Rozdział 4 - „Jakich mężczyzn lubisz?"

119 16 27
                                    

Zirytowana pakowałam rzeczy do samochodu. Nienawidziałam oficjalnych bankietów oraz fałszywych uśmiechów ludzi, którzy z przesadzonym zainteresowaniem wypytywali o szczegóły mojego życia życia. Szydziłam tej całej pozerki.

Do Linden jechałam około godziny starając się jak najbardziej wydłużyć czas, zanim moja stopa przekroczy próg domu. Specyficzne relacje z matką sprawiały, że zaskoczyło tam bywałam. Po śmierci ojca pochłonęła ją praca. Już wcześniej była chłodną kobietą rzadko okazującą uczucia, po śmierci ojca te cechy jedynie bardziej się uwypukliły. 

Westchnęłam wciskając dzwonek do drzwi. Nie czekałam nawet piętnastu sekund. Drzwi otworzyły się z impetem.

- Naomi. Jesteś spóźniona.

- Też się cieszę, że cię widzę mamo - jedynie szacunek do niej powstrzymywał mnie przed wywróceniem oczami.

- Masz dzisiaj się dobrze zaprezentować - mówiąc to przepuściła mnie w drzwiach - przygotowałam ci sukienkę, przebierz się i zrób coś z tymi włosami - nie czekając na moją odpowiedź wyciągnęła telefon i wyszła z przedpokoju.

Wzięłam głęboki oddech i skierowałam się po schodach w stronę mojego pokoju. Powtarzałam sobie w myślach, że to tylko jeden wieczór, a jutro rano wrócę do swojego mieszkania i zaznam spokoju. Mój wzrok zatrzymał się na pokrowcu. Rozpięłam go i ujrzałam długą, obcisłą, czarną sukienkę z satynowego materiału.

Zrobiłam sobie delikatny makijaż i rozpuściłam włosy nie siląc się na ich prostowanie. Każda minuta spóźnienia równała się większemu zirytowaniu mojej matki, więc pospiesznie przebrałam się w sukienkę. Nie miałam zamiaru nawet próbować egzekwować butów inne niż szpilki, więc wyjęłam z szafy bezpieczną parę z zapięciem na kostce. Gotowa zeszłam na dół, dziękując w myślach, że mam jeszcze kilka minut zapasu.

Penelope Frost czekała już przy drzwiach nerwów stukając obcasem w podłogę. Od tyłu wyglądała jak modelka, jej smukła sylwetka, idealnie upięte włosy i jedenastocentymetrowe szpilki sprawiały, że wyglądała jak trzydziestolatka. Jedynie poważna twarz muśnięta przez upływ czasu zdradzała jej prawdziwy wiek. Przez stres przybyło jej zmarszczek. Jak zawsze prezentowała się jednak idealnie.

- Ledwo zdążyłaś - zaznaczyła spoglądając na zegarek, by sekundę później dokładnie przeskanować moją prezencję  - załóż płaszcz, taksówka już czeka.


.


Bankiet odbywał się w galerii sztuki, w której można było dodatkowo kupić prace oddane przez artystów na licytację wspierającą fundację. Matka nawet z imprezy na cześć wysokiego datku była w stanie zrobić wydarzenie charytatywne.

- Na razie nie odstępuj mnie na krok. Później możesz samodzielnie przywitać się z gośćmi - powiedziała i ruszyła w stronę wejścia.

Nie pozostało mi nic innego jak przykleić do twarzy uśmiech i ruszyć za nią. Penelope lustrowała wzrokiem wnętrze i gdy znalazła to, czego ewidentnie wypatrywała, szybkim krokiem skierowała się w tamtą stronę. Co chwilę przystawała, aby przywitać swoich gości, lecz nie poświęcała im zbyt dużo uwagi.

 Posłusznie szłam za nią.

- Witam panie Mayers - zwróciła się moja matka wyciągając chudą dłoń, mężczyzna uścisnął ją - bardzo dziękujemy za ten szlachetny czyn. Jesteśmy panu niezmiernie wdzięczni.

- Ależ oczywiście pani Frost. Cała przyjemność po mojej stronie - uśmiechnął się szeroko ukazując szereg białych zębów - Ty musisz być Naomi. Urodę zdecydowanie odziedziczyłaś po matce. Niezmiernie miło mi cię poznać - uścisnęłam jego dłoń podrygując lekko. - Poszłaś w ślady ojca? Słyszałem, że świetnie radzisz sobie na studiach medycznych.

Stability that Fell in Love with the ChaosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz