12🌷

384 27 10
                                    

Wstałam gwałtownie oddychając szybko i nierówno. Rozglądałam się po pomieszczeniu gdy powoli docierały do mnie nocne wydarzenia. Na Aslana..

- emm, Rosie wszystko dobrze?- obok mnie pojawiła się Łucja, ja w tym czasie starałam się wyrównać oddech.

- tak, tak ja tylko.. miałam dziwny sen.-

- ale.. ty krwawisz.- spojrzałam na nią z niezrozumieniem. Brunetka wskazała na moją odkrytą nogę, na której znajdowała się zaschnięta już krew.

To oznacza że to nie był sen, to wszystko stało się naprawdę..

- to nic takiego.- zaśmiałam się sztucznie. W rzeczywistości chciało mi się płakać. Z jednej strony byłam wdzięczna za spotkanie z ojcem ale z drugiej cholernie bolał mnie fakt, że więcej go nie zobaczę.

- jak to nic takiego?! Musimy to opatrzeć.-

- nie Łucja, naprawdę..-

- co się dzieje?- do pomieszczenia wszedł Kaspian, a tuż za nim Edmund.

- nic takiego, po prostu..- nie zdołałam dokończyć zdania gdy odezwala się Łucja.

- Rosie krwawi noga, ma spore rozcięcie.- po tych słowach Dwójka brunetów natychmiast znalazła się przy mnie.

- promyczku jak to się stało?- zauważyłam kontem oka jak Edmund zaciska mocno szczękę. Jednak myśli odnoście sprawiedliwego musiały polecieć na dalszy plan, teraz jedyne o czym myślałam to przepowiednia, Aslan i mój ojciec.

- byłam na spacerze, to nic wielkiego. Żyje? Żyje. Nie na się co martwić.- błagałam w myślach aby wszyscy stad poszli. Uwielbiam ich towarzystwo ale muszę to wszystko przemyśleć, w samotności.

- nie wygłupiaj się Rosie, ja to opatrzę.- Edmund podszedł do mnie opuszkami palców przejeżdżając po mojej nodze. dotknął ranę znajdująca się  lekko pod kolanem, później jechał w górę dotykając skóry tuż obok rozcięcia. Dojechał do wewnętrznej części uda. Automatycznie zrobiło mi się gorąco a serce zaczęło bić dużo szybciej niż wcześniej.

Wiem, miałam odłożyć Edmunda na dalszy plan ale to nie jest takie proste, gdy ten jeździ mi łapą po nodze.

- nie mam dwóch lat Edmund, przeżyje.- brunet wywrócił oczami na mój tekst ale koniec końców i tak zadbał o moje rozcięcie.

- nie ma za co- wstał puszczając mi oczko.

- zrobiłabym to lepiej.-

- serio Rosie? Serio?-

-nie no już dobra, nie będę taka. Dziękuje mój królu.- na moje słowa na twarzy Sprawiedliwego pojawił się ten jego chytry uśmieszek.

- mogłabyś się tak do mnie zwracać cały czas-

-niedoczekanie.-

- Miraż juz przybył.- Do Komnaty wleciał Piotrek. Wyglądał jakby zaraz miał zemdleć ze stresu. Wstałam i  podeszłam do blondyna kładąc mu rękę na ramieniu.

-spokojnie Piotruś, dasz radę. On nie ma z tobą żadnych szans.- uśmiechnął się smutno.

- dziękuje.-

-dobra, dość tego. Musisz się przygotować.- wtrącił się Edmund odciągając mnie lekko.

- a co, zazdrosny?- Łucja poruszała sugestywnie brwiami za co spiorunowałam ją wzrokiem. Teraz jej się wzięło na swatki.

- co, ja.. nie! Po prostu Piotrek ma jeszcze dużo do zrobienia a Rosie po..-

- jasne braciszku, tłumacz się.- szatynka zaśmiała się zeskakując z łóżka.

Well... Maybe i like you// EDMUND PEVENSIE🌷Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz