Leo całował z żarem, zaborczością i siłą, której nie potrafił wyjaśnić, chciał zapomnienia, chciał szybkiego, mocnego stosunku. Chciał już przestać myśleć o dziewczynie za ścianą. Kate pojękiwała pod nim zbyt cicho, więc wbił się w nią mocno, aż przesunęło się łóżko, krzyknęła jego imię, ale to nie był ten głos który, chciałby usłyszeć.
— Leo... za mocno — sapnęła, wbijając mu w ramiona paznokcie.
Zwolnił, aż w końcu doszedł, czując, jak się na nim zaciska. Znów złączył ich usta, czując smak wiśni, znając go na pamięć... kochał Kate. Kochał ją całym sobą, nie zniszczy tego dla chwilowego rozproszenia. Kate jest jak dom, do którego zawsze może wrócić, a Florence... kim jest Florence? Nikim. Nikim ważnym. Pewnie jakby ją raz zerżnął, to by szybko o niej zapomniał, ale nie był taki. To z blondynką, którą teraz trzymał w spoconych ramionach, pragnął założyć rodzinę, budował przyszłość, dzielił przeszłość. Ale kiedy myślał o czarnowłosej dziewczynie, jak czuł jej wzrok na sobie, jak wiele w tych oczach posiadała inteligencji, czujności i tajemnic, które pragnął odkryć.
Chciał ją zburzyć, zbudować od nowa.
— Leo słońce — zaśmiała się cicho Kate, spojrzał na nią z uczuciem. — Ledwo skończyliśmy, a ty już... — dotknęła jego członka.
Czuł, jak się czerwieni, bo to nie ona wywołała tę reakcję. Czuł, jakby ktoś go kopnął w brzuch. Blondynka już się pochylała by objąć go ustami, gdy on swoje zamknął. Próbował się skupić na jej dotyku, na cmoknięciach, na jej języku, na jej zapachu... Udało mu się dopiero za czwartym razem, gdy zmęczona Kate opadła na poduszki w spazmie orgazmu, a on opadł na nią, przykrył ich nagie ciała pościelą i w końcu zasnął.
⭐ ⭐ ⭐
Obudziły go poranne promienie słoneczne. Przeciągnął się, ostrożnie wychodząc spod śpiącej Kate, poszedł do łazienki wziąć szybki prysznic, ubrał się w dres, który trzymał tu na czarną godzinę. Kiedy wszedł do kuchni, poczuł rażący ból w klatce piersiowej, aż zabrakło mu powietrza. Florence miała słuchawki w uszach, pustym wzrokiem wpatrywała się w zegar, skubała skórkę przy paznokciu. Kiedy go zauważyła, wyprostowała się jeszcze bardziej, schowała słuchawki i znów była tą samą chłodną postacią bez emocji i wyrazu.
— Jadłaś? — zapytał ochrypłym głosem.
— Nie. Przygotuję sobie śniadanie w domu. Chcesz już wracać?
Glos miała zachrypły, jakby przepłakała całą noc, pod oczami widniały sińce, chciał tak bardzo w tym momencie ją przytulić, że... sam nie miał pojęcia co.
— Zjem śniadanie z Kate i możemy.
Przytaknęła i wróciła do obserwowania okna. Zacisnął szczękę, nawet nie popatrzyła na niego, ani w żaden sposób nie kontynuowała rozmowy, czuł takie wyrzuty sumienia, że ją tu ze sobą zabrał, że musiała oglądać to wszystko, że pewnie słyszała... że całą noc, gdy on się zabawiał, siedziała na niewygodnym krześle kuchennym.
Wyjął płatki i mleko, rozsypał je do dwóch misek, zastanawiając się, jak zagadać swoją ochroniarkę.
— Wiesz... że pingwiny mają kolana? — zapytał, fascynując się lejącym mlekiem z kartonowego opakowania.
— Mają też mniejszy mózg od oczu — dodała obojętnie.
— Super co? Prawie jak mój brat Louis.
Parsknęła śmiechem, a on poczuł lekką dumę, że do tego doprowadził.
— Czyli ty też skoro jesteś jego bliźniakiem?
— Nie jestem podobny. Jestem przystojniejszy.
Tym razem odwrócił się do niej, by mrugnąć okiem, a ona o boże, ona się uśmiechała, a w kącikach jej ust pokazały się małe dołeczki.
— Jasne pod warunkiem, że komuś się podoba strach na wróble. Czy jeszcze będziesz miał jakieś plany na dzisiaj? Mam coś do załatwienia.
Wzruszył ramionami.
— Nigdy niczego nie planuję, moje życie samo piszę historię.
— A mogłoby ci dziś napisać historię siedzenia w domu na dupie?
— Pod warunkiem, że mi zaśpiewasz.
Uśmiech znikł z jej twarzy. Cholera, już za nim tęsknił.
— Jednak nie mam nic do załatwienia.
Do kuchni weszła Kate, ubrana i umyta, uśmiechnęła się do Leo, podchodząc i łącząc ich usta w porannym pocałunku. Poczuł się niezręcznie, ale uśmiechnął się do Kate, która, gdy tylko się oderwała od chłopaka, zaczęła mówić.
— Florence to niesamowite, że zostałaś ochroniarką, w sensie jesteś dziewczyną i wyglądasz na taką drobną. Ja to bym się bała, że paznokcie połamię, jakbym miała komu przywalić — blondynka zaśmiała się ze swojego żartu, a Leo podał jej płatki. — No w sensie to mega odważne! Mam kolegę, co pracuje w policji, może chciałabyś go poznać? Przystojny i zabawny? Chętna?
Florence popatrzyła na Kate jak na idiotkę z taką niechęcią, że miał wrażenie, że wypali w jej głowie dziurę. Ale ostatecznie tylko zaprzeczyła ruchem głowy.
— Szkoda, jak zmienisz zdanie daj znać. A ty Leo? Może opowiesz Flo, mogę cię tak nazywać prawda? — nie czekała na odpowiedź. — Jak my się poznaliśmy? Bo to jest mega zabawna historia i od razu bum! Wielka miłość! Wiesz, to było....
— Wybacz, ale nie interesuje mnie twoje życie miłosne, twoi zdesperowani, samotni przyjaciele ani nic, co masz mi do powiedzenia. Jestem tu, bo Leo to mój klient, którego ochraniam, a nie po to, żeby wysłuchiwać twojego zgrzytania z rana.
Wstała z kpiącym uśmiechem, popatrzyła na pracodawcę i dodała.
— Proszę zjeść śniadanie i być gotowym za dziesięć minut. Będę czekać na korytarzu.
Gdy już była w progu kuchni mijając narzeczoną chłopaka zmierzyła ją zimnym spojrzeniem.
— Aha i na imię mam Florence, nie Flo — a potem odeszła jak królowa zła i mroku, którą zresztą była.
Leo odwrócił się plecami do narzeczonej, by nie zobaczyła błąkającego się uśmiechu po jego twarzy. Kate westchnęła głośno, nerwowym ruchem przeczesując włosy.
— Pozwolisz jej na to wszystko?
— Kate po pierwsze to ty zachowałaś się niemiło wobec niej. Po drugie rozmawialiśmy o tym. Jak postanowi Hermes, tak się dzieje i koniec kropka, gdyby stwierdził, że koniec świata ma być jutro to pewnie i to by się zadziało. A co do ciebie... zachowujesz się ostatnio mega dziwnie.
Dopiero teraz spojrzał na blondynkę, która pochylała głowę nad miską przemokniętych już płatków śniadaniowych.
— No bo... czuję, że oddalamy się od siebie. Denerwuję się, niby mam ten pierścionek i to oznacza, że jesteśmy w poważnym związku... a jednocześnie...
A jednocześnie czegoś im brakuje. Czuł to, czuł to dużo wcześniej, zanim pojawiła się Florence w jego ser-życiu.
— Kate... jesteś dla mnie jak dom. Dom, do którego zawsze wrócę, który daje mi ciepło i poczucie schronienia, nawet jak czasem jestem nieobecny... to dalej jesteś domem, do którego wracam.
Wierzył w swoje słowa. Dziewczyna wstała, żeby się wtulić w chłopaka, a on przyciągnął ją mocno do swojej klatki piersiowej. Pocałował czubek jej głowy i przez chwile wszystko było jak dawniej.
Była jego domem, jego przyjaciółką, jego miłością.
— Przyjedź do mnie wieczorem — szepnął.
— Zawsze.✨✨✨
Cześć Diabełki!
❤️🔥
Jak podoba wam się rozdział?
Znajdziecie mnie pod #odłamkiciemności na tt/x
Miłego weekendu, pozdrawiam ❤️🔥

CZYTASZ
Odłamki Ciemności ✭ ZAKOŃCZONA TOM 1 ✭
RomanceGłówna bohaterka, Florence Dark zmaga się ze stratą najbliższego członka rodziny. Porzuciła stare życie by zaszyć się w cieniu, jednak po niefortunnych wydarzeniach, które łączą ją z rodziną Victorych, Florence musi nauczyć się walczyć nie tylko o...