ROZDZIAŁ 14

112 4 0
                                    

- Powiedziałem, że chce ją usłyszeć! Czego nie rozumiesz kretynie?!

- Uspokój się Marcos, dlaczego ona jest dla ciebie taka ważna? Zaraz ją usłyszysz.

Mężczyzna zdjął mi taśmę z twarzy, po czym wyciszył mikrofon na chwilę.

- Nawet nic nie kombinuj, bo zdechniesz.- powiedział mężczyzna.

- Okej.

Mężczyzna włączył mikrofon i podstawił telefon pod moją twarz.

- Żyje, jak na razie. Jak tylko wyjdę stąd obydwoje powiecie mi o wszystkim. Wiedziałam, że to wasza wina.

-Emily dobrze, że żyjesz! Jaka się czujesz wszystko okej ?

-Nie musisz się martwić Marcos. Ratujcie mnie, nie chcę tu już być.

- Pogadaliście już, więc teraz mówcie za ile będziecie.

-Niebawem.

- Nie macie dużo czasu. Radzę się streszczać jeśli chcecie widzieć ją żywą.

Po czym mężczyzna się rozłączył, podszedł do mnie zakleił mi usta . Byłam zła, że przez Marcos’a i Devon’a zostałam porwana, mają wiele tajemnic i przez nich  jestem narażona, bo wszyscy myślą, że jestem dla nich kimś ważnym. Po kilku minutach telefon zadzwonił.

- Gdzie ty jesteś?! Gdzie ona jest ?!

- Spokojnie Marcos, chyba nie myśleliście, że pozwolę wam ją odebrać.  Będziecie cierpieć tak jak ja, dziewczyna straci życie i to na waszych oczach. Ale to jeszcze nie teraz. Może zakopę ją żywcem. Hmm mam tyle pomysłów

Do moich oczów napłynęły łzy, byłam przerażona. Po głosie chłopaków i po tym jak byli zdenerwowani można było się domyśleć, że on jest do tego zdolny. Bałam się, bardzo się bałam, nie chciałam umierać, miałam tu tylko przyjechać się uczyć. A teraz moje życie było zagrożone i to bardzo.

- Nawet nie próbuj gnoju!

- Spokojnie Devon. Czemu ona jest dla was taka ważna? Kogo jest dziewczyną co ? Marcos’a? A Devon coś do nie czuje? Zgadłem?

- Nie, nic nie wiesz, więc się zamknij i oddaj nam Emily. Nic nas nie łączy, mam się nią tylko opiekować, więc oddaj mi ją.

- Hmm to kogo mam zabić, aby ci zależało Marcos ?

- Już mi na nikim nie zależy. Nie popełnię tamtego błędu poraz drugi. Oddaj ją powiedziałem!

- Spokojnie Marcos, ale niestety nie oddam wam jej. Już wiem jak umrze, podpale to miejsce i zginie w męczarniach.

Po czym rozłączył się, a po moich policzkach spłynęły łzy, byłam przerażona. Mężczyzna podszedł do mnie odkleił taśmę z ust.

- Dlaczego to robisz ?! Ja dla nich nic nie znaczę mają mnie gdzieś. Dostają kasę, aby się mną opiekować.- powiedziałam

- Gdyby to była prawda Marcos i Devon nie jechali by tu, bo nie dostaje dużo kasę za ciebie. Oni są zbyt bogaci, aby przejmować się takim małym ubytkiem kasy.- powiedział mężczyzna.

- Proszę wypuść mnie, nie mieszaj mnie do tego błagam. Nie chcę umierać.- powiedziałam płacząc.

Ale on poszedł, po chwili przyniósł karnister z benzyną wyciągnął telefon i zadzwonił gdzieś po chwili zorientowałam się, że zadzwonił do Marcos’a. Włączył kamerkę i zaczął rozlewać benzynę  wokół mnie.

•My Guardian  Marcos•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz