ROZDZIAŁ 18

80 1 0
                                    

Poszłam do łazienki, po chwili wróciłam. Usiadłam na łóżku obok Devon’a.

- A więc o czym chciałeś porozmawiać ?- zapytałam.

- Chciałem porozmawiać o twojej rodzinie. Jesteś adoptowana prawda?

- Tak, ale co ty chcesz od mojej rodziny ?

- Bardziej chodzi mi o twoje prawdziwa rodzinę. Nigdy nie zastanawiałaś się co się z nią stało i dlaczego trafiłaś do domu dziecka ?- zapytała Devon.

- Zginęli w wypadku i dlatego trafiłam do domu dziecka. Dlaczego to cię interesuje ?- zapytałam.

- Że co? Kto ci tak powiedział ?- zapytał chłopak.

- Rodzice, o co ci chodzi Devon ?- zapytałam.

- Poszperałem trochę bo, przypominasz mi kogoś. Więc zacząłem się tym interesować i już wiem wszystko. Twoi rodzice żyją.- powiedział chłopak.

- Co ? O czym ty mówisz ?- zapytałam z zdziwieniem.

- Twoi prawdziwi rodzice żyją, mieszkają nawet w Londynie. Byłaś ich jedynym dzieckiem. Ale cię nie chcieli, bo mogłabyś wszytsko zepsuć. Zacznę od początku, twoi prawdziwi rodzice nie planowali dziecka, jednak doszło do tego, że pojawiłaś się ty. Dużo myśleli co mają zrobić, chcieli dokonać aborcji, ale ostatecznie z tego zrezygnowali. Po twoim urodzeniu, nie chcieli się tobą opiekować przez rok opiekowała się tobą ich sprzątaczka potem skontaktowali się z twoimi adopcyjnymi rodzicami. Oni chcieli koniecznie cię mieć, a twoi prawdziwi rodzice chcieli się ciebie pozbyć, więc doszli do porozumienia. Ale to była bardziej skomplikowane niż im się wydawało. Ile miałaś lat gdy trafiła do rodziny Smith ?- zapytał Devon.

Zamurowało mnie, w oczach miałam łzy. Dlaczego mnie nie chcieli ? Dlaczego mnie oddali?  Jak oni mogli ? Nie gryzło ich sumienie ?  Nigdy nie myśleli o mnie co się ze mną dzieje ?

- Emily? – powiedział chłopak.

- Co?- zapytałam.

- Ile lat miałaś, gdy zostałaś adoptowana ?- zapytał ponownie Devon.

- 5 lat.- powiedziałam.

- Oto kolejnie kłamstwo, bo zostałaś adoptowana mając 3 lata. Musiałaś trafić do domu dziecka na dwa lata, ale twoi prawdziwi rodzice płacili domu dziecka, aby to Smith dostali nad tobą opiekę. Wmawiali ci, że twoi rodzice prawdziwi nie żyli, bo tak się umówili. Twoje prawdziwe nazwisko to Moore.- powiedział Devon.

Zamarłam, dobrze znałam to  nazwisko. Łzy spłynęły mi po policzkach, nie mogłam w to uwierzyć, chłopak podał mi jakąś teczkę. Otworzyłam ją, a tam były dowody tego co mówił. Wolałabym, aby to okazało się kłamstwem. Łzy spływały po moich policzkach, nie mogłam ich zahamować. Devon przytulił mnie, po czym zaczął szeptać do mnie.

- Spokojnie Emily, nie płacz już.- szeptał chłopak.

Po czym otarł mi łzy, chłopak nie wiedział kim jest małżeństwo Moore. Przynajmniej tak myślałam.

- Czy ty wiesz kim oni są ?- zapytałam.

- Tak, niestety tak. To płatni zabójcy. Nie chcieli mieć dziecka, bo wiedzieli, że to będzie ich słaby punkt, przez ciebie wszystko mogła by się posypać, cały ich biznes. Ale jest jeszcze coś, obecnie są tutaj, nie wiem tylko po co. Czy mają jakieś sprawy czy szukają ciebie. Ostatnio spotkali się z twoimi adopcyjnymi rodzicami, nic więcej nie wiem. Jest możliwość, że przyjechali tutaj ze względu na ciebie. Nie wiedzą gdzie mieszkasz. Ale lepiej by było gdybyś zamieszkała u mnie, chociaż na jakiś czas. Bo napewno cię znajdą jeśli cię szukają.- powiedział Devon.

- J- Ja. Marcos powinien wiedzieć.- powiedziałam.

Było mi słabo, czułam, że byłam całą blada. Chłopak była przestraszony, sięgnął po szklankę która była na moim stoliku, po czym podał mi ją. Napiłan się wody, poczułam się trochę lepiej. Devon spojrzał na mnie, po czym powiedział.

- Dziś nie możesz mu powiedzieć. Powiesz mu jutro, zostawię ci tą teczkę, tutaj masz wszystkie dowody. Pokażesz mu to, to uwierzy. On dobrze zna tych ludzi, uciekał przed nimi jakiś czas, w końcu ktoś odwołał jego zabójstwo u twoich rodziców. Marcos zrobi wszystko, aby uratować cię przed nimi.

Nic nie powiedziałam, byłam w szoku. Jak ci ludzie mogli być moimi rodzicami ? Dlaczego akurat ja? Jest tyle ludzi na całym świecie, a to musiałam być ja ? Dlaczego ? Co jeśli mnie szukają ? Ale po co mieli by mnie szukać ? Przecież nie chcieli mnie, co mogło by się zmienić ? Już sama nie wiem co o tym myśleć. Devon cały czas patrzył się na mnie, czułam jego wzrok na mnie.

- Spokojnie Emily. Nie powinienem ci tego mówić, nie myślałem, że tak zareagujesz.- powiedział chłopak.

- Dobrze, że mi powiedziałeś, wolę znać prawdę, jutro szkoła muszę ochłonąć i zebrać się w sobie. Nie mogę być taka rozkojarzona. Wiesz, ja już pójdę spać, muszę się wyspać.- powiedziałam.

- Okej, wyśpij się dobranoc.- powiedział chłopak.

- Dobranoc.

Po czy położyłam się na łóżku, po chwili zasnęłam. Gdy się obudziłam byłam wtulona w Devon’a, nie wiedziałam jak do tego doszło, gwałtownie odsunęłam się co nie było dobrym pomysłem. Poczułam ból w miejscu gdzie była rana, wstałam i  spojrzałam na telefon, aby sprawdzić godzinę. Miałam jeszcze 2 godziny do rozpoczęcia lekcji, chciałam otworzyć okno, ale przypomniałam sobie słowa Marcos’a. Weszłam do garderoby aby wziąść mundurek. Wzięłam ubrania i wróciłam do pokoju, położyłam na krześle i usiadłam przy lustrze. Zaczęłam się przeglądać, dziewczyny w moim wieku malują się, a ja nie, może powinnam to zmienić ? Może jak dziś pojedziemy na zakupy to kupie jakieś kosmetyki tylko, że nie znam się. Może Olivia by mi pomogła, ona na pewno się zna zawsze ładnie wygląda. Po chwili obudził się Devon, spojrzał na mnie, po czym uśmiechnął się, nie wiedziałam o co mu chodzi.

- Co? Dlaczego tak się uśmiechasz ?- zapytałam.

- Po prostu w nocy wtuliłaś się we mnie i to było słodkie z twojej strony. I tak przespałaś całą noc.- powiedział chłopak.

- Bardzo cię przepraszam.- powiedziałam.

- Nie musisz przepraszać, nic się nie stało przecież.- powiedział Devon.

Uśmiechnęłam się patrząc na chłopaka nieśmiało, po czym wzięłam ubrania i wyszłam z pokoju, poszłam do łazienki, aby się ogarnąć. Po 20 minutach wróciłam do pokoju, zaczęłam rozczesywać włosy zostawiłam je rozpuszczone Devon cały czas mnie obserwował.

- Ja teraz idę na śniadanie, chcesz coś ?- zapytałam.

- Nie, smacznego.- powiedział chłopak.

- Dziękuję.- powiedziałam.

Po czym wyszłam z pokoju i poszłam do kuchni, gdzie był już Marcos. Chłopak spojrzał na mnie.

- Ty już gotowa? Co tak wczas ? – zapytał Marcos.

- Nie mogłam spać, więc ogarnęłam się. Za ile jedziemy ?- zapytałam.

- Myślę, że tak za 30 minut.- odpowiedział chłopak.

- Moglibyśmy pojechać wcześniej? Umówiłam się z Olivią.- powiedziałam.

- Jasne, pamiętaj, że po szkole jedziemy na zakupy.- powiedział szatyn.

- Wiem pamiętam.- odpowiedziałam.

Zjadłam śniadanie i poszłam do pokoju.

- Zaraz pojedziemy, Marcos pójdzie zaraz do łazienki, więc możesz wyjść pomogę ci.- powiedziałam.

- Okej.

Wzięłam teczkę, miałam pewien plan, po czym wyszłam z pokoju. Marcos właśnie szedł do łazienki.

- A ty gdzie ?- zapytał chłopak.

- Do salonu, obejrzę sobie coś w czasie kiedy ty pójdziesz do łazienki.- powiedziałam.

- Okej.- odpowiedział.

Po czym wszedł do łazienki, a ja podeszłam do swojego pokoju, pokiwałam głową, aby Devon szedł chłopak podszedł do mnie, a ja podeszłam do łazienki. Nasłuchiwałam czy nie wychodzi z łazienki, Devon przyszedł, podeszłam do niego i spojrzałam.

- Gdy wyjdziesz poczekał chwilkę i zapukaj. Ja przyjdę zobaczyć kto to i zobaczę tą teczkę wezmę ją i to będzie dobry pomysł, bo Marcos nie będzie wypytywał skąd mam teczkę.- powiedziałam.

- Okej. Dzięki za przenocowanie, pa.- powiedział chłopak.

- Pa. Jeszcze raz dziękuję.- powiedziałam.

Po czy chłopak mnie przytulił, otworzyliśmy delikatnie drzwi i zamknęłam, położyłam teczkę pod drzwiami i poszła do salonu, gdy już byłam w salonie Devon zapukał tak jak się umówiliśmy. Poszłam do drzwi po teczkę, musiałam otworzyć drzwi. Gdy zaczęłam iść do salonu z łazienki  wyszedł Marcos.

- Co to ? – zapytał chłopak.

-Nie wiem, ktoś zostawił to pod drzwiami.- powiedziałam.

Po czym otworzyłam teczkę i zaczęłam czytać. Marcos był zainteresowany teczką, wziął papiery i zaczął czytać, gdy przeczytałam kartki, łzy spłynęły mi po policzkach znowu,  to nie było udawane. Nie wiem czemu to wywołuje takie emocje u mnie. Marcos był zdziwiony, czytał kartki, ale było widać, że jest zdziwiony nawet bardzo tym co tam pisze gdyby nie dowody nie uwierzył by. Milczałam, nie wiedziałam co powiedzieć nie chciałam wydać, że już to wiem, ale też sama nie wiedziałam co powiedzieć, gdy to czytałam czułam niepokój. Marcos spojrzał na mnie, po czym otarł moje łzy, a teczkę położył na stole.

- Spokojnie Emily. To musi być jakaś pomyłka.- powiedział chłopak.

Dobrze wiedziałam, że sam w to nie wierzy, były dowody, mocne dowody, które potwierdziły to wszystko.

- Naprawdę w to wierzysz ? Wszystko jest udowodnione. Co teraz ? Są tutaj i nawet nie wiadomo czego chcą, czy przylecieli w sprawie interesów czy może coś odemnie chcą.- powiedziałam.

- Uspokój się, nawet jeśli przylecieli tutaj do ciebie, nic ci nie zrobią. Ja już tego dopilnuj, obiecuje.- powiedziała Marcos.

- Dziękuję. Jedziemy już ?

- Tak, chodźmy.

Ubraliśmy się, chłopak wziął mój plecak i wyszliśmy z mieszkania, Marcos zamknął drzwi i udaliśmy się do samochodu. Po kilkunastu minutach byliśmy już na parkingu szkolnym. Chciałam wziąć swój plecak, ale chłopak wziął go.

- Mogę sama go wziąść.- powiedziałam.

- Nie możesz się przemęczać, plecak jest ciężki. Zaniosę ci go do klasy.- powiedział szatyn.

Spojrzałam mu w oczy i uśmiechnęłam się, ze łzami w oczach, bałam się. Co jeśli przyjechali po mnie ? A jeśli chcąc mnie zabić ? Odrazu posmutniałam, Marcos to zauważył.

- Emily, spokojnie nie musisz się nimi martwić.- powiedział.

Po czym przytulił mnie, potrzebowałam tego. Nie mogę się zebrać, ta cała informacja przygnębiła mnie, po chwili poszliśmy do szkoły. Udaliśmy się do mojej klasy, Olivia odrazu do mnie podbiegła i mocno mnie przytuliła.

- Uważają trochę, rana jest jeszcze świeża.- powiedział chłodno chłopak.

- No tak zapomniałam , przepraszam bardzo.- powiedziała przejęta blondynka.

- Nic się nie dzieje.- odpowiedziałam.

Chłopak postawił plecak przy mojej ławce i poszedł a ja zostałam z Olivią w klasie, usiadłyśmy w ławkach, dziewczyna patrzyła przez dłuższy czas bez słowa na mnie, po chwili odezwała się.

- Dlaczego go zastawiałaś ciałem ? Jesteście razem? A może kochasz go, a on o tym nie wie?- zapytała dziewczyna.

- Co? Nie. Jest dla mnie ważna osobą, sama nie wiem czemu go zasłoniłam, nie myślałam nad tym co robię. Zmieńmy temat.- powiedziałam.

- Okej, rozumiem.

- Co robisz dziś po szkole ?- zapytałam.

- W sumie to nic, a czemu pytasz ?- zapytała blondynka.

- Dziś po szkole jadę na zakupy z Marcos’em i chciałabym kupić coś do makijażu, wszystkie dziewczyny w moim wieku się malują, a ja nie. A ty pięknie wyglądasz zawsze w makijażu i pomyślałam, że doradziła byś mi.

- Dziękuję bardzo, ale ty nie potrzebujesz makijażu, jesteś naturalnie bardzo ładna.

- To na ciebie chłopacy lecą, a nie na mnie, może makijaż coś zmieni. To co chcesz mi pomóc?- zapytałam.

- Dalej uważam, że jesteś ładna, ale pomogę ci. Chłopacy nie lecą na ciebie, bo obawiają się Marcos’a. Dowiedziałam się o nim co nieco i sama się im nie dziwię.- powiedziała dziewczyna.

- Przesadzasz.

Po czym do klasy przyszedł Leo, podbiegł do nas i mnie przytulił. Po czym usiadł obok i zaczęliśmy rozmawiać, po chwili zadzwonił dzwonek na lekcje. Po 10 minutach przyszedł nauczyciel, zaczął sprawdzać obecność i zatrzymał się na mnie.

- Panna Emily odpoczywała przez dwa tygodnie, w takim razie zapytam cię dziś. Gdy sprawdzę obecność.- powiedział mężczyzna.

Nie byłam w ogóle przygotowana, przepisywałam notatki, ale nie przykładałam uwagi do tego przedmiotu, bo nauczyciel nigdy nie pytał. A tu akurat musiał dziś mnie zapytać? Przecież ja tego nie zaliczę, nauczyciel sprawdzał dalej obecność, gdy już skończyły zwrócił się do mnie.

- Panna Smith proszę do tablicy.- powiedział mężczyzna.

Wstałam i podeszłam do tablicy, mężczyzna zadał mi pytania, a ja na żadne nie znałam odpowiedzi, byłam pewna, że tego nie przerabialiśmy jeszcze.

- Przepraszam, ale chyba tego jeszcze nie omawialiśmy. – powiedziałam.

- Omawialiśmy, gdybyś była w szkole, a nie leżała w domu i nic nie robiłaś wiedziałabyś. Znasz odpowiedź czy nie ? – zapytał nauczyciel.

- Nie.- odpowiedziałam.

- W takim razie niezliczone. Ktoś tu sobie chyba za dużo pozwolił.- powiedział nauczyciel.
                               ~•~

•My Guardian  Marcos•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz