Rozdział 14

119 9 2
                                    

- Dobrze, że jest was trzech jak z jednym skończę to zostanie mi jeszcze dwóch. - głos Jace był znudzony jakby miał dość dnia czy takich ludzi.
- Dziadek znajdź sobie inne zajęcie, bo źle się to dla... - zaczął mówić jeden z mężczyzn ale nie skończył gdy dostał w szczękę z pięści od Jace i zemdlał. Szef spojrzał na drugiego, który się na niego rzucił ale przez sprawny unik wylądował na chodniku, a wtedy Jace kopnął go w twarz aż coś nieprzyjemnie chrupnęło i chłopak opadł bezwładnie. Trzeci miał w ręce nóż ale i to mu nie pomogło, ponieważ gdy tylko się zamachnął narzędzie zostało mu wyrwane z ręki, a następnie wbite w jedno udo. Myślałam że to wszystko ale wtedy Jace kopnął chłopaka w drugą nogę łamiąc ją w kolanie. Chłopak upadł jęcząc z bólu. Mój szef wziął moją torbę, chwycił mnie za rękę po czym poszliśmy wszyscy do parkingu.
- Nie pomożemy im?
- Clary ty tak na poważnie? Oni chcieli was zgwałcić, pobić o ile nie zabić, a ty się pytasz czy im nie pomożemy?
- No dobrze ale...
- Clary na litość boską... Karetka już tu jedzie spokojnie. - powiedział. - Chwila, chwila... Przyjechałaś tutaj autem? - zapytał wskazując palcem na mój samochód.
- Tak.
- To czemu nie przyjechałaś odrazu do mnie? Do  firmy?
- Nie chciałam jechać do ciebie. Chciałam spokoju. Ale kiedy sobie uświadomiłam, że nie mam nikogo to pomyślałam o tobie.
- Oczywiście Clary masz jeszcze mnie. - mężczyzna głośno westchnął. - Zawsze możesz na mnie liczyć. - powiedział i podszedł do mnie, założył mi kosmyk włosów za ucho uśmiechając się. Uwolnił moje włosy z pomiędzy swoich palców i przyłożył dłoń do mojego policzka, który był jeszcze czerwony od spoliczkowania od mamy. - Oh Clary tak mi przykro. Chodź pojedziemy do domu. Umyjesz się, zjesz coś i odpoczniesz.
Gdy tylko dojechaliśmy do domu mojego szefa weszliśmy do środka. Gospodarz domu zapalił światło i w domu odrazu rzucił mi się minimalizm wystroju ale przytulność.
- Rozgość się, a ja zrobię nam coś do jedzenia.
- Jace...
- Tak? - zapytał mężczyzna i odwrócił się do mnie przodem.
- Dziękuję... Nie dokończyłam bo nagle zaczął dzwonić telefon mężczyzny. Wyciągnął komórkę z kieszeni spodni i spojrzał na wyświetlacz, a jego mina stężała mając mord w oczach.
- Przepraszam Clary muszę na chwilę wyjść. - powiedział i wyszedł pospiesznie z domu. Przeczucie mi mówiło, że to nie mogło być nic dobrego mimo to przeszłam dalej w głąb mieszkania i usiadłam na kanapie stojącej jak się domyśliłam salonu.


Wybaczcie wszelkie literówki oraz brak znaków interpunkcyjnych w niektórych miejscach. Miłego czytania robaczki 😉.

TeacherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz