Rozdział 47 Najdłuższa noc. 2.1. To nie jest samo

72 12 42
                                    

John w pierwszej kolejności otworzył tylko oczy. Nie ocknął się tak, jak czasami zwykł to robić, kiedy spadał we śnie - gwałtownie, łapiąc oddech i dysząc jak pies. Nie, to było inne. Jakby przebudziło go coś z zewnątrz. Może skrzypnięcie schodów? Znieruchomiał. Przez moment tylko tak leżał i wsłuchiwał się w ciszę nocy, mąconą regularnym posapywaniem Anny. Potrzebował chwili by rozeznać się w sytuacji. Nie byli przecież sami. Poza nim i Anną nadal przebywali tutaj Finn i Mark. Wspomniał imprezę, bójkę z Rayem, alkohol, który ewidentne nadużył i który był teraz najwidoczniej winowajcą jego otępienia i Annę... Jej usta zaciskające się na jego męskości...

Wziął głębszy oddech i ułożył głowę wygodniej na poduszce. Udo Anny przyjemnie ocierało jego krocze. Leżała na nim całym ciałem, rozłożona tak, jakby nie chciała by przypadkiem jej się wymknął. Zaborczo, zagarniając go dla siebie. Oboje całkiem nadzy, okryci gdzieniegdzie jedynie kołdrą, która jednak tej nocy nie była im zbytnio przydatna do niczego.

Ponowne stuknięcie.

John otworzył szeroko oczy i wbił je w biały sufit. I zamarł. Nie oddychał, nie poruszał się, nawet nie myślał. Tylko słuchał. Za oknem wiatr dął, jakby sam diabeł go popędzał. I ten złowieszczy skowyt tylko Johnowi przeszkadzał. Gdyby go nie było, może wtedy...

Poczuł szarpanie na ramieniu.

- John, to ja.

Rozpoznał głos Finna, choć w tych ciemnościach nie widział, że to on. Próbował się poderwać się, ale leżąca na nim Anna skutecznie mu to uniemożliwiła. Skupił wzrok i dostrzegł stojącą nad nim męską sylwetkę. Przetarł ręką oczy. Zegarek na stoliku wskazywał drugą piętnaście.

- Co jest?

- Ubierz się. - Finn podał mu spodnie i koszulkę. - Musimy jechać.

- Ale gdzie?

- Coś się dzieje w Ogrodach.

John ubierał się w ciszy, uważając by nie obudzić Anny. Serce łomotało mu w klatce, inaczej niż zazwyczaj. Nie wydawało mu się to normalne, ale nie miał czasu, by się tym zająć. W jego głowie kłębiło się od myśli. Jazgot wypełniał jego łeb i sam nie wiedział, czy była to wina alkoholu czy nagłej pobudki, zafundowanej przez Finna. Głowa mi pulsuje... Co to wszystko znaczy? Czy to jakiś żart? A może Finn i Mark postanowili mnie nabrać? Co by się przecież mogło dziać w Ogrodach? Tam się nigdy nic nie dzieje! Sięgnął do szafki i wziął kilka proszków. Zatrzymał wzrok na leżącej pod pościelą Annie i uśmiechnął się, na sam jej tylko widok. Opatulił ją kołdrą, całując ją czule w policzek i wyszeptał pod nosem: Śpij spokojnie, maleńka...

Zbiegli po schodach. Finn podbiegł do chrapiącego na kanapie Marka i kucnął przy nim. John natychmiast obrócił się w kierunku drzwi frontowych i skupił się na rozciągającej się za oknami ciemności. Słyszał jak rozmawiali, jednak stosownym chrząkaniem zagłuszył każde słowo. Nie chciał wiedzieć, co mówili. Cokolwiek to było, należało do ich intymnej sfery, której John w żaden sposób nie chciał naruszyć.

Po chwili obaj znajdowali się już na zewnątrz. Wiatr smagał ich twarze i John pożałował, że nie zabrał cieplejszej kurtki, z wysokim kołnierzem.

- Ale ziąb! Jeszcze parę godzin wcześniej nie było tak wietrznie!

- Pogoda się zmieniła. Uprzedzałem cię wcześniej, że tak się stanie.

John przewrócił oczami i posłał przyjacielowi zniecierpliwione spojrzenie.

- A ty co, pogodynka?

- To przecież było czuć w powietrzu. - Finn spojrzał po koronach drzew i uśmiechnął się szeroko. - Wiatr się zmienił, a z nim pogoda. W tym roku zima do nas wcześniej zawita.

John Charmer: Ona, Trylogia. Tom I (18+)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz