Rozdział 10 Potwór

176 15 57
                                    

1

- I jak?

John przesunął rękę po spodniach i przejrzał się w lustrze. Były jak nowe. Po plamie nie było śladu.

- Jestem pod wrażeniem.

- Płyn do mycia naczyń i suszarka! - Anna uśmiechnęła się szeroko i pomachała suszarką, którą trzymała w ręku. - To cały sekret!

- Zdałaś test na żonę bezbłędnie.

- Nawet nie żartuj!

Roześmiała się nerwowo. Wyczuł to od razu. Już na tyle ją poznał. Nawet sposób w jaki chowała suszarkę do szafki wydał mu się podejrzany. Cisnęła nią tak mocno, że wątpił by była w nienaruszonym stanie. Coś było nie tak.

- Wszystko w porządku?

- Tak, przebiorę się i zaraz do ciebie dołączę. - Obróciła się do niego plecami i machnęła ręką od tak, jakby chciała dać mu znać, że wszystko jest ok. - Poczekaj na mnie.

- W salonie?

- W sypialni - odparła po chwili ciszy.


2

John uchylił okno i usiadł na brzegu łóżka. Wyboru nie miał. To było jedyne wolne miejsce. Krzesło zawalone było porozrzucanymi niedbale ciuchami, a innego nie miała. Usiadł zatem na krawędzi i czekał. Nie chciał wywierać na niej presji. On i łóżko, o tej godzinie... Jemu kojarzyło się to tylko w jeden sposób. Jej zapewne też. Ale czy to dlatego kazała mu tu zaczekać? Zapraszała go? Domyśliła się, że zaopatrzył się już w prezerwatywy? Wziął do rąk poduszkę, która leżała obok i przysunął ją do nozdrzy. Pachniała nią i ten cudowny zapach aż przyprawiał go o dreszcze...

Miejski szum wdzierał się do sypialni. Sporadycznie przejeżdżające auta i szmer kołyszących się nieopodal domu drzew, działały na niego usypiająco. Powinien był się jednak przespać. Nie spodziewał się, że tak się potoczy ten dzień. Liczył na magiczną randkę, zakończoną ekscytującym finałem. Tak było zawsze. Tak to zazwyczaj funkcjonowało. Urok Charmera działał za każdym razem. A może, za wyjątkiem tego jedynego razu?

Randki. Po co komu one? Nigdy na żadnej prawdziwej nie był. Żonę znał od zawsze. Nie musiał zdobywać, ani starać się. Od razu wiedzieli. Od początku była tylko jego. A później, to już był zwyczajny rollercoaster - bez zbędnego przebierania i wszystkie same pchały mu się do łóżka. Takie spotkania trudno byłoby nazwać relacją. No, może z wyjątkiem spotkań z Izabellą. Ale z nią też na randce nie był. Czy regularne spotkania z kobietą, w celu - najprościej to ujmując i nie odejmując Izabelli godności, bo wiedział, że i tak by jej to nie ubodło - zwyczajnego rżnięcia, można nazwać randką?

Nagły chropowaty zgrzyt wybudził Johna z rozmyślań. Anna bezceremonialnie weszła do sypialni, puszczając za sobą luźno skrzypiące drzwi. John, gdy tylko ją ujrzał zerwał się na równe nogi i stanął, jak na baczność.

- Mogłeś się rozgościć.

- Wolałem zaczekać na ciebie.

- Niepotrzebnie. Przecież już trochę się znamy. - Wzruszyła ramionami i przeszła do komody. John odniósł wrażenie, że robi wszystko, by wyglądać na wyluzowaną. - W lodówce są napoje i jakieś śmieciowe żarcie. Takie w sam raz na wieczór... we dwoje... przy telewizorze.

- To tak chcesz spędzić tę noc?

Mimo, że stała nadal odwrócona do niego plecami, dostrzegł gwałtowny ruch jej ramion. Zadrżała. To jedno słowo miało aż tak wielką moc?

John Charmer: Ona, Trylogia. Tom I (18+)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz