Rozdział 20

4 0 0
                                    

Einar

   - Nie - odpowiedział nieznajomy rudowłosy chłopak. - I właśnie dlatego mogę cię o coś zapytać, młodzieńcze. - Podał Adairowi rękę. - Zatańczysz ze mną?
   Myślałem, że zazdrość potnie mnie na milion kawałków, kiedy Adair przyjął propozycję.
   - Einar, stało się coś? - zapytał Draven.
   Nie odpowiedziałem. Podszedłem do stołu z jedzeniem i obserwowałem taniec. Byłem w stanie patrzeć na prawie wszystko oprócz jednego - kiedy nieznajomy podniósł Adaira, a ten oparł mu dłonie na ramionach. Obróciłem głowę. Przez jakiś czas wpatrywałem się w rozległy cmentarz. Nie mogąc się obrócić, liczyłem drzewa na całym jego terenie.
Naliczyłem dziesięć, kiedy ktoś puknął mnie w ramię.
   - Co król robi? - zapytał Adair.
   - Czekam na powrót do królestwa.
   - Myślę, że niedługo wracamy. Draven nie chce kusić losu.
   - Gdzie jest twój partner?
   - Tańczy teraz z kimś innym. Dlaczego król pyta?
   "Bo jestem zazdrosny" - rzekłem w myślach.
   - Bez powodu.
   W tym momencie podbiegł do nas Draven. Z przerażeniem, które pomimo kaptura widziałem na jego twarzy, powiedział:
   - Nie wrócimy. Zostaniemy tu na zawsze!
   - Draven, uspokój się... - zacząłem.
   - Co my teraz zrobimy? Nie ma powrotu!
   - Jak to nie ma powrotu?
   - Nasz portal się zamknął!
   - Sam z siebie by się nie zamknął. Ktoś musiał kazać go zamknąć.
   Wtedy zorientowałem się, kogo zostawiłem w lochach. Hanniel mógł zmanipulować strażnika i zasiąść na tronie. Zacząłem czuć się winny za krzywdę mojego ludu i stan wszystkiego, co było tak naprawdę pod moją władzą. Miałem przed oczami litry przelewanej krwi, czerwień, której za wszelką cenę próbowałem unikać. Wiedziałem, że zawiodłem całe moje królestwo. Granica prawie została zniesiona, lud cieszył się z przybycia Vereny, a teraz ktokolwiek sprzeciwi się Hannielowi trafi na szubienicę. Miałem nadzieję, że się myliłem, że Hanniel nie zasiadł na tronie. Tylko ta nadzieja utrzymywała mnie w tym momencie w jako takiej kondycji psychicznej.
   - Co teraz? - odezwał się Adair. - Królu?
   - Skoro jesteśmy tu razem uwięzieni, to mów mi po imieniu.
   Adair chwilę się zawahał. Wyglądał jakby myślał, że to żart albo próba wierności wobec władcy.
   - Zatem... Einarze, co zrobimy?
   - Musimy spytać Verenę, czy czuje jakieś połączenie z Królestwem Wody - rzekł Draven. - Do Królestwa Ognia się nie dostaniemy, ale przejście do Królestwa Wody wciąż jest otwarte. - Wskazał na bladoniebieską plamę na niebie. - Widzicie?
   - Vereno! - zawołał Adair, biegnąc w kierunku dziewczyny.
   Widziałem jak tancerz tłumaczył Verenie sytuację, a ona zupełnie jakby nagle przejmowała się naszym królestwem, przybiegła do nas z Adairem.
   - Dravenie - zwróciła się do łowcy - co mam robić?
   - Spróbuj wyczuć jakieś połączenie. Może czujesz magię?
   Zamknęła oczy. Widać było, że starała się jak tylko mogła. Skrzywiła się, po czym powiedziała:
   - Czuję silną magię, ale nie wiem, skąd ona pochodzi. Przypomina mi tą, którą czułam od Hanniela, tylko ta jest odrobinę silniejsza.
   - Skup się, Vereno. Musimy nawiązać kontakt z Królestwem Wody.
   - Skoro nie mogę nawiązać połączenia z Królestwem Ognia, to ta magia musi być z tego drugiego królestwa... Cholera.
   - Co? Co się dzieje? Co czujesz?
   - Ona jest zbyt silna. Hanniel nie pochodził z rodziny szlacheckiej, prawda?
   - Nie, nic mi o tym nie wiadomo.
   - Właściciel tej konkretnej albo pobierał nauki przez wiele lat, albo jest członkiem rodziny szlacheckiej, chociaż ja skłaniałabym się ku tej drugiej opcji.
   - Świetnie. Nie zrywaj tego kontaktu.
   Draven przycisnął dłonie do ubitej ziemi. Spojrzał w niebo, wyszeptał jakieś słowa, a na ziemi stworzyła się podobna bladoniebieska kałuża, do której wchodziliśmy w drugą stronę. Draven pozwolił Verenie otworzyć oczy i zerwać połączenie. Wprowadził ją do kałuży, a potem dwa razy tupnął nogą. Verena zniknęła, a zaraz po niej Adair. Nadeszła moja kolej. Odbyło się to znacznie szybciej niż w przypadku przenoszenia się z królestwa. Draven nie zadawał mi zbędnych pytań tylko od razu przeniósł do innego świata.
Królestwo Wody było niesamowicie piękne. Pomimo nocy, mogłem dojrzeć, że drzewa, trawa i krzewy były perfekcyjnie zielone, a mała rzeka przezroczysta niczym szkło. Szeroka żwirowo-piaskowa dróżka zarastała w niektórych miejscach roślinnością, co czyniło ją idealną. Domy po obu stronach były identyczne. Zbudowane z kamienia z małym ogródkiem obok każdego z nich. Domy kończyły się kilkaset metrów przed średnich rozmiarów zamkiem.
   - Idziemy? - zapytał Draven.
   - Tak. Tylko gdzie? - rzekłem.
   - Do zamku. Musimy ubłagać króla, żeby pozwolił nam zostać.
   - Żartujesz? Co ja mu powiem?
   - Nie wiem. Coś wymyślisz.
   Postanowiłem iść z nimi. Wolałem narazić się królowi niż zostać sam na obcych ziemiach.

Wkrótce stanęliśmy przed zamkiem. Nie zdążyliśmy nawet nic powiedzieć, bo strażnicy przy drzwiach zapytali się:
   - Kim jesteście i czego chcecie od naszego króla?
   - Mam na imię Einar Maximillian Rosewood i jestem królem Królestwa Ognia. Wraz z moimi towarzyszami przybywam prosić o spotkanie z waszym królem. W wyniku pewnych wypadków, wylądowaliśmy tutaj bez planowania tego - wygłosiłem, nie będąc do końca pewien, w jaki sposób.
   - Nie wiem, czy mogę wam wierzyć.
   Drzwi magicznie się otworzyły. Nakazując strażnikom, żeby się odsunęli, blondwłosy mężczyzna wpuścił nas do zamku.
   - Witam gości - zaczął. - Mam na imię Flavian Desmond Leonardsen, a to moje królestwo.

Czerwień przelanej krwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz