20. Bo czas nie leczy ran.

109 6 2
                                    

Jak i wejście, tak i wyjście było chaotyczne. Z kilku powodów. Powodem pierwszym i najbardziej zauważalnym byl Dylan.
- Nie no kurwa nie wierzę! Możesz mieć anemię, bulimię i jeszcze jakieś gówno ale, kurwa podobno czujesz się dobrze! No kurwa mać! Jak kurwa masz się czuć dobrze jak kurwa jeszcze mi tu umrzesz! Jak myślisz kurwa jak zareaguje resztą co kurwa? - kurwa kurwa kurwa.
- No kurwa nie kurwa wiem kurwa. - prychnęłam.

Totalnie nie przejęłam się tym co ten facet gadał. Nie wierzę lekarzą, a nawet jeżeli miał rację to przecież jeszcze żyje więc nie ma co panikować.

Powodem drugim były moje myśli. Nie docierało do mnie spotkanie z dawną przyjaciółką. W głowie miałam te wspomnienia z Islą i... Adelajdą. Jak ja mogłam zastąpić moją siostrę? Jestem chujowa zdzira.

Byliśmy w szpitalu z powodu mamy. To już teraz...

- Williams? - spytała pielęgniarka, która wyszła z sali mojej mamy.
- T-tak... - zawahałam się - Czy coś się stało? - spytałam.

- Nie ale ma panienka siostrzyczkę. - powiedziała z uśmiechem na twarzy kobieta.

Tak, to w tedy dowiedziałam się że moja siostrzyczka się urodziła. Od razu ją pokochałam. Adelajda. Na Boga przysięgam że kiedy Adelajda będzie już starsza to do niej pojadę i wszystko jej powiem.

Chodziłam tak i pytałam wszystkie osoby po kolei czy przypadkiem nie widziały Dylana. W końcu Aniołek postanowił mi łaskawie odpowiedzieć.
- Widziałem jak wchodził z Autumn na górę. - powiedział jednak mi się nie podobała ta odpowiedź. Jego wyraz twarzy od razu przybrał wyraźnego zmartwienia. Mój w sumie też ale ufam Dylanowi i wiem że nic głupiego by nie zrobił.

Weszłam na górę po schodach do mojego pokoju na sam początek bo musiałam iść po torebkę. Nikt by się nie spodziewał co będzie się w nim odbywało. Nie no każdy wie co. Ale i tak boli.

On i ona śmiali się razem, aż ona go pocałowała.

Aby jak najszybciej odwrócić uwagę ich od siebie, odchrząknęłam.
- Ekhem, ja tu tylko po... Torebkę... - powiedziałam z przerwą bo głos mi się załamał. Pod powiekami poczułam gorącą ciecz oznaczającą tylko i wyłącznie łzy.

Idąc w stronę torebki one zaczęły mi spływać po policzkach.
- Lamira to nie tak...
- Pieprzenie. - powiedziałam już płacząc. - Ja ci kurwa ufałam... - wyszeptałam patrząc mu w oczy.

A tego nie chciałam pamiętać. Ta impreza była totalnym chujostwem. Nie dość że Dylan mnie zdradził to zostałam kurwa postrzelona. Przypomnę mu o tym.

Wypuściłam go z objęć i pożegnałam sie krótko. Idąc w stronę drzwi, a raczej już chcąc je zamknął zatrzymał je Harry.
- Lamira! - złapał mnie za nadgarstek.
- Muszę wyj...
- Nie o to chodzi. Wiem kto wrzucił tą plotkę. Tylko... - zaciął się.
- No? - pospieszyłam go.
- To... Samanta. - wyszeptał że ledwo to słyszałam.

Tej wiadomości nigdy nie przetrawiłam. Od tamtej pory chciałam o niej zapomnieć ale to niewykonalne. Bo czas nie leczy ran. On pomaga nam się do nich przyzwyczaić.

Odczepiłam się od niej słysząc kilka kroków schodzących że schodów.
- O, Lamm! Jak dobrze że... - ucichła Samanta widząc nasze miny. Tuż za nią stał Harry, który się odezwał. Ale on wiedział że to już ten czas.
- Wyjeżdżasz... - wyszeptał zaciskając usta w prostą linię. Pokiwałam nieśmiało głową i szybko podeszłam do dziewczyny przytulając ja najmocniej jak tylko się dało.
- Pa siostro. - wymówiłam jej do ucha.
- Nie... Proszę. - załkała.
- Muszę. Do zobaczenia może. - pocałowałam ją w policzek i podeszłam do chłopaka.

Długo i szczęśliwie - Dylan Monet Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz