10. Tak bardzo cię przepraszam...

194 4 0
                                    

Następnego dnia była szkoła. Nic nowego ale tak samo męczącego... Nie moja wina że to zabiera wszystkie siły z mojego ciała i psychiki.

Była piąta rano. Na moje szczęście Matt był rannym ptaszkiem. A ja nocnym Markiem więc znów nie miałam siły wstać. Po drodze gdy będę jechać do szkoły mam zawieść brata do pszeczkola, a tak jak zawsze jechałam z Tonym. Zawsze się spóźniałam a teraz będę o wiele za wcześnie. Ale o ile się nie mylę Carlos i Tom mieli trening futbolu. Pomyślałam że gdy już się ogarnę to do nich zajrzę.

- Matthew już?! - krzyknęłam wybiegając z łazienki. Byłam ubrana w czarną sukienkę, która sięgała lekko za kolana. W końcu idę do szkoły. Na nogi włożyłam grube rajstopy, a na ramiona oversize bluzę również czarną. Chciałam wyglądac dobrze tak po prostu. Dla siebie.
- Tak! - młody miał próbę jakiegoś występu przez co ubrał się w garnitur. Może nie jakiś super elegancki ale jakiś tam miał.

Wyszliśmy z domu. Upewniłam się że zamknęłam drzwi i spojrzałam na samochód który stał na podjeździe. W pośpiechu razem z Matthew podbiegłam do autam. Było jeszcze ciemno z powodu tak wczesnej godziny.

Szybko otworzyłam tylko drzwi do auta.
- Wsiadaj dzieciaku. Tylko zapomnij pasy tak jak mówił Tony. - powiedziałam na jednym wdechu. Nie miałam za wiele czasu bo już obiecałam chłopakom że zjawis się na ich próbie.
- Nie jestem dzieckiem. - mruknął zdenerwowany.
- Ja ciebie też kocham. - puściłam mu buziaka w powietrzu i zamknęłam drzwi zajmując miejsce pasażera.

Pocałowałam Tony'ego w policzek nawet na niego nie patrząc. W tym samym czasie zapisałam pasy.
- Jedziemy zawieść Matta do pszeczkola. Ja jestem już umówiona z chłopakami a później chyba N do mnie przychodzi. Wiesz, ta biała jak ty to mówisz. A przy okazji jestem też umówiona że Steph. Kurwa jebane pasy. - wyszeptałam.

- To podaj adres. - powiedział.

Zatkało mnie.

To nie był Tony. Tylko Dylan...

Natychmiast przeniosłam na niego wzrok i się nie myliłam.
- Kurwa. - powiedziałam. Moja twarz na pewno już przypominała buraka.
- Nie przy dziecku, dziewczynko. - mruknął.
- O! Hej wujku Dylanie! - uśmiechnął się szeroko mały.
- No siema młody. - posłał mu jeden ze swoich czarujących uśmiechów.

- Woldorph street 15. - powiedziałam odpowiadając na jego wcześniejsze pytanie.
- Już się robi.

**

Jak się okazało mój przyjaciel zapomniał poinformować mnie że coś mu wypadło i to ten dupek po mnie przyjedzie.
- Pa Matt, bądź grzeczny. - pocałowałam brata a on już pobiegł w kierunku któregoś z kolegi.

Wróciłam do samochodu czego od razu pożałowałam.

Na początku panowała cisza która jak najbardziej mi pasowała. Później zaczął się jeden wilki cyrk.
- Długo będziesz mnie jeszcze unikała? - zapytał jakby zirytowany.
- Chciałabym. - popatrzyłam się w okno. W tamtym momencie żałowałam że muszę jechać jeszcze dziesięć minut.
- Rozumiem cię ale... - zaczął ale nie raczyłam dać mu dokończyć.
- Nie ma kurwa ale. Zostawiłeś mnie. Nie wiem dlaczego i wątpię że cokolwiek cię z tego wytłumaczy. Po prostu zniknąłeś, a teraz nagle myślisz że do siebie wrócimy? Nawet nie mam pewności że za moment znowu wyjedziesz bez słowa. - straciłam nerwy.

- Lamm, naprawde miałem powód. - powiedział. W moich oczach zebrały się łzy. Znałam odpowiedź na pytanie które teraz zadam.
- Jaki? - załamał mi się głos.
- Dziewczynko... Dobrze wiesz że nie mogę ci powiedzieć. - i a tedy uroniłam pierwszą łzę.

Starałam się oddychać normalnie ale średnio mi go wychodziło. Zbierało mi się na mocny płacz.

Nagle auto się zatrzymało. Szybko otarłam łzy. Byliśmy już pod szkołą. Chłopak wysiadł z samochodu kierując się by otworzyć mi drzwi.
Zrobił to a ja wysiadłam. Ruszyłam do przodu ale Dylan złapał mnie za nadgarstek.
- Tak bardzo cię przepraszam... - wyszeptał.

Wyrwałam rękę z jego uścisku i ruszyłam przed siebie. To dopiero początek kłopotów.

Długo i szczęśliwie - Dylan Monet Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz