Rozdział 19

31 1 0
                                    

Liv otworzyła mi drzwi. Poszłyśmy do jej pokoju, a ja ani słowem nie pisnęłam o Xavieru. Jako iż za trzy godziny miałam być z nią na ognisku, zaczęłyśmy się przygotowywać. Ubrałam granatowe baggy jeans i szarą bluzę. Liv natomiast, biały top, czarną rozpinaną bluzę i czarne spodnie.
Godzinę przed ogniskiem, zadzwonił do mnie Xavier.
- Halo? - powiedziałam do słuchawki.
- No dzień dobry, żmijo - usłyszałam głos chłopaka.
Uśmiechnęłam się.
- Czego? - spytałam.
- Podrzucić was? Bo zakładam, że nie załatwiłyście sobie transportu, co?
- No możesz - odparłam.
- To będę za pięć minut - powiedział i się rozłączył.
- Xavier będzie za pięć minut - poinformowałam Liv, pakując telefon do małej, czarnej torebki.
- I uśmiechałaś się, bo zadzwonił, tak? - zagadnęła.
- Niee - odpowiedziałam. - Kolegujemy się.
- A ja myślałam, że go nie lubisz!
Westchnęłam i opowiedziałam w skrócie naszą jazdę samochodem. Olivia spojrzała na mnie z uśmiechem i już miała coś powiedzieć, ale pod jej dom zajechał Xavier.
Zeszłyśmy do niego. Czekał na nas przy drzwiach od strony pasażera.
- No nareszcie, księżniczki raczyły się ruszyć - powiedział, otwierając drzwi od strony kierowcy.
- Mogę kierować? - spytała Liv.
- Ty masz w ogóle prawko? - spytałam.
- No nie ale...
- To, że siedziałem w poprawczaku - przerwał jej. - nie oznacza, że nie trzymam się zasad ruchu drogowego. Nie masz prawka, nie wsiadasz za kółko. Proste? Proste - uśmiechnął się. - Za to, usiądziesz sama z tyłu, a Alli z przodu.
Dziewczyna mruknęła coś niezrozumiałego pod nosem i usiadła z tyłu. Ja natomiast, usiadłam z przodu. Xavier ruszył.
- Tylko ostrzegam was, że będziemy jechać prawie godzinę - rzucił, wyjeżdżać z ulicy, na której mieszkała Olivia.
- To gdzie jest ta działka? - spytałam.
- Prawie na obrzeżach miasta - odparł Xavier. - Naszczęście Liv nie mieszka aż tak daleko od niej.

Jechaliśmy w ciszy. Kiedy dojechaliśmy na miejsce, była za dziesięć ósma. Na działce była już chyba cała szkoła.
- Siema, stary - powiedział Xavier, podchodząc do Jamesa.
- Siema, co wy tak późno? - spytał patrząc na naszą trójkę.
- Te dwie księżniczki się ociągały. Czekałem na nie chyba wieki.
- Nieprawda - odpowiedziałam. - Ledwo co podjechał!
James zaśmiał się.
- No witam, Allison, Olivia - rzekł James, przytulając nas obie.
- Siemka - rzuciłyśmy.
- Wejdźcie do domu, tam jest reszta - poinformował nas.
- Jasne - odpowiedział mu Xavier.
Weszliśmy we czwórkę do kuchni chłopaka.
W pomieszczeniu było bardzo dużo osób. James podszedł do blatu, rozsunął ludzi, którzy przy nim stali i podał mi, Xavierowi i Liv kubki.
- Pijcie co chcecie - rzucił i sam nalał sobie wino.
- Tylko nam się nie schlej - warknęła na Xaviera Liv. - Chcemy jakoś wrócić BEZPIECZNIE do domu.
- Spokojnie, spokojnie - uśmiechnął się. - Będziemy się trzymać razem, bo wy to tu zginiecie.
- Chciałbyś - prychnęłam, nalewając sobie soku. Liv zrobiła to samo.
- Przypominam ci, że żadna z nas nie ma tu prawka - poinformowałam chłopaka.
Xavier mruknął coś czego nie zrozumiałam i nalał sobie...wody.
- No co ty, Xavier - zagadnął go James. - Wodę?
- Prowadzę auto - przypomniał mu.
- No dobra, ale chociaż piwko - naciskał.
- Nie ma opcji.
James pokręcił głową. Odpuścił.

Zapoznałam się z Jamesem. Okazał się naprawdę spoko chłopakiem. Liv chyba się spodobał. Wszystko wskazywało na to, że ona mu też. Xavier nadal trzymał się z nami. Tak naprawdę trzymaliśmy się we czwórkę.
Muzyka grała. Ludzie tańczyli i pili. Nasza czwórka siedziała jednak na ławeczce, przed ogniskiem. Liv i ja lekko podśpiewywałśmy.
Xavier i James śmiali się i gadali o sporcie. Nagle ktoś do nas podszedł.
- Allison, Xavier i Olivia?
Jak na komendę, odwróciliśmy się. Zobaczyliśmy Victorię.
- Co ty tu robisz? - spytał Xavier.
- Twój szanowny koleżka mnie zaprosił. Widzę, że was też?
- Taak, ale jak nas znalazłaś w tym tłumie? - spytałam.
- Nie było trudno - odparła. - Siedzicie. Jako jedyni - wskazała na wszystkich innych ludzi wokół.
Porozmawialiśmy chwilę z Victorią, a potem poszła ona do swojej grupki znajomych.

Było około drugiej w nocy, kiedy zaczęliśmy się zbierać. Robiło się już coraz zimniej, więc stwierdziliśmy, że nie ma co tu dłużej siedzieć.
Xavier najpierw odwiózł Olivię. Kiedy jechaliśmy już sami, spytał mnie:
- Podobało ci się?
- Tak, James to naprawdę spoko chłopak - odpowiedziałam.
- No raczej. Czy mi się wydawało czy on i Liv wpadli sobie w oko?
- Nie tylko tobie - zaśmiałam się. - Zauważyłam.
Zanim chłopak zdążył coś odpowiedzieć, dostałam SMS'a. Od brata.

Xander: sluchaj jest sprawa troche wazna jedziecie juz do domu?
Ja: Tak, a co?
Xander: mam ci cos do powiedzenia ale to jak wrocisz
Ja: No spoko

Już nic więcej nie napisałam. Zaczynałam się powoli martwić. Xavier to zauważył.
- Ej, co jest? - spytał. - Wszystko w porządku?
- Nie za bardzo - przyznałam. - Xander ma mi coś ważnego do powiedzenia, martwię się.
- Spokojnie, żmijo - pocieszał mnie. - Napewno nic, czym miałabyś się martwić. Będzie dobrze - uśmiechnął się.
- Mam nadzieję.

Kiedy wróciliśmy pod blok, była trzecia. Xavier powiedział, że gdyby coś mam pisać. Weszliśmy razem na klatkę. Chłopak zanim wszedł, przytulił mnie i powiedział:
- Dobranoc.
Uśmiechnęłam się i weszłam do mieszkania. Przy kuchennym stole siedziała mama z Xandrem. Nie usłyszeli, że wróciłam.
- Kochanie, to nie jest dobry pomysł - usłyszałam głos mamy.
- Mamo, ja chcę to zrobić. Wtedy będzie lepiej - odpowiedział jej Xander.
Weszłam do kuchni. Rzuciłam torebkę na stół i spytałam:
- Co zrobić?

***************************
818 słów.
Następny raczej w weekend ale nie jestem w 100% pewna❤️

With you [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz