczas naszego ostatniego pobytu tam, znaleźliśmy niewielkie jezioro ukryte w gąszczu drzew i obiecaliśmy sobie, że przy najbliższej okazji tam wrócimy.

Moje urodziny, do których pozostały niecałe trzy tygodnie, również planowaliśmy spędzić tam. Mama Owena miała dołączyć do nas następnego dnia. To było niezwykle miłe, że chciała świętować z nami. Nie znałam jej, a już czułam, jakby przyjęła mnie w rodzinie.

Myślałam, że mój wiek będzie dla niej problemem, lecz Owen przekonywał mnie o jej całkowitej akceptacji. Miała ponoć mówić, że cieszy z odnalezienia przez nas miłości bez względu na to, jaka różnica lat nas dzieli.

– Muszę podjechać do domu po parę rzeczy. Zostawiłam w pokoju swój laptop, a mogłabym już wypełnić formularze na uczelnie – powiedziałam do Owena, który zajął się sprzątaniem w kuchni. Uwielbiałam go takiego. Wyjątkowo seksowny facet podczas tak prozaicznych czynności jak sprzątnie czy gotowanie.

– Wybrałaś już? – Uniósł na mnie wzrok i zlustrował od góry do dołu. Oblizał przy tym wargi, jakby znów przyszły mu do głowy niegrzeczne myśli.

– Kiedy tak na mnie patrzysz nie potrafię się skupić i zapomniałam, co miałam powiedzieć – zaśmiałam się. – Przecież pomożesz mi wybrać, prawda?

– Musimy obejrzeć jakieś mieszkania na start.

– Zawsze mogę zamieszkać w akademiku. – Wzruszyłam ramieniem. – A ty zamieszkać w rodzinnym domu – dodałam, a on aż poczerwieniał z irytacji.

– Doigrasz się, Glorio – zawarczał. – Nie prowokuj mnie.

Zbliżyłam się do niego i pogładziłam jego tors, po czym wtuliłam się w niego.

– Przecież wiesz, że się zgrywam – wyszeptałam. – Możemy wynająć jakieś mieszkanie niedaleko Harvarda.

– Albo po prostu kupić dom już na przyszłość, żeby nie przeprowadzać się kolejny raz, kiedy już zostaniesz moją żoną – powiedział swobodnie i przesunął dłonią wzdłuż mojego kręgosłupa. – Jedź, zabierz wszystko, czego potrzebujesz. Będę czekał na ciebie i od razu wyruszymy, żeby dojechać przed zmrokiem.

– Pięknie, najpierw oznajmiasz mi, że zostanę twoją żoną, a zaraz potem mnie spławiasz – powiedziałam z udawaną obrazą i wydęłam usta. Od razu się pochylił i przycisnął do nich swoje.

– Uwielbiam twoje fochy – wyszeptał, kiedy się ode mnie oderwał. – To oczywiste, że za mnie wyjdziesz. Jeśli zechcesz, to studia rozpoczniesz już jako pani MacAlister.

– Uważasz, że twoje nazwisko będzie mi potrzebne? Uznają mnie za wnuczkę twojego ojca – wymruczałam, na co pochylił się jeszcze bardziej i po prostu ugryzł mnie w szyję.

– Gwarantuję ci, że wszyscy będą doskonale poinformowani, że jesteś moją kobietą, mała, złośliwa istoto – wycedził.

– Nie bądź gburem – zganiłam go i pocałowałam w nos. – Jadę. Wrócę za maksymalnie godzinę. Zrobić po drodze zakupy? Będziemy w ogóle jeść, czy nie wyjdziemy z łóżka? – zapytałam, stojąc już przy drzwiach.

– Będziemy gotować, a później kochać się w kuchni, więc w gruncie rzeczy coś się przyda.

– Na przykład prezerwatywy – zaśmiałam się i posłałam mu całusa w powietrzu. – Wstąpię do supermarketu.

– Pamiętaj dać znać! – krzyknął za mną.

– Zamelduję się – zapewniłam i wyszłam.

Do auta wsiadłam z szerokim uśmiechem na twarzy. To właśnie była pełnia szczęścia. Nie przejmowałam się kompletnie niczym, bo z tym człowiekiem każde problemy po prostu bledły. Każdego dnia wlewał we mnie nadzieję, a perspektywa uwolnienia się spod rządów ciotki rysowała się już tak wyraźnie, że nic nie było w stanie pozbawić mnie radości.

W szkole nikt nie powielał plotek rozsiewanych przez Hazel, bo każdy skupiony był na egzaminach. Choć było to trudne, przestaliśmy zbliżać się do siebie w szkole, żeby nie prowokować sytuacji, w której ktoś mógłby nas nakryć. Nauczyliśmy się funkcjonować w taki sposób, by zminimalizować jakiekolwiek ryzyko. Działaliśmy jak dobrze nastawiona maszyna, bez możliwości popełnienia błędu.

Wjechałam na posesję i odetchnęłam z ulgą, kiedy na podjeździe wciąż nie było samochodu ciotki. Dom, przez to, że całkowicie opustoszał, stał się jeszcze bardziej ponury niż dotychczas, ale wiedziałam, że wkrótce nie będę miała nawet obowiązku, by stwarzać pozory. Już nie będę musiała wracać w to miejsce, a ciotka moją wyprowadzkę przyjmie z radością.

Wsunęłam klucz w zamek, odbezpieczyłam alarm i weszłam do środka. Zawsze czułam gram niepokoju, gdy przekraczałam próg, ale wciąż powtarzałam sobie w myślach, że nie mam czego się bać.

Napisałam prędko wiadomość do Owena, by dać mu znać, że dojechałam na miejsce i już miałam schować telefon do kieszeni, kiedy zaczął wibrować w mojej dłoni. Myślałam, że to Owen, ale na wyświetlaczu pojawił się numer Maxa.
Odebrałam i skierowałam się na schody.

– Cześć, co słychać? – przywitałam się radośnie. Max był jedynym, który wciąż przy mnie trwał i z radością przyjęłam, że Owen nie wykazywał zazdrości o niego.

– Wychodzę właśnie ze szkoły – wyszeptał.

– Dopiero? – zdziwiłam się. – Brzmisz jakoś dziwnie, coś się stało?

– Glori, wydało się. Cała szkoła jest oklejona waszymi zdjęciami z kamiennej plaży – mówił ze ściśniętym gardłem. – Całujecie się tam i przytulacie. Inne są z jakiegoś balkonu przy plaży surferów.

– C-co? – jęknęłam.

– Wzywali nas wszystkich, żeby wypytać, czy coś wiemy. Słyszałem jak dyrektor dzwonił do pana MacAlistera i wzywał go natychmiast do siebie.

– A... Ale jak... Ja... Ja przed chwilą... – jąkałam i w tej samej chwili ujrzałam ciotkę, stojącą na szczycie schodów. W dłoniach trzymała plik zdjęć. Znów patrzyła na mnie z obrzydzeniem. – Muszę kończyć Max – wykrztusiłam z trudem i schowałam telefon do kieszeni.

Przełknęłam ciężko ślinę i wytarłam policzki, po których bezwiednie płynęły łzy. Byliśmy zrujnowani.

Nie wiedziałam, czy rzucić się do ucieczki, czy stanąć z nią twarzą w twarz. Ona zadecydowała za mnie. Podeszła energicznym krokiem i od razu złapała mnie za włosy.

– Hańba! – ryknęła. – Jesteś brudną dziwką! Zupełnie jak twoja matka! – Szarpała mnie i biła na oślep. Próbowałam ją odepchnąć, bronić się, zasłonić, ale była ode mnie silniejsza.

– Zostaw mnie! – zapłakałam.

– Bezcześcisz nazwisko, ty mała kurwo! Myślałaś, że się nie dowiem?! Jesteś tak samo naiwna jak twój ojciec! Wiedziałam od dawna! – krzyczała i uderzyła mnie ponownie. – Jesteś jak suka, która szuka pieprzenia! Przyniosłaś wstyd! Powinnaś zdechnąć!

Podjęłam kolejną próbę, żeby się wyszarpnąć, a wtedy uderzyła mnie z całej siły. Zdjęcia, które miała w ręce rozsypały się, a ja runęłam w dół schodów. Poczułam przeszywający ból w całym ciele. Miałam wrażenie, że spadam bez końca.

Moją twarz zalała gęsta krew, kiedy uderzyłam głową o marmur na samym dole. Ciotka stanęła nade mną i splunęła, po czym po prostu wyszła z domu. Ból nie pozwolił mi się ruszyć ani zawołać pomocy. I tak nikt by mnie nie usłyszał.

Zamknęłam oczy, godząc się z tym, że zostałam stracona. Potępiona. Znów niczyja. Pod powiekami przemykały mi obrazy szczęścia, jego rozpromieniona twarz, silne ręce. Nie byłam niczyja. Byłam jego.

Przez kotarę cierpienia, ogarniającego każdy skrawek mojego ciała, poczułam jak w mojej kieszeni zaczął wibrować telefon. Zwalczyłam ból w ręce, która najprawdopodobniej była złamana i z trudem po niego sięgnęłam. Nie byłam w stanie dostrzec, kto dzwonił, na oślep odebrałam połączenie.

– Kropelko! – jego zatroskany głos natychmiast otulił mnie ciepłem.

– Owen, ratuj... – wychrypiałam z trudem i ogarnęła mnie błogość.

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Niczyja ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz