18

91 8 5
                                    

Jak będą to będą, i się doczekaliśmy.

-"Wiesz, że ci wybaczyłam."? Nie zasłużyłem na to, potraktowałem cię okropnie So. Jestem kretynem.-Mówiąc to Han spuścił głowę w akcie wstydu.

-Nie ma dla mnie czegoś takiego jak zasłużone, lub nie. Liczy się to czy zależy nam na tych osobach na tyle.-Uśmiechnęła się podnosząc podróbek chłopaka.

-Jedno i to samo, nie powiniene...-Urwał.

-Nie zrozumiałeś Jisung, mi... zależy na tobie.-Mruknęła speszona.

-Ale, że ty i ja? Znaczy ja ty... znaczy, mogę kolejną szansę? Tym razem nie zawiodę, obiecuję na Chana.-Zasalutował rozpromieniawszy.

-Tak, to znaczy, że możesz, gałganie.-Roześmiała się roztrzepując mu włosy, które i tak były w nieładzie.-Tęskniłam idioto.-Dodała ciszej.

-Ja też kwiatuszku. Przepraszam, za to ostatnie, to naprawdę nie tak jak myślisz. Nie mam nikogo poza tobą.-

-Więc jak? Hm?-Zgrywała nieprzekonaną, gdy w jej wnętrzu odgrywał się istny Armagedon.

-Od początku... Ten stanik, czy cokolwiek to było należał do Aish, muszę go wydać.-Przekręcił oczami.-Do Chana, w zasadzie to prezent dla Dayoun. Zostawił go u mnie w torbie papierowej, nie wiem czy to zauważyłaś w tym swoim akcie zazdrości.-

-Nie byłam zazdrosna. A to pierwsze jest lekko słabą wymówką, nawet jeśli do kogoś innego, to przecież "nadzieja na nic".-Skłamała, tak naprawdę łyknęła wszystko co powiedział.

-Byłaś, kotku. Jeśli chcesz możemy iść do nich teraz i zobaczysz, że jej go daje, ale nie odpowiadam za sceny jakie zastaniemy.-Mrugnął zalotnie.-Z nadzieją... ekhm, chcę tego by nasza relacja szła na przód. No wiesz, do związku, ale wiem, że nie jestem prosty do obycia, a niestety nie przydzielili do mnie żadnej instrukcji obsługi. Musisz sama mnie rozpracować złotko.-Wyszczerzył ponownie zęby.

-Zaczynamy od początku, czysta karta.-

-Han Jisung, dla ciebie przystojniak, skarbie.-Podał jej rękę w akcie "poznania".

-Park Soyoun , amancie.-Uścisnęła dłoń śmiejąc się z dziecinności jej...no właśnie.

-Muszę cię o to spytać, bo nie wytrzymam. Czym my właściwie dla siebie jesteśmy?-Pytanie to spowodowało chytrą minę chłopaka, nie dobrze.

  -Jesteśmy nieszczęśliwie zakochanymi kochankami, jak Romeo i Julia. O, albo jak Ofelia i Makbet.-Widząc jej nieprzekonaną minę kontynuował.-Tak poważnie, nie wiem. Żywię do ciebie uczucia, ale jesteśmy dorośli i te związki muszą być pewne, to nie tak, że nie jestem. Po prostu do tej pory miałem dużo dziewczyn i chcę się ustatkować.-Mruknął

-Nie pasujesz mi do wizji męża, jesteś zbyt rozrywkowy.-To jedyne co przyszło jej na myśl po wypowiedzi Jisunga.

-A ty za nudna na żonę takiego lowelasa jak ja.-Pstryknął ją w czoło.

-

Deja Vu \\ Han JisungOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz