Rozdział 13

46 3 0
                                    

- Umówiliśmy się inaczej - usłyszałam głos mężczyzny.
- Ale warunki się zmieniły - Eve była zdenerwowana.
Podeszłam bliżej do ściany, żeby więcej usłyszeć.
- Shilton, złamałaś warunki - warknął chłopak.
- Ryan, nie! - wykrzyknęła mu w twarz.
- Ciszej! - ten Ryan uciszył gwałtownie moją przyjaciółkę. - Mogłem ją serio przejechać! Co jakby Raeil jej nie odepchnął?! I jakby się tam nie pojawił?! Myślałaś o tym, że nikt mógł jej nie pomóc?!
Wszystkie kończyny mi zdrętwiały. Eve. To przez Eve Shilton prawie zostałam potrącona przez tą ciężarówkę. Żyłam w przekonaniu, że to był przypadek. To nie mogla być Eve. Po prostu nie mogła.
- Ale ją odepchnął tak?! Nic się jej  nie stało! Chciałam ją tylko lekko nastraszyć! - krzyknęła.
- Lekko?! Allison może mieć traumę do końca życia! - Ryan potrząsnął Eve.
Teraz nabrałam stu procentowej pewności, że chodzi o mnie.
- Nie masz nic z tym wspólnego. Ja też - powiedziała już spokojniej. - Inaczej oboje będziemy mieli POWAŻNE kłopoty.
- Trzeba było o tym myśleć wcześniej, co? - odpowiedział jej. - Masz szczęście, że nie chcę jeszcze pójść do więzienia! - Ryan oddalił się od Eve, zostawiając ją samą.
   Cofnęłam się. Przebiegłam uważnie parking i wyszłam głównym wyjazdem. Szłam przez chodnik tak szybko, jak tylko mogłam. Chciałam po prostu znaleźć się w swoim pokoju. Zauważyłam przystanek, a zaraz za nim, nadjeżdżający autobus. Pobiegłam w jego stronę. W ostatnim momencie znalazłam się w autobusie. Tym razem nie złapałam wolnego miejsca. No cóż, w końcu było po południe i wszyscy wracali z pracy, ze szkoły. Stanęłam jak najbliżej wyjścia. Autobus przejechał cztery przystanki, zanim dopiero zatrzymał się na moim. W mgnieniu oka wyskoczyłam z autobusu i poszłam w stronę mojego mieszkania. Kiedy tylko weszłam na moją klatkę, minęłam się z Xavierem i Victorią.
- Allison? - usłyszałam za sobą.
Odwróciłam się i spojrzałam na rodzeństwo. Dopiero teraz zauważyłam jak byli do siebie podobni. Oboje mieli czarne włosy i zielone oczy. Byli nawet podobnego wzrostu. Victoria miała zarzuconą na ramię białą torebkę. Pewnie gdzieś wychodzili.
- Tak? - spytałam zatrzymując się na schodach. Przetarłam łzy, które nawet nie wiem kiedy, znalazły się na moich policzkach.
- Wszystko w porządku? - spytał Xavier, podchodząc do mnie bliżej.
- Tak, w jak najlepszym - rzuciłam i odeszłam.
Nawet kiedy szłam po schodach, czułam na sobie wzrok Xaviera, który najprawdopodobniej zatrzymał się na klatce.

***********************
363 słowa.
Troszkę krótsze, ale mam nadzieję, że ciekawe.

With you [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz