11🌷

298 21 2
                                    

Piotrek chodził po komnacie tam i z powrotem. Widać było, że strasznie stresuje się pojedynkiem.

- spokojnie Piotruś, rozłożysz go na łopatki.- blondyn uśmiechnął się lekko w moją stronę. Jednak uśmiech ten był nieszczery i wymuszony. Przykro patrzy się na ważną dla nas osobę która jest w takim stanie z wiedzą, że nic nie da się zrobić.

- powinieneś się przespać, jutro ważny dzień.- na moje słowa przystanął na chwile.

- a jeśli nie dam rady? Co jak..-

- dasz radę, jesteś silniejszy, sprawniejszy i lepszy od Miraza. Uwierz mi jestem pewien że wygrasz.- odrzekł Edmund klepiąc brata po ramieniu.

- a teraz do spania blond królewno.- wszyscy z wyjątkiem króla wielkiego zaśmialiśmy sie szczerze.

Na również postanowiłam się już położyć. Odczuwałam dziwny niepokój i sama ogromnie stresowałam sie tym wszystkim, jednak nie chciałam dodatkowo zamartwiać innym. Czułam że w najbliższym czasie coś się wydarzy..





-różyczko, musisz wstać. Już czas abyś poznała prawdę.- usłyszałam głos tuż przy moim uchu. Uchyliłam lekko powieki rozglądając się po pomieszczeniu, jednak właściciela głosu nigdzie nie było.

-chodź za mną, chodź a dowiesz się kim jesteś.-

- kto mówi?- szepnęłam zdenerwowana cały czas skanując wzrokiem pomieszczenie. Przeszły mnie ciarki a w ustach zaschło.

Albo śnie, albo jestem mocno pierdolnięta.

Uszczypnęłam się dla pewności. Cholera to nie sen, to oznacza ze jestem wariatką która słyszy głosy. Ale chwila.. różyczko? Przecież tak mówiła na mnie tylko jedna osoba.

- tata?- głos mi drżał.

- chodź za mną różyczko.- poznawałam ten głos, należał do mojego ojca.
Wstałam powoli cały czas przyglądając się otaczającej mnie ciemności.

-gdzie jesteś?- głos mi się załamał. Jeśli ktoś sobie żartuje przysięgam że nie dożyje jutra.

Usłyszałam szum na korytarzu. Coś w środku kazało mi kierować się w tamtą stronę. Zaczęłam powoli kierować się w stronę wyjścia z kopca.

-jeszcze trochę kochanie.- słyszałam co kilka kroków.

-jeszcze tylko troszkę..-

Weszłam w gęste krzewy, było potwornie zimno a całe moje ciało pokryło się gęsią skórką, jednak nie zwracałam na to uwagi. Najważniejszy był mój ojciec.

podczas próby przedostania się przez chwasty ręką zahaczyłam o coś ostrego. Poczułam intensywnie pieczenie a następnie ciecz spływającą z mojej nogi. Syknęłam cicho idąc dalej. Na opatrzenie tego będzie jeszcze czas.

w końcu wyszłam na udeptaną leśną drogę. Obróciłam się kilka razy wokół własnej osi jednak w ciemności nie mogłam nic dostrzec.

-tato!-

- różyczko..- zza drzew wyszedł człowiek. Miał ciemne lekko siwe już włosy i brązowe ciemne oczy. Jego sylwetkę otaczało dziwne światło przez które mogłam lepiej mu się przyjrzeć chociaż stał daleko.

-tata?!- krzyknęłam a oczy momentalnie zaszły mi łzami. To dzieje się naprawdę? Jeśli to jednak sen nie budźcie mnie.

Pobiegłam przed siebie najszybciej jak umiałam i z całej siły wtuliłam się w mężczyznę.

- tato ale jak.. przecież ty..-

-cii , pora abyś poznała prawdę kwiatuszku, jednak to nie ja mam za zadanie ci ją przekazać. Pamiętaj że jesteś silna i bardzo mądra. Poradzisz sobie z każdymi trudnościami kochanie. Ja zawsze będę przy tobie.- odsunął mnie od siebie lekko wskazując na miejsce w którym znajduje się moje serce.

- o tutaj. Bardzo cie kocham różyczko.-
Miałam tyle pytań które chciałam zadać, tyle słów które chciałam wypowiedzieć, jednak z moich ust wyszło tylko krótkie:

- ja też cię kocham.- nic więcej nie mogłam z siebie wrzucić. Płakałam, bardzo płakałam. Ze szczęścia przez spotkanie z człowiekiem którego kocham najbardziej na świecie oraz ze smutku, ponieważ część mnie czuła że spotkanie to zaraz dobiegnie końca i już nigdy się nie powtórzy.

Zamknęłam oczy tuląc ojca jeszcze mocniej. Po kilku minutach poczułam jak delikatnie wyswobadza się z moich objęć, nie chciałam jednak patrzeć jak odchodzi. To by było za dużo.

Teraz już nie płakałam, pojedyncze łzy spływały mi po policzkach lecz na moich ustach pojawił się uśmiech. Te minuty spędzone z ojcem sprawiły mi niewyobrażalną radość, a słowa które do mnie wypowiedział krążyły mi po głowie.

- witaj najmilsza.- usłyszałam za sobą. Odwróciłam się powoli a moim oczą ukazał się potężny lew. Przypomniałam sobie co opisywały mi siostry Pevensie, to Aslan.

- Przybyłem, aby odpowiedzieć na wszystkie twoje pytania i opowiedzieć historię, którą powinnaś znać już od dawna.-

Siedziałam na brudnej ziemi wpatrując się w lwa i z niecierpliwością wyczekując jego kolejnych słów.

- zapewne zastanawia cię teraz, czy spotkanie z tym ojcem było prawdziwe i jeśli tak, czemu trwało tak krótko. Otóż twój ojciec znajduje się teraz w mojej krainie położnej na końcu świata, a w Narni przebywać mógł nie więcej niż dziesięć minut. Jednak chciał on abyś poznała prawdę o sobie..- zwierze przerwało na chwile budując napięcie

- wszystko zaczęło się dokładnie czterdzieści sześć lat temu, gdy telmarowie przejęli Narnię. Wojska narnijskie napadły na wrogów próbując odbić swój kraj. Na ich czele stał nie kto inny niż twój ojciec, generał mej Arni. Trzy lata przez napadem urodziła mu się córka. Gdy Telmarowie stali się ogromnym niebezpieczeństwem twój ojciec rozkazał twej matce ucieczkę z tobą do krainy w której żyłaś do teraz. Dla ciebie od tego czasu minęło zaledwie jedenaście lat.. - zaczęłam ciężko oddychać, powoli przyswajając słowa Lwa..
Teraz nagle wszystko zaczęło nabierać sensu, książki, poczucie że skądś znam to miejsce i ta dziwna pustka towarzysząca mi przez całe życie.

- twój ojciec urodził się w Narni, jednak kilka razy przebywał w świecie ludzkim gdzie poznał twą matkę. Ostatni raz spotkać go tam można było gdy skończyłaś dwa lata. Jeśli chodzi o jego smierć.. cóż. Został brutalnie zamordowany na polu bitwy przez ojca Miraza. Odszedł jednak spokojny wiedząc że wypełnij zadanie. Od tamtego momentu w Narni krążyła przepowiednia o córce wielkiego generała, która razem z czworgiem władców przybędzie do Narni zwalczając zło i dokańczając dzieło swego ojca. -

- to.. ale przecież, przecież to niemożliwe.. - szeptałam

- jesteś ich ratunkiem najsłodsza, promyczkiem nadzieji wielu narnijczyków. A teraz przyszedł ten czas.. czas w którym będziesz musiała wypełnić swoją role, dokończyć dzieło swojego ojca. Wierze że ci się uda..- oczy zaczęły mi się zamykać, poczułam ogromną senność, już po chwili była tylko ciemność..




.......................................................................................


hejjj wiem wiem rozdział jest krótki ale i bardzo istotny, nie martwicie się w następnych relacja Rosie z Edmundem znów będzie się rozwijać. Buźki

Well... Maybe i like you// EDMUND PEVENSIE🌷Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz