Rozdział 2

69 6 1
                                    

Dwa tygodnie później Yoongi przyszedł do szkoły ledwo żywy. Psychiatra kazał powoli odstawiać mu leki więc tak robił, niestety skutkowało to zmęczeniem, bólami głowy i tym podobnymi. Musiał jednak przyjść do szkoły, musiał zobaczyć Jimina.

Pech chciał, że ni stąd ni z owąd pani na wychowawczej zaczęła temat matek. Cała klasa opowiadała o tym jaki to świetny mają oni kontakt ze swoimi rodzicielkami i tylko on i Jimin siedzieli patrząc się na siebie nawzajem jak na idiotów. O ile Yoon nie miał jeszcze najgorzej, mama traktowała go oschle i obwiniała o odejście ojca, to przeczuwał, że u młodszego jest gorzej.

- Też masz jakiś większy problem z mamą? – spytali się w jednym momencie po czym obydwoje cicho się zaśmiali. Szybko jednak twarz Jimina znowu się zachmurzyła, a on tylko kiwnął głową.

- Ja też – mruknął starszy.

Nie wiedzieli o tym ale obydwu im zrobiło się trochę przykro po tej lekcji, Yoongi nawet przeklinał w myślach wychowawczynię, że zaczęła drażliwy temat. Dobrze, że nie o ojcu.

<><><><><><>

- Jimin nie ma matki wiecie? – dotarło następnego dnia do uszu Yoongiego mimo słuchawek. Tą przerwę akurat spędzał sam gdyż jego kolega gdzieś poszedł. Teraz już wiedział gdzie. Chłopak podniósł głowę i zobaczył wspomnianego rudego chłopaka oraz dwójkę dobrze mu znanych szkolnych gangsterów – Taehyunga i Jungkooka.

- Może jego matka ma raka mózgu i nie chciał się chwalić – dodał Jungkook po czym się zaśmiał. Nie trzeba było się przyglądać żeby zobaczyć, że Jiminowi zrobiło się przykro. Chciał stąd jak najszybciej wyjść jednak dwójka dręczycieli zablokowała mu drogę, a Taehyung po chamsku zdeptał mu jego dotychczas czyste buty. Yoongi nie przepadał za takimi kłótniami jednak często stawał w obronie słabszych, bo argumentów mu nie brakowało. Przynajmniej teraz bo rok temu by tego nie powiedział. Zdjął słuchawki zostawiając je na szyi po czym powoli zaczął wstawać. Teraz wzrok wszystkich spoczął na nim. Jak w każdej innej sytuacji w takim momencie by zesztywniał i nie mógł wydobyć głosu tak teraz stanął za Tae i Kookiem i powiedział:

- To aż dziwne, że ty chciałeś pochwalić się, że twoja matka zabrała cię z okna życia okazując ci litość

Jego wypowiedź wywołała śmiech i inne okrzyki na korytarzu.

- Wiem, że zazdrościsz mu butów, ale jak mu je ubrudzisz to nie sprawi, że ty takie dostaniesz  - tym razem zwrócił się do Taehyunga wywracając przy tym oczami. 

- Wiem, że zazdrościsz mi psychiki ale jak mi ją zepsujesz to twoja się nie naprawi – zapiszczał Jungkook po czym obydwoje się zaśmiali.

- Wracaj do psychiatryka pokemonie -  poradził mu Tae wrednie się uśmiechając. 

- Luz, nie ma sprawy – odparł po czym wyminął chłopaków i stanął przy Jiminie – Chodź – mruknął przyglądając się jego twarzy. Był pewien, że nic nie widział przez łzy, które jeszcze cudem nie wypłynęły mu z oczu, jednak kiwnął głową, a żaden z dręczycieli nie ważył się nawet odezwać.

Dopiero gdy minęli drugi zakręt oddalając się od tłumu, Jimin się odezwał.

- Dz-dzięki...- otarł szybko oczy palcami odganiając tym samym łzy. 

- Nie ma za co, nie słuchaj ich, miałem przez nich piekło w zeszłym roku. Gadają same głupoty.

- Ładnie to się tak stawiać starszemu? – Taehyung popchnął Yoongiego na drzwi jednej z kabin w męskiej toalecie. – Nawet nie potrafisz sformułować zdania – złapał go za kołnierzyk koszuli, a w tym czasie Jungkook zapalił papierosa. Ich ofiara tylko się skrzywiła, a jego wzrok z powrotem powędrował na Tae. – Jesteś aspołecznym śmieciem – parsknął, a Jungkook wybuchnął śmiechem.

First Best Choice || YoonminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz