6 🌷

547 24 8
                                    

Jak król Piotr postanowił, tak zrobiliśmy.
Zamek Miraza mieliśmy zaatakować już tej nocy, więc trwały bardzo intensywne przygotowania. Nieważne gdzie bym poszła, wszędzie krążyli narnijcy rycerze. Jedni dopracowywali broń, inni ćwiczyli a jeszcze inni wszystko nadzorowali.
Razem z Łucją i Zuzką usiadłyśmy na trawie przed kopcem rozmawiając, i oglądając przygotowania.

Łagodna opowiadała właśnie o tym jak starała się spławić chłopaka na peronie przedstawiając się jako Wanda, gdy z kopca wyszedł Edmund który również pomagał w nadzorowaniu przygotowań narnijskiej armii. Rozmawiał z faunami, potem podszedł do centaura i sprawdzał stan broni. Był bardzo skupiony na tym co robi, lekko przygryzał dolną wargę a włosy miał roztrzepane w każdym możliwym kierunku. Wyglądało to bardzo uroczo. Centaur coś do niego powiedział a brunet uśmiechnął sie w onieśmielający sposób pokazując wyższość i rozbawienie. Po chwili jego wzrok spoczął na mnie a ja zdając sobie sprawę z tego, że od dłuższego czasu się nie niego patrze, przeniosłam szybko spojrzenie na swoje palce. Policzki zaczęły mnie piec i prawdopobnie wyglądałam jak dorodny pomidor.

- Rosie ja wiem że mój brat jest ciekawszy niż my ale długo jeszcze będziesz mu sie tak przyglądać? Bo mam ci  naprawdę sporo do opowiedzenia.- spytała Łucja siedząc obok i ruszając sugestywnie brwiami.

- przecież ja mu sie nie przeglądam! Po prostu sie zamyśliłam, wybacz.-

- jasneee tłumacz się.-

- wasze wysokości- podszedł do nas karzeł kłaniając się.
-król Piotr prosi was do kamiennego stołu aby ustalić szczegóły ataku.- po tych słowach udał się w stronę miejsc treningowych.

Wchodząc do skalnego pomieszczenia przejechałam wzrokiem po całej sali. Następnie stanęłam pod ścianą skąd miałam idealny widok na króla sprawiedliwego który znajdował sie dokładnie naprzeciwko.

- Weźmiemy połowę wojsk. Edmund z Rosie polecą pierwsi na gryfie, żeby następnie dać sygnały reszcie. Następnie ja razem z Kaspianem i Zuzą przylecimy i pobiegniemy otworzyć bramę. Musimy robić to bardzo ostrożnie żeby zaatakować ich z zaskoczenia. Edek da znak latarką Arni która będzie czaiła się przy lesie, że mogą wejść. Zaatakujemy, przejmiemy zamek i wyzwolimy Narnię. Wszystko jasne?-
wszyscy przytaknęliśmy, nie  licząc Kaspiana który powtarzał nam że to samobójstwo i nie damy rady.
Jego słowa jednak na nic się zdały gdyż wieczorem wszystko było już gotowe.

Tak jak ustaliśmy najpierw miałam lecieć ja z Edmundem.Ubrałam zbroje z logiem złotego lwa a włosy spięłam w wysokiego kucyka, zostawiajac kilka pasemek. Chwyciłam miecz i wybiegłam przed kopiec gdzie czekał już brunet przy gryfie.

- gotowa?- spytał gdy podeszłam bliżej. Wzięłam głęboki wdech aby trochę się uspokoić.
- zawsze.- prawda jest taka że stres zżerał mnie od środka. W końcu to tak naprawdę pierwsza bitwa w moim życiu. Jednak nie dałam niczego po sobie poznać a przynajmniej mam taką nadzieje. Trochę pocieszała mnie myśl, że jesli umrę to przynajmniej z klasą, jako obrońca magicznych stworzeń. Taa bardzo pocieszające, jednak trzeba być optymistą prawda?

Edmund chwycił mnie w tali sadzając na zwierzęciu a następnie sam usadowił się za mną. Pod wpływem jego dotyku po moim ciele przebiegł przyjemny dreszcz a policzki zaczęły płonąć. Na całe szczęście było już ciemno i mam nadzieje że nikt tego nie zauważył. Sama nie wiem co się ze mną dzieje ale moje ciało jest wyczulone na jego dotyk.

Gryf wzbił się w powietrze lecąc w stronę zamku. Było to tak niezwykłe uczucie lecieć nad lasami na magicznym stworzeniu, że miałam ochotę płakać ze szczęścia. Co prawda lecimy na bitwę, ale w momencie lotu wszystko przestało mieć znaczenie. Mam nadzieje że kiedyś będę mogła to powtórzyć, ale w lepszych okolicznościach.

Well... Maybe i like you// EDMUND PEVENSIE🌷Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz