Rozdział 15

44 1 0
                                    

Kiedy szłam klatką schodową, już po lekcjach rozmawiałam przez telefon z Olivią. Wyjęłam klucz do drzwi. Chciałam je otworzyć, ale na wycieraczce zauważyłam...słoneczniki. Z zaskoczeniem podniosłam je.
- Co to...
- Co? Coś się stało? - usłyszałam głos Olivii w słuchawce.
- Oh nie, nie - odparłam. - Muszę już kończyć - rzuciłam i rozłączyłam się.
Schowałam telefon do torby. Weszłam do mieszkania i postawiłam słoneczniki w wazonie. Zwiędłyby przecież, co nie? Zastanawiałam się kto mógł mi je dać. Dać to chyba za duże słowo. Pasowało by bardziej podrzucić pod drzwi. Nawet nie wiedziałam czy były dla mnie. Podeszłam do kwiatów, żeby sprawdzić czy nie ma przypadkiem jakiegoś liściku. Nie było. Obejrzałam całe kwiaty chyba z pięć razy.
Stwierdziłam, że zostawię te kwiaty w spokoju i przejdę się do parku. Poczytam sobie jakąś książkę. Przebrałam się w jakieś wygodniejsze ciuchy, chwyciłam torbę, książkę oraz słuchawki.
Do parku miałam jakieś dziesięć minut na  pieszo. Kiedy doszłam na miejsce usiadłam na mojej ulubionej ławce, zaraz przy małej fontannie.
Zaczęłam czytać. Czytałam przez około pół godziny, dopóki ktoś nie wymówił mojego imienia.
- Allison?
Podniosłam głowę i zobaczyłam Juliet, dziewczynę, z którą kiedyś się przyjaźniłam. Kiedyś. To słowo klucz. Juliet wyprowadziła się kiedy byłyśmy w drugiej klasie podstawówki. Od wtedy, kiedy wyjechała przyjaźniłam się z Eve.
Mój i Juliet kontakt był. Po prostu był. Czasem ze sobą pisałyśmy, czasem dzwoniłyśmy. Nie spotkałam się z nią, odkąd wyprowadziła się do innego stanu, na drugim końcu kraju.
- Juliet! - krzyknęłam odkładając książkę i przytulając dziewczynę. - Co tu robisz?
- Wpadłam w odwiedziny - odpowiedziała. - Nie myślałam, że cię tu spotkam. Miałam iść do ciebie do mieszkania.
- Wyszłam, żeby poczytać ja świeżym powietrzu - powiedziałam pakując książkę do torby.
- To nie będę przeszkadzać - powiedziała.
- Nigdy nie przeszkadzasz! - rzuciłam. - Chodź ze mną do mieszkania, mam ci tyle do opowiedzenia!
Wraz z Juliet poszłam pod blok. Na moje nieszczęście spotkałam pod nim Xaviera.
- Raeil, złaź z drogi - warknęłam, bo stanął centralnie przede mną.
- Kto to? - spytali jednocześnie Juliet i Xavier.
- Nikt, kto zmieniłby twoje życie o 180°, Juliet - zwróciłam się do dziewczyny, przechodząc obojętnie obok Xaviera.
- Nie pozbędziesz się mnie tak szybko, Żmijo! - krzyknął za nami.
- Idiota - mruknęłam pod nosem.
Weszłam z Juliet do mojego pokoju.
- Dużo się tu zmieniło, odkąd ostatnio tu byłam - oceniła. - Co tam u Xandra?
Xander. Jej dziecięca miłość. I to dosłownie. Całą pierwszą klasę twierdziła, że jest przystojny. Nie chciała wybić go sobie z głowy. Ale już dawno jej przeszło. Chyba.  Mam taką nadzieję.
- Normalnie, jest w pracy, więc szybko nie wróci - odpowiedziałam.
- Gdzie pracuje Xander?
- Jako taksówkarz. Jeździ po pięciu dzielnicach. Ledwo co żyje, jak wróci. - zaśmiałam się. - Chcesz coś do picia? - dodałam.
- Tak, obojętnie co - odpowiedziała mi Juliet.
Kiedy wróciłam z napojem, Juliet spytała mnie o bardzo interesującą rzecz.
- No to...jak tam ma się Eve Shilton?

***********************
455 słów
Kiedy następny rozdział, nie mam pojęcia  (chciałabym to wiedzieć)
A no i bardzo dziękuję za 100 wyświetleń❤️
(dziwię się, że ktoś to czyta w ogóle)

With you [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz