Rozdział 22 Chcę cię kochać

70 13 39
                                    

- Jesteś może głodna?

John postawił na stoliku dwa kubki i wskazał szerokim ruchem ręki, by usiadła na najodpowiedniejszym dla siebie miejscu. Anna wybrała fotel. Przezornie.

Znajdujący się na górze taras, był częściowo zadaszony. Jego dach oraz otaczające go poręcze wykonane były ze szkła. Otwierał się na wszystkie kierunki świata. Niemal cała podłoga wykonana była z betonowych płyt. Jedynie przestrzeń pod zadaszeniem była drewniana. Nieopodal windy stała szeroka, półokrągła rozkładana sofa, wykonana z technorattanu. Obok stały dwa masywne fotele oraz prostokątny stolik kawowy.

- Niezbyt... tak prawdę mówiąc.

- To zupełnie na odwrót niż ja. - Roześmiał się na głos. Przesunął po stoliku popielniczkę, stawiając ją bliżej drugiego fotela i opadł na niego, rozciągając się i wyciągając ręce mocno za siebie. - Ja mógłbym jeść bez przerwy! Jak Charles wstanie, to poproszę go, by coś nam przywiózł z knajpy w mieście! No chyba, że zjawi się Finn! On robi najlepsze angielskie śniadania, jakie kiedykolwiek przyszło mi kosztować! - Przysunął dwa palce do ust i wymownie je cmoknął. - Palce lizać! Zobaczysz!

- A on nie miał być po południu?

- Z nim to różnie bywa. Przeważnie zjawia się dokładnie, tak jak mówi. Ale jeśli załatwi sprawy szybciej, to nie będzie się ociągał, tylko od razu wskoczy w samolot. - Zaparł się nogami i przesunął mocno do przodu, wysuwając w ten sposób schowany podnóżek. Wyciągnął nogi i rozłożył się wygodnie w fotelu. - A to jakiś problem? Nie chcesz go poznać?

- Nie, tylko... wszystko dzieje się tak szybko. - Zsunęła kolana i pociągnęła sukienkę. Gładziła ją tak długo, aż nie została na niej jakakolwiek nierówność. - A skąd wy się znacie?

- Służyliśmy razem.

- Więc on przyjechał tutaj z tobą? Po rozwodzie?

John skinął i pozwolił sobie, na krótką analizę sytuacji. To na tym etapie jesteśmy, pomyślał. Uśmiechnął się sam do siebie. Zdobywanie informacji. Ugruntowywanie tego, co już wiemy. Upewnianie się, że jest się w odpowiednim miejscu i to z właściwą osobą.

- To musimy być silna przyjaźń, skoro on stale za tobą podąża.

- Trzymamy się razem od wieków.

- Ile on ma lat?

- Jest dwa lata starszy ode mnie.

Sięgnął po kawę oraz popielniczkę i postawił je bliżej siebie, na szerokim podparciu na łokcie od fotela, po czym wyciągnął z kieszeni spodni paczkę papierosów i wsunął jednego do ust. Korony drzew kładły się od zachodu. Nie umknęło to jego uwadze. Zapalił papierosa.

Anna zerknęła ukradkiem w jego stronę, ale gdy tylko ich spojrzenia się spotkały, uciekła wzrokiem. Przysunęła krawędzie kubka do swoich ust.

- Wiatr jest od zachodu. - Wskazał jej podbródkiem na kierunek, znajdujący się za jej plecami. - Bez obaw, nie dosięgnie cię ten dym.

- Nie, zupełnie mi to nie przeszkadza...

- Ale jednak nie wypada narzucać komukolwiek własnego stylu życia. Tym bardziej, kiedy mamy taki rześki, słoneczny, lipcowy poranek. - Przez szklane zadaszenie widać było błękitne niebo. - Takie dni są tutaj rzadkością.

Pociągnął papierosa, po czym wskazał ręką na stojący obok windy złożony, prostokątny stół, oparty o ścianę oraz niewielką metalową pionową szafkę.

- Czasem tutaj szkicuję.

- Szkicujesz?

Anna wyciągnęła szyję i spojrzała w kierunku, który jej wskazał. John poderwał się z fotela, włożył papierosa do ust i podszedł do złożonego stolika. Chwycił go w jedną rękę i ustawił tuż przed kanapą. Zwinnymi ruchami rozłożył jego blat, po czym cofnął się i z metalowej szafki wyjął kilka ołówków i lekko zagięty szkicownik, o rozmiarach A4.

John Charmer: Ona, Trylogia. Tom I (18+)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz