14. Balon

132 9 2
                                    

Dwa tygodnie później.

Wiecie jak to jest. Mówi się że jutro a minęły dwa tygodnie. Już po nowym roku, po wigili i w ogóle. Drugi stycznia, jutro muszę wrócić do szkoły. Zajebiście.

Poważnie jest zajebiście. Mimo szkoły dzisiaj robimy imprezę. Zaprosiliśmy, cóż... Harry, Nate, Tony, Shane, Hailie, Angelo, Juliet, Jenne, Rendy'ego, Petera, Mariane, i Hunter. Kojarzycie może ta pielęgniarkę do której kilka lat temu Harry podszedł i poprosił o numer telefonu bo miała takie wyzwanie w grze? Tak dokładnie o ta mi chodzi. Ona i Harry są sobie przeznaczeni, los ich połączył.

Ja z Dylanem od początku tworzyliśmy swój los.

- Wszystko gotowe? - zapytałam.
- Światła, wóda, głośnik, jakieś gry, szklanki. Chyba tak. - powiedział.
- Świetnie. Mamy godzinę żeby się wyszykować. - mruknęłam w sumie do siebie. - Twój strój jest u mnie w pokoju na łóżku, razem z moją sukienka. Damy radę. - nie damy. - Kurwa mać! Jeszcze makijaż! - wrzasnęłam.

Jeżeli chcecie się dowiedzieć jak to możliwe że Rosanna pozwoliła mi iść na imprezę to... Nie pozwoliła. Powiedziałam że idę na noc do Hailie. Ale w końcu nie skłamałam. Will i Vincent są na jakiejś delegacji czy coś, więc co może pójść nie tak? Somsiadow też nie ma.

Pobiegłam jak poparzona na górę i zwinelam sukienkę. Weszłam do łazienki w pokoju Dylana i zaczęłam się przebierać. Z racji że nie była to jakaś wyjątkowa okazja postawiłam na czarną do połowy ud. Wpadłam na Dylana po drodze. Tony był u Steph i pewnie pomagał w wyborze sukienki, Shane pojechał po Harry'ego i Hunter a Hailie była u siebie i się szykowała.
- Wow. Skarbie gdzie się tak spieszysz. - zeskanował mnie od góry do dołu.
- Widzisz ten ryj? - wskazałam palcem na swoją twarz.
- Jest piękny. - przygryzł dolną wargę. Pewnie się zarumieniłam.
- Ta, idę się pomalować mam pół godziny! - wyminelam go i wbiegłam do pokoju Hailie.

- Jezu, Lamm co się stało? - spojrzała na mnie wystraszona. Była ubrana w granatowa sukienkę za kolana która bardzo ładnie przylegała do ciała. Makijaż miała już zrobiony i przeglądała się w lustrze.
- Muszę się pomalować. - mówiłam ciężko oddychając. Jebać tą kondycję.
- Chodź ogarniemy coś.

***

Minęło kilkadziesiąt minut. Z dołu już słyszałam że goście przyszli. Impreza zaczynała się o 17 a jest 17:10. Trochę się spóźnię, ale na cuda trzeba czekać racja?

Miałam na twarzy coś w podobnie do latina make-up. Tylko lżej zrobione brwi i mniej podkładu.

Wyszłam z pokoju i zeszłam po schodach na dół. Byli wszyscy. Jacy oni punktualni.
- No heeej! - krzyknęłam a tuż po mnie Hailie.

Zaczęłam się witać z każdym po kolei. Prawie każdym, bo z Dylanem czy Hailie nie było po co.

Najpierw podbiegłam do Nate'a i rzuciłam mu się na szyję. Nic się nie zmienił, przynajmniej z wyglądu. Tylko trochę urósł. Opotulilam go rękami.
- Boże tak tęskniłam. - powiedziałam w jego szyję. On również mocno mnie przytulił. W odpowiedzi usłyszałam jego śmiech.
- Ja za toba też kochana. - pogłaskał mnie po plecach i puścił. Trochę pogadaliśmy aż nie zobaczyłam tej olśniewającej sylwetki, tych świecących włosów. I przepięknych niebieskich oczu które wpatrywały się we mnie że szczęściem.
- Dobry wieczór piękna. - otworzył Ramona. Podeszłam syzbko do niego i również go przytuliłam.

- Aniołku, muszę mówić jak bardzo za tobą tęskniłam? - mruknęłam i uśmiechnęłam się. Czułam na sobie czyjś wzrok. Dylan.

Mogłam napisać czy zadzwonić, ale jakoś wypadło mi z głowy.
- Twoje cudne oczka mówią wszystko. - wziął mi włosy za ucho.

Urodziłam się ze zdolnością świadomości kiedy coś było nie tak.
- Co jest? - zapytałam.
- Bo wiesz... Ja mam chłopaka i... - kurwa. Wiedziałam.
- Pierdolisz! Gdzie on jest! - kryzknelam uśmiechając się od ucha do ucha. Wskazał palcem na szatyna. Jego ciało było pokryte tatuażami i był cały ubrany na czarno.
- Oficjalnie oświadczam że ty to anioł a on to diabeł. - zaśmiałam się i puściłam mu oczko. - Ale Angelo... Nawet nie wiesz jak się cieszę! - zapiszczalam zwracając tym uwagę kilku osób w tym szatyna. Miał czarne oczy. Albo bardzo ciemno brązowe.

Szybko spoważniał i podeszłam do chłopaka mojego przyjaciela.
- Lamira Williams. Przyjaciółka twojego chłopaka. - już nie wytrzymałam. Wyszczerzylam się.
- Damien Gray. - również się uśmiechnął. Już go lubię.
- Boże nawet nie wiesz jak miło mi cię poznać. No wiesz, Angelo od zawsze był typem samotnika bo jest taki irytujący że mam medal za wytrzymanie z nim jednego dnia. - zażartowałam. Język już mi się plątał.

W domu panował chaos. Każdy witał się z każdym.

Gdy odeszłam od Damiena szybko przywitałam się z Juliet i Jenna. One jak zwykle papużki nierozłączki. Nie przepadałam za nimi ale jest kulturalnym człowiekiem (żart).

Zobaczyłam Harry'ego z Hunter.
- No hej! - przytuliłam chłopaka i dziewczynę. - Oficjalnie jesteście już razem? - zapytałam podjarana.

Oboje spojrzeli na siebie i przytakneli.
- Tak! - pisnela Hunter. Opowiedziała mi jak to się stało że ich drogi znowu się połączyly i że ciągle pracuje w tym samym szpitalu jako pielęgniarka.

Kolej na Petera i Rendy'ego.
- No witam was moi koledzy. - zachichotałam.
- Cześć Lamm. - przytulił mnie rudy.
- Hej. - powiedział krótko Peter.
- Bad boy jak zawsze. - wyszeptał mi na ucho Rendy. Zaśmiałam się głośno.
- Słyszałem. - warknął bad boy.
- I dobrze. - zaczęli się przekomarzać między sobą. Postanowiłam odejść i witać się dalej.

W kącie zauważyłam Tony'ego pożerającego Steph. Nawet mnie nie zauważyli gdy do nich podeszłam.
- Albo przestaniecie albo wykręce wam te łby. - warknęłam na sto procent poważnie ale później wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.
- Ciebie też miło widzieć. - przytuliłam się do przyjaciół.

Jeden Bałon z helem się urwał i wyleciał do sufitu a ja byłam za niska żeby go sięgnąć.

Najbliżej stał Dylan więc do niego podeszłam.
- Słuchaj, mógłbyś sięgnąć tego balona? - poprosiłam. Przeprosił Nate'a z ktorym właśnie rozmawiał i podszedł ze mną do miejsca w którym był Bałon.

On zwyczajnie podniósł rękę i podał mi balona.
- Dzięk... - zaczęłam ale przerwał mi dzwonek mojego telefonu. Ktoś dzwonił.
- Zwijam kiecę i lecę. - prychnal i chciał odejść ale nagle złapał go za rękę żeby nie paść.

To nie możliwe. Nie możliwe, po prostu nie do cholery!
- Co jest skarbie. - zmarszczył brwi i wziął idę mnie telefon. - Czy to... - popatryl na mnie przerażony i przytulił.

Dzwonił tata. Albo ktoś z jego telefonu, który zaginął. Znowu zaczyna się ten koszmar. Mogłabym to jebać i się zajebac ale będę walczyć.

Dla fabuły.

Długo i szczęśliwie - Dylan Monet Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz