Rozdział 6

57 4 0
                                    

- To znaczy?
Właśnie siedziałam w mieszkaniu Xaviera. Z jego siostrą. Chciała o nim porozmawiać.
- Zanim zapytasz, tak wiem, że się nie lubicie - uprzedziła. - Po prostu może coś wiesz...
- Ale o czym? - przerwałam jej.
- Xavier jest dziwny.... - zaczęła, a ja nie wiedziałam o co Victorii chodzi.
- W sensie? - spytałam. - W szkole jest taki, jak zawsze - byłam totalnie zaskoczona. Siostra mojego największego wroga, chciała o nim porozmawiać. I to jeszcze ze mną!
- W domu jest taki...dziwnie miły, jaki nigdy nie był... - powiedziała, ja spojrzałam na nią pytająco. - Może nie wiesz, ale Xavier miał problemy z agresją. Teraz tak jakby się z tego wyleczył. Jest spokojny i opanowany...
- I co w tym dziwnego? - zapytałam, zbytnio nie będąc w temacie.
- No, wychodzi to na plus, ale tak jakby no...- Victoria zacięła się na chwilę. - nigdy taki nie był. Jestem po prostu ciekawa, czy może wiesz, co spowodowało u niego taką zmianę - dokończyła, a ja blado się uśmiechnęłam.
- Nie, niestety nie wiem, Victoria - odpowiedziałam jej. - Przepraszam, jest późno, a ja muszę już wracać - dodałam wstając.
- Jasne nie ma problemu. Mam nadzieję, że do zobaczenia - pożegnała mnie.

Wróciłam do mieszkania, kiedy było już późno. Od razu położyłam się spać. Jednak nie zasnęłam od razu. Cały czas myślałam o słowach Victorii. Było to dla mnie dziwne. Nigdy nie słyszałam też, żeby Xavier miał problemy z agresją. No ale jednak nie wiedziałam o nim wszystkiego. Chciałam nawet napisać o tym Eve, ale się powstrzymałam. W końcu, to mi Victoria powiedziała o tym, a ja traktuję to jako sekret. Może i Eve to moja przyjaciółka, ale tego jej nie powiem.
Ja i Eve nie mieliśmy przed sobą tajemnic. Bynajmniej tak mi powiedziała. "Nie mam przed tobą żadnych tajemnic. Jestem twoją przyjaciółką, a przyjaciółki są ze sobą szczere." To, czego się dzisiaj dowiedziałam, to tylko mała tajemnica. Z resztą, jak jej nie powiem, napewno się nie obrazi. To Eve. Ona się na mnie nigdy nie obrażała.

Po nieprzespanej nocy poszłam do szkoły. A raczej pojechałam, bo Xander, mój "bardzo życzliwy" brat postanowił mnie podrzucić. Jechał akurat w tamtą stronę, do pracy na późniejszą godzinę, więc mnie podwiózł. Zwykle wychodził do pracy o piątej, a ja do szkoły dojeżdżałam busem.
Xander był już pełnoletni, nie chodził do szkoły, ale mieszkania dla siebie jeszcze nie znalazł. Stwierdził, że ma dopiero dziewiętnaście lat i nie będzie mieszkał sam. Nie powiem, że mnie to nie rozbawiło.
Do szkoły zajechaliśmy dwadzieścia minut przed dzwonkiem. Chyba mój rekord szybkości dotarcia na lekcje. Kiedy przechodziłam przez parking pusty parking na którym nie było żywej duszy, ktoś złapał mnie z tyłu za ramię. Od razu się odwróciłam i zobaczyłam Xaviera.
- Śledzisz mnie? - spytałam, zabierając jego rękę z mojego ramienia.
- Nie, Żmijo - odpowiedział mi. - Po co miałbym cię śledzić, skoro twoje życie to istna nuda - zaśmiał się.
- Bardzo śmieszne, Raeil - odwarknęłam mu i odeszłam w kierunku budynku szkoły.

******************
470 słów.
Przepraszam, że tak długo nie było rozdziałów, ale szkoła robi swoje. ❤️

With you [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz