37 nieznajomy

284 12 2
                                    

Podeszłam do młodszego bliźniaka i go przytuliłam za to Shane dołączył się po chwili. Kocham ich z całego serca.

Wyszłam z gabinetu teraz nawet nie wiem czyjego. Podobno to ja od teraz będę zajmowała się organizacją ale gabinet zawsze był najstarszego z nas. Powiadomiłam ochroniarza o zaistniałej sytuacji. Powiedział żebyśmy się tym nie przejmowali i się wszystkim zajmie. Swoją drogą bardzo miły mężczyzna z niego.

Jak byłam już w moim pokoju to położyłam się na łóżku i zasnęłam.

Pov Shane

Siedziałem z moim bliźniakiem w moim pokoju Hailie już spała więc mogliśmy spokojnie porozmawiać

- Tony - zacząłem - myślę że Hailie nie jest jeszcze gotowa - oznajmiłem a Tony na mnie spojrzał

- Shane, wiesz że Hailie to nasza ostatnia nadzieja - powiedział z smutkiem w oczach

klątwą zrobi wszystko żeby Hailie jak najbardziej cierpiała prawda? To nie oznacza naszej śmierci tylko tego że będzie myślała że nie żyjemy jeżeli upozorujemy swoją śmierć, a Hailie nic nie będzie wiedziała że żyjemy to będzie cierpieć tak samo a my będziemy mogli ją pilnować - opowiedziałem mu swój plan. Nawet nie widziałem że on aż tak się nie uda

- jest za cwana odkryje nasz plan jak znikniemy w tym samym czasie - odkrył Tony

- no to tylko jeden z nas będzie musi tutaj zostać - powiedziałem

Pov Hailie

Obudziło mnie pukanie w okno zobaczyłam tam blondyna o brązowych oczach. Przeraziłam się chciałam zawołać moich starszych braci. Ale coś kazało mi tego nie robić.  Nie wiem czemu ale otworzyłam okno.

- h-hej k-kim jesteś? - zaczęłam się jąkać. Chłopak na oko był w moim wieku.

- jestem Leo. Leo Hardy. Jestem jednym z byłych pomocników twojego najstarszego brata. - oznajmił a ja nadal miałam do niego tysiąc pytań

- dlaczego już byłym? - zadałam jedno z nich

- No bo niestety już nie żyje - odpowiedział

- w sumie to logiczne - powiedziałam - więc po co tu przyszedłeś? - zapytałam po chwili ciszy

- według prawa organizacji pomocnik głowy rodziny. Po śmierci jego szefa jest pomocnikiem osoby odpowiedzialnej za zarządzanie organizacją. - wytłumaczył mi

- a no tak. Księga druga,sto pierwsza  strona i czwarty wers. - znałam księgę zasad organizacji na wylot pamiętałam każdą zasadę z czterech ksiąg.

- ło widzę że znasz zasady na pamięć - zaśmiał się - zupełnie jak twoi dwaj najstarsi bracia oni też je znali na pamięć - miałam łzy w oczach na wspomnienie o Willu i Vincentcie - powiedziałem coś nie tak? - zapytał Leo widząc łzy w moich oczach

- nie tylko nadal nie mogę się pogodzić z ich śmiercią - powiedziałam cicho

- przepraszam po prostu nigdy nie miałem bliskiej osoby. Więc nie wiem jak to jest stracić kogoś takiego - powiedział ze smutkiem.

- spokojnie nic się nie stało - powiedziałam

- a więc panno Monet jutro o szesnastej musi pani razem z braćmi się stawić na spotkaniu uczestników organizacji. - powiedział oficjalnym głosem

- Leo, mów do mnie po imieniu. Jesteśmy w podobnym wieku prawda? - zapytałam

- tak jestem starszy od ciebie o rok - powiedział

- oo to fajnie - przyznałam

- to ja już idę - powiedział i chciał wyjść przez mój balkon ale go zatrzymałam

- może wyjdziesz drzwiami - zapytałam a on się cicho zaśmiał ja też

- to już przyzwyczajenie - przyznał - pa

w objęciach wilka ~Rodzina Monet~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz