Jeśli kiedykolwiek ktokolwiek powiedział wam że Londyn jesienią jest niesamowity, kłamał. Chyba że chodziło mu o niesamowicie pochmurny. Biegłam właśnie przez ulice miasta, po drodze przepychają się i wpadając na przechodniów co oni komentowali niegrzecznymi uwagami, jednak tym momencie mało mnie obchodziło. Kierowałam się w stronę peronu, skąd za dokładnie trzydzieści dwie minuty miał odjechać mój pociąg do szkoły. Po drodze wbiegłam w kałuże i przeklinając w duchy starałam się nie zwracać uwagi na przemoczone buty i spódnicę. Jakby tego było mało na twarzy poczułam krople słonej, deszczowej wody, a wiatr doszczętnie zniszczył ułożone przeze mnie włosy. Podbiegłam pod wejście na dworzec, zatrzymując się na chwilę aby wziąść głeboki wdech. Raz się żyje.
Weszłam do budynku, moje kroki odbijały się echem po kamiennej podłodze, a dookoła wszędzie roiło się od żołnierzy, no ale w końcu byliśmy w stanie wojny. Wypatrywałam z daleka ciemnej rozczochranej czupryny dziewczyny, z którą miałam spędzić nastepne kilka miesiecy w szkole z internatem dla kobiet. Rozglądałam się chwilę gdy usłyszałam za sobą męski, dobrze znany mi już głos.
-Rose to ty? Hej Rose, czekaj! - westchnęłam w duchu, starając się ukryć zdenerwowanie które pojawiło się na mojej twarzy.
Odwróciłam sie poprawiając moje lekko kręcone blond włosy i spojrzałam na blondyna stojącego pare metrów ode mnie z miłym uśmiechem.
Mike był moim przyjacielem od dłuższego czasu, jednak cóż.. ostatnio nie dało się nie zauważyć że zainteresował sie moją osobą w trochę inny sposób.Chłopak był naprawde w porządku, ale niezbyt zaliczał się do mojego typu faceta, a dodatkowo czasami potrafił być naprawde irytujący, no ale cóż, czasami dla niektórych po prostu słowo "nie" w takich przypadkach nie istnieje.
- jak leci? - spytałam gdy podszedł bliżej
- dobrze, czekałem na ciebie. Uroczo wyglądasz w tym mundurku.- skrzywiłam się lekko na te słowa, i niezręcznie odwróciłam wzrok, a moje myśli pędziły zastanawiając się jak najlepiej odpowiedzieć żeby go spławić.
-wiem- zaśmiałam się lekko w myślach uderzając się w czoło. lepszej odpowiedzi nie mogłam podać.
Jedynym plusem nowej szkoły był fakt że dziewczęta i chłopcy chodzą do osobnych budynków i nie mają ze sobą zbytniej styczności więc kto wie, może Mike odkryje że jest gejem?
- Widziałeś Allison?- przerwałam niezręczną ciszę butem stukając rytmicznie o posadzkę.
- hejka moje słoneczka! - wrzasnęła mulatka podbiegając do nas i rzucając mi się na szyje.
Moje zbawienie przybyło
Wszyscy udaliśmy sie na peron
Gdy dotarliśmy usiadłam i wyjęłam z torby książkę. Opowiadała ona o przeróżnych stworach żyjących w pięknej magicznej krainie. Takiej w której wszystkie problemy znikają i jedyne co się czuje to niewyobrażalne szczęście.
Moi przyjaciele kilka razy wyśmiali to co czytam jednak nie zraziło mnie to ani trochę. Te książki zostawił mi tata, a przynajmniej tak twiedzi moja matka. Ja nie pamietam go prawie wcale. Czasem w głowie odblokują mi się wspomnienia z nim, jednak jest to potwornie rzadko .jedynie co wiem o nim od matki, to że zmarł w wypadku kiedy miałam 3 lata, że kochał czytać i opowiadać o krainach których nie ma na mapie. Inni mieli go za wariata jednak ja uważam ze każda historia ma w sobie ziarnko prawdy. Może chodzi o życie po śmierci a może naprawdę istnieje takie miejsce..? Jesli tak to ciekawe jak tam jest..
- Rosie halo słuchasz mnie?-- wybacz Alison, zamyśliłam sie - mruknęłam oglądając okładkę książki. Był tam narysowany piękny dostojny centaur z mieczem w dłoni.
- jasne znowu myślisz o tych swoich ludzio -
koniach i innych dziwadłach, żadna nowość.Idę z Mike'm kupić coś do jedzenia przez wyjazdem, idziesz z nami? -
- nie, zostanę i poczytam- odpadłam otwierając książkę na miejscu w którym leżała szaro - biała zakładka.- jak wolisz-
- zaraz wrócimy Rosie. Nie stęsknij się za bardzo - Mike podszedł następnie odgarniając mój powiewający lekko na wietrze kosmyk włosów za ucho i cmokając w czoło. W głowie już zdążyłam zwyzywać wszystkich i wszystko dookoła. To tak strasznie męczące i niekomfortowe gdy mój najlepszy przyjaciel stara się o coś więcej. Modliłam się aby ten koszmar w końcu się skończył.
- jasne, cześć.- mruknelam zatapiając się w ukochanej lekturze.
ᥫ᭡
Zaczynałam właśnie kolejny rozdział gdy poczułam jakby ktoś uszczypnął mnie w bok. Wstałam obracając się wokół własnej osi jednak nikt nie był tak blisko aby mnie chociażby dotknąć. Po chwili poczułam bardzo mocny wiatr przez który plakaty zaczęły wirować powietrzu. Chwile później dołączyły do nich cegły a budynek zaczął się rozpadać.Moje serce gwałtownie przyspieszyło. Zaczęłam się cofać i szukać drogi ucieczki. Następnie nadjechał pociąg ale nie zatrzymywał się, a za nim można było dostrzec.. morze?
Po całym moim ciele przyszły ciarki. Czy ja umieram? co się dzieje?
Po chwili pociągu już nie było. Peronu tez zresztą nie. Był ciemny tunel. Pomimo ogarniającego mnie niepokoju udałam się powoli w stronę z której dochodziło lekkie światło. Cały czas rozglądałam się za siebie z poczuciem że ktoś mnie śledzi. Cóż. Jest kilka opcji. Albo jestem zwyczajnie szurnięta, albo umarłam, albo w ostateczności zadziały się tu jakieś paranormalne zjawiska. Jednak po głębszym zastanowieniu się wymyśliłam jeszcze jeden najbardziej niewiarygodny a zarazem najbardziej odpowiadający mi w tym momencie powód. Jestem w krainie z moich książek. Nie wiem jak, dlaczego, po co ale lepszego wytłumaczenia nie mam. Uszczypnęłam się lekko chcąc sprawdzić czy przypadkiem nie przysnęłam na peronie.- auć.- nie. To nie sen.
Tunel stawał się coraz jaśniejszy. Gdzieś z oddali usłyszałam szum fal a do moich nozdrzy dotarł piękny zapach świeżych kwiatów. Co dziwne nie czułam już towarzyszącego mi początkowo strachu i niepokoju. Teraz byłam spokojna i coś wewnętrznie mówiło mi, że jest tu bezpiecznie.
W końcu dostrzegłam plażę. Zrozumiałam że znajduje się w jaskini a tuż przede mną rozciąga się czyste morze. Gdy już jedną nogą wyszłam z ciemnego korytarza poczułam jak cały świat zaczyna wirować. Zatoczyłam się do tylu podtrzymując się dłonią na kamiennej ścianie. Miałam mroczki przed oczami, a ostatnim co słyszałam było:
- nie obawiaj się Różyczko, jestem przy tobie . - męski głos do złudzenia przypominający.. tata?
Po chwili przed oczami zastałam ciemność.
CZYTASZ
Well... Maybe i like you// EDMUND PEVENSIE🌷
RomanceGdy pierwszy raz go zobaczyłam miałam ogromną ochotę wydłubać mu oczy, a moja irytacja względem jego osoby nie znała granic. Lecz pewnej można by sądzić że zwykłej nocy poznałam go z innej strony, i od tego momentu wiedziałam że przepadałam. Choć do...