Wyszli z drugiej strony budynku. Przed ich oczami roztaczał się widok na jezioro i szeroką zieloną polanę. Zbiegli po schodach i okrążyli budynek dookoła, mijając stojącą po drugiej strony uliczki niewielką kamienicę, nad którą widniał napis: pracownia informatyczna.
- To tutaj pracuje ten Ray?
- Tak, to jest jego siedziba - powiedział niechętnie. Nie podobały mu się wzmianki dotyczące jego kolegi, a tym bardziej jak powtarzała jego imię. - Ale on rzadko w niej spędza czas. Przeważnie biega po całej Szkole.
- To jako administrator nie powinien po prostu siedzieć przy komputerze i pilnować wszystkiego?
- Może i powinien. Ale niestety obecnie wykonuje też obowiązki innych osób. Ale to się zaraz zmieni. Zamierzam go odciążyć trochę.
- Jak to... ty zamierzasz? To ty też jesteś administratorem?
Zawahał się.
- Tak, można tak powiedzieć.
- Ale nie jesteś wykładowcą?
- Wykładowcą! - Roześmiał się na głos. - Zajmuję się bardziej przyziemnymi sprawami. Papierkową robotą. Mniej kreatywną.
- Jaki tajemniczy.
Anna przewróciła oczami i uśmiechnęła się do niego figlarnie, wodząc wzrokiem po jego twarzy i sylwetce. Milczała i powoli przesuwała wzrok wzdłuż jego ciała. A on czuł się coraz bardziej zakłopotany i speszony. Ściskał w ręku nerwowo kurtkę i dyskretnie zerkał na swoje ubranie, jakby chciał się upewnić, że dobrze wygląda.
Kurcze, przygląda mi się. A ja narzuciłem na siebie dziś byle jakie spodnie i jeszcze gorszą koszulkę... Ciekawe co pomyślała? Ocenia mnie?
- A tam, w oddali, widać właśnie gmach biblioteki! - Wskazał ręką na budynek, znajdujący się za jej plecami, licząc w duchu, że dziewczyna obróci się i przestanie mu się tak uważnie przyglądać. - Pewnie ją widziałaś. To ogromny, imponujący gmach. Całkowicie zmodernizowane wnętrze. Nowe komputery, sprzęty. Doskonale wyposażona czytelnia i sale. Wszystko zautomatyzowane...
Anna roześmiała się i podbiegła odrobinę do przodu, po czym obróciła się i szła tyłem, ponownie patrząc prosto w twarz Johna.
- Widać, że cię to pasjonuje. Mówisz o tym z takim zaangażowaniem i podziwem!
- Lubię to miejsce. – John nerwowo przeczesał ręką włosy. - Odnajduję w nim wytchnienie. I ukojenie.
- Ukojenie?
- Widok tych wszystkich żądnych wiedzy studentów, jakoś mnie uspakaja i napawa optymizmem.
Dziewczyna zmarszczyła brwi.
- Czym się dokładnie zajmujesz?
- Tak... prawdę mówiąc... różnymi sprawami. – John sięgnął do kieszeni kurtki, którą trzymał w ręku i wyciągnął z niej paczkę papierosów. Sam nie wiedząc czemu, nie chciał przyznać się przed nią do stanowiska, jakie piastuje na uczelni. Łaknął jej naturalności i bał się, że gdyby poznała prawdę, już tak swobodnie by z nim nie rozmawiała. - Pozwolisz, że zapalę?
- Pewnie.
- A ty palisz?
Pokręciła głową, więc John odsunął się nieco dalej, zarzucił na ramię kurtkę i zapalił papierosa.
- To jesteś jakby... technikiem?
- Technikiem?! Aż tak źle wyglądam?!
- Wcale nie! Nie umiałam znaleźć odpowiedniego słowa! - Odeszła kawałek i roztrzepała na boki swoje włosy, po czym obróciła się gwałtownie w jego stronę. - Rozumiem, że jesteś administratorem, ale skoro Ray zarządza siecią, to... czym ty zarządzasz?
CZYTASZ
John Charmer: Ona, Trylogia. Tom I (18+)
RomanceJohn Charmer już dawno skończył ze swoim życiem. Zabawy w planowanie nie były dla niego. Brał to, co dawał mu los - bez zadawania zbędnych pytań czy zastanawiania. Liczył się tylko ten dzień. O jutrze nie było nawet mowy. Dopóki nie poznał jej. Hi...