Rozdział 34 Za sterami

70 12 54
                                    

1

John przykucnął przed opuszczoną na 3/4 roletą sklepową i uderzył nią kilkakrotnie otwartą wewnętrzną stroną dłoni. Usłyszał szybkie kroki, a po chwili ujrzał białe spiczaste czubki i schowane w nich niewielkie stopy.

- Tak? - Właścicielka szpilek kucnęła, odsłaniając zgrabne kolana, po czym wyjrzała spod rolety. - John?!

- Cześć, co się u was dzieje? Czemu macie zamknięte?

- Okradli nas! Byłyśmy same z Anną i nawet się nie zorientowałyśmy! Wynieśli kilka rzeczy...

Na wzmiankę imienia Anny, John się wzdrygnął i nawet nie czekał aż Agatha skończy zdanie. Złapał za ramę rolety i zwinnie prześlizgnął się pod nią do środka sklepu.

- Gdzie ona jest?!

- Kto? Anna? - Dziewczyna wzruszyła beznamiętnie ramionami. - Nie wiem, pewnie nadal przy przymierzalniach...

- A przymierzalnie gdzie są?!

John rozejrzał się w poszukiwaniu przymierzalni albo znaków do nich prowadzących, ale nie dostrzegł żadnego.

- Z tyłu, tam gdzie stoi to żelazko parowe. Tam jest wejście do przymierzalni. - Wskazała ręką, po czym majestatycznie potrząsnęła głową, odrzucając włosy do tyłu. - Pracuję tutaj od roku i takiej sytuacji jeszcze tutaj nie mieliśmy! Nawet nie wiemy co zginęło! Policja kazała nam zamknąć sklep i zrobić inwentaryzację, ale centrala nie chce mieć przestoju! Każda godzina zamknięcia to strata dla firmy!

- A gdzie jest wasza szefowa?

- Przy kasach... Rozmawiała z kimś z góry... A tak naprawdę, to zupełnie nie wie co ma robić. Policja wezwała ją na komendę, ale ona przecież nie może zostawić sklepu. A zobacz jaki mamy tutaj syf! - Agatha złapała go stanowczo za ramię i pociągnęła za sobą w głąb sali, wskazując ręką na lewo i prawo. - Wszystko powywracane, ciuchy, zaplecze, nawet manekiny!

John rozejrzał się po sklepie. Szefowa wisiała na telefonie. Nawet w tak dalekiej odległości dobiegał do Johna jej podniesiony, irytujący głos.

Spanikowała. Zajebiście... Też mi szef.

- John... Pomożesz nam?

- Najpierw pójdę do Anny. - Próbował wysunąć ramię spod uścisku Agathy, ale ona go nie puszczała. - Możesz?

- Też ciekawe... To jej drugi dzień pracy i już taka akcja. - Uśmiechnęła się krzywo i przewróciła wymownie oczami. - Powinna była lepiej pilnować przymierzalni. Poniekąd to trochę jej wina. Gdybym cię nie znała, to pomyślałabym, że nawet... może celowo do tego dopuściła.

- Co ty mówisz?! - John wyrwał ramię spod jej uścisku i stanął na wprost niej, mierząc ją spojrzeniem. - Insynuujesz coś?!

- Nie, ja tylko...

- Anna nie jest złodziejką! A ty wcale mnie nie znasz, więc nie twierdź, że jest inaczej!

- John...

- I ona nie jest tu niczemu winna. To jej drugi dzień pracy! To raczej ty nie powinnaś była zostawiać jej samej! - Zacisnął zęby mocno, po czym machnął ręką w kierunku przymierzalni. - Ile tam jest kabin? Jedna, dwie, więcej?

- Pięć, ale...

- I tylko jedna i to niedoświadczona osoba ich pilnuje?! Podaje ciuchy, rozmawia i jednocześnie czuwa by nikt niczego nie wyniósł?! Zawsze tak postępujecie?! Takie są wasze standardy?!

- Nie, ale u nas rano zawsze są tylko dwie osoby...

- Więc czyja to wina?! Oni ewidentnie skorzystali z sytuacji! Zapewne dobrze o tym wiedzieli! A ile było wtedy zajętych tych przymierzalni?!

John Charmer: Ona, Trylogia. Tom I (18+)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz