Rozdział 24 Piękno. 1.

76 13 60
                                    

John poderwał się gwałtownie z łóżka. Sam nie wiedział czemu - to był instynkt. Przeczucie. Anny nie było obok niego. Ani w pokoju.

- Co jest do cholery?!

Złapał za leżącą na stoliku komórkę. Nie było żadnych wiadomości, ani nieodebranych połączeń, a zegarek wskazywał dwunastą! Znowu zaspał! Wyskoczył z łóżka i pobiegł do łazienki. Była pusta. Narzucił na siebie pierwsze lepsze ciuchy i udał się windą na taras. Tam też jej nie było, ale na stoliku nadal stały ich dwie niedopite kawy. A więc tutaj też jej nie było!

- No to się w głowie nie mieści! Zostawiła mnie! Zwyczajnie mnie zostawiła! - Szarpał włosy na lewo i prawo. - Wymknęła się jak złodziej! Albo typowa angielka! W ten ich chory, angielski sposób!

Trzasnęły drzwi i John od razu rzucił w kierunku barierki. Wychylił się mocno i spostrzegł jasnowłosego mężczyznę wysiadającego z auta.

- Finn!

Mężczyzna uśmiechnął się i zamachał w kierunku Johna.

- Kiedy przyjechałeś?!

- Przed chwilą!

- A widziałeś moją dziewczynę?!

- Twoją dziewczynę?!

- Czekaj! Zejdę na dół!

John puścił się biegiem w stronę windy. Zjechał piętro niżej i od razu skierował się w kierunku schodów. Pokonał je przeskakując po kilka stopni. Wybiegł z budynku, przebiegł przez parking, usypany z malutkich kamyków i udał się do stojącego na przeciwko biura, niewielkiego parterowego budynku z czerwoną dachówką.

- Charles, widziałeś moją dziewczynę?!

John wpadł do pokoju socjalnego jak burza. Zarówno Finn, jak i Charles obaj się wzdrygnęli, a Charles nawet poderwał się z krzesła i pochylił głowę przed Johnem.

- Panienka wstała bardzo wcześnie, paniczu Johnie. Zapytała, gdzie jest najbliższy przystanek. Wskazałem jej zatem drogę.

- Co zrobiłeś?! Jak mogłeś?! - John zmierzwił ręką włosy, szarpiąc je na wszystkie strony. Jakby mógł, to powyrywałby je z głowy. - Zwariowałeś?!

Lokaj opuścił wzrok i nie wypowiedział ani słowa. John popatrzył na niego z wyraźną irytacją, ale poczuł też, że być może przesadził. Wziął głęboki wdech, ładując ile tylko się da powietrza w płuca. Jego brzuch się uniósł. John trzymał powietrze jak najdłużej, aż zaczęło rozpierać jego wnętrzności do granic możliwości. Wypuścił je wtedy spokojnie przez usta i postanowił trzymać nerwy na wodzy.

Dostrzegł stojące na stole bułeczki drożdżowe z owocami i rzucił się w kierunku jednej. Głód ściskał jego żołądek. I był gotów pochłonąć wszystko, co tylko stanie na jego drodze.

- Kiedy to się stało? - Finn podszedł do Johna i zatrzymał się przy nim, spoglądając na niego z góry, tuż nad jego ramieniem. Zniżył głos i każde słowo wypowiadał niemal szeptem. - Ty i ta dziewczyna?

- Kilka dni temu.

- To poważne?

John podniósł wzrok. Przyjaciel bacznie obserwował jego twarz. Był szczupły i wysoki. Wyższy od Johna. Jego słomiane włosy były idealnie przystrzyżone, ułożone starannie na jednym boku i zaczesane do tyłu. Twarz gładko ogolona. Zielone oczy wpatrywały się prosto w oczy Johna.

- Nigdy wcześniej nie nazwałeś żadnej... swoją dziewczyną.

- No, to teraz nazwałem. W czym problem? - Wzruszył ramionami i wsunął do ust kolejny kawałek bułki. Sięgnął po stojącą na stole filiżankę nadpitej kawy, z której jeszcze wydobywała się para. Na filiżance widniały wygrawerowane pierwsze dwie litery nazwiska Johna: CH. Firmowa filiżanka. Finn jako jedyny zawsze korzystał z filiżanek. Jak na anglika przystało, dodał w myślach John. - To twoja? Pijesz ją?

John Charmer: Ona, Trylogia. Tom I (18+)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz