Rozdział 21

44 1 0
                                    

Kiedy następnego dnia przyszłam do szkoły, byłam totalnie zaspana. Nie spałam całą noc, a oczy miałam spuchnięte. Znalazłam Olivię w towarzystwie Jamesa i Xaviera.
- A co ty taka zaspana? - spytał na dzień dobry Xavier.
- Nie spałam całą noc, nie denerwuj mnie - odpowiedziałam chłopakowi.
- Czemu? - spytali jednocześnie Olivia i James.
- Xander, mój brat, wyjechał i nie byłam w stanie zmrużyć oka, nie wiem dlaczego...- wytłumaczyłam. - A jak tam u was?
- Przegraliśmy niedzielny, mecz bo nasz najlepszy zawodnik - spojrzał na Xaviera. - nas wystawił.
- Ej, nie wystawiłem, tylko miałem ważną sprawę do załatwienia - tłumaczył się chłopak.
Olivia się zaśmiała.
- No u mnie nawet w porządku - powiedziała dziewczyna.
- Czym zaczynasz? - spytałam Jamesa.
- Biologią, a wy?
- Fizyką - Xavier przewrócił oczami.
Zadzwonił dzwonek. Weszliśmy z Xavierem i Olivią do klasy. Usiadłam z chłopakiem z ławce i poczułam, że na serio lubię osobę, z którą siedzę. To brzmi absurdalnie. Wszystko zaszło tak daleko, że lubię Xaviera Isaaca Raeila.

Po skończonych lekcjach ja, Olivia, James i Xavier zebraliśmy się przed samochodem Raeila.
- Idziemy gdzieś? - zaproponował James.
- Gdzie? - spytałam.
- Na jakieś jedzenie - odparł chłopak. - Jestem w chuj głodny.
- Widać, że tylko ty. Jesz 24 godziny na dobę, stary - rzucił Xavier i otworzył drzwi od strony kierowcy.
Pojechaliśmy na pizzę. Kiedy tylko dostaliśmy swoje zamówienie, dwie margherity i dwie pepperoni, przy naszym stoliku ktoś się pojawił. Była to Zoe. Nikt się nie odezwał, ale Xavier natychmiast się podniósł.
- Słuchaj, dziewczyno, czy ty nie zrozumiałaś tego co mówiłem ci wczoraj? Trzeba powtórzyć? - warknął.
- Nie, nie trzeba - odpowiedziała sucho i zwróciła się do mnie - Pamiętaj, że ja tak szybko nie odpuszczę Xandra.
I odeszła.
- Idiotka - mruknął James.
- Nie odpuści tak łatwo - poinformował mnie Xavier
- Dzięki za pocieszenie, Raeil - odpowiedziałam, ze sztucznym uśmiechem.
- Zawsze do usług, droga Allison - rzekł i lekko mi się ukłonił. Zaśmiałam się.
Gdy wszystko zjedliśmy Xavier rozwiózł nas do domów. Olivię wysadził pod domem Jamesa, bo tak sobie życzyła. Gdy jechaliśmy we dwójkę, spytał mnie:
- O ile zakład, że oboje są w sobie zakochani?
- Nie ma żadnego zakładu - zaśmiałam się. - Chciałbyś.
- No, a już myślałem, że zarobię jakąś kaskę - zażartował.
- I tak byś nie zarobił. Jestem tego samego zdania, co ty - odparłam, patrząc przez okno.
- Wyskoczymy gdzieś jeszcze? - spytał patrząc na zegarek. - Dopiero siedemnasta.
- A gdzie? Jestem już tak najedzona, że już nic nie zjem.
- Co powiesz na bubbletea? - zapytał, uśmiechając się.
- Kocham bubbletea!
- Zapamiętam - powiedział Xavier.

Poszliśmy na napoje i świetnie się bawiliśmy. Xavier co chwilę mnie rozśmieszał. Pod blok zajechaliśmy po siódmej. Kiedy weszliśmy na klatkę, z kubkami bubbletea w ręce, zobaczyliśmy...nasze mamy, które mówiły:
- Twój też nie wrócił? Co się dzieje z tymi dziećmi...
- Myślałam, że chociaż twoja...- odwróciła się w naszą stronę.
- Boże święty, mogliście zadzwonić do chuja! - wrzasnęła moja mama.
- My...
- Gdzie was wywiało?!
- Na bubbletea poszliśmy - odpowiedział z udawanym uśmiechem Xavier. - I jeszcze na pizze, wszystko w porządku.
- Już myślałam, że jak twój ojciec...
- Nie, nie jestem taki jak on, mamo - Xavier wszedł do swojego mieszkania.
Mama pociągnęła mnie do naszego, a matka chłopaka wbiegła za nim.
Od razu weszłam do pokoju, nie wyjaśniając nic z mamą. Zamknęłam drzwi i wzięłam do ręki książkę, ale za później ją odłożyłam. Nie byłam w stanie się skupić i zadzwoniłam do Xandra.
- Co tam, młoda? - spytał.
- Źle - odparłam, biorąc łyk wody.
- Czemu? Coś się stało?
- Eh, mamie chyba nie podoba się to, że przyjaźnie się z Xavierem...
- Jaśniej?
Opowiedziałam mu, co przed chwilą się wydarzyło.
- Randka na bubbletea! - krzyknął.
- Zamknij się - rzuciłam. - To nie była randka.
- A lubisz go?
- No lubię, ale...
- Dobra, nie owijam w bawełnę. Podoba ci się Raeil? - Xander wyłożył karty na stół.
- Co? Oszalałeś?! Znaczy no... - byłam zaskoczona tym pytaniem. - To jest skomplikowane, okej?
- No to może poroz-
- Nie! - odparłam szybko. - Tylko nie to! Chłopak mnie wyśmieje!
-No coś ty, on taki nie jest - odpowiedział Xander.
- Skąd możesz wiedzieć, co? - spytałam. - Doskonale wiesz, że on jest nieprzewidywalnym debilem.
- Nie przesadzaj, młoda - odparł. 
- Ale i tak nie chcę z nim o tym rozmawiać, okej Xander?
- Mhm, niech ci będzie.
- A i muszę ci powiedzieć, że Zoe tak łatwo nie odpuści - poinformowałam brata.
- Co tym razem? - spytał i westchnął.
- A niech spierdala - podsumował mój wywód o spotkaniu z Zoe.
Zaśmiałam się.
- Muszę kończyć, młoda - powiedział nagle. - Idziemy z Zanem na imprezkę powitalną.
- Pa...- rozłączyłam się.

Stwierdziłam, że przejdę się na spacer gdzieś w okolicy. Było już późno, ale mama mi pozwoliła. Nikogo nie było na ulicy.
Szłam obok alejki. Niespodziewanie poczułam, że ktoś ciągnie mnie właśnie tam. Przestraszyłam się. Nawet nie próbowałam się wyrwać, bo wiedziałam, że była to silna, najprawdopodobniej męska ręka. Ten ktoś popchnął mnie na ścianę, a sam oparł się o przeciwną. Zdjął kaptur i wtedy zobaczyłam kto to.

*********************
769 słów
Następny może jutro ale nie wiem🤷‍♀️

With you [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz