Na święta wróciłam do Linden. Czułam się podekscytowana spotkaniem z rodziną, szczególnie tą od strony ojca. Z babcią miałam świetny kontakt, ale poza telefonami raz na jakiś czas rzadko miałyśmy okazję się spotkać. Po śmierci ojca wyprowadziła się do jego starszej siostry do Kalifornii. Tam czuła się lepiej, było cieplej, słoneczniej i nie narzekała tak na ból stawów. Miała też zapewnioną opiekę.
- Pyszna jest ta ryba, Penelope - skomentowała ciotka, a na ustach mojej mamy wykwitł ogromny uśmiech, nieco zbyt duży, moim skromnym zdaniem.
- Dziękuję Christine, bardzo mi miło. Przypomnij mi, żebym dała ci przepis.
- Oh, fantastycznie. Anthony zajada się nią tak, że uszy się trzęsą - zaśmiała się pogodnie ciotka.
Z charakteru była bardzo podobna do mojego ojca. Ciepła, rodzinna i zabawna. Ludzie ją uwielbiali. Emanowała pozytywną energią i sprawiała, że każdy świetnie się czuł w jej towarzystwie. Wraz z Anthonym nie mieli dzieci, długo się o nie starali, lecz uznali, że ich brak jest znakiem od siły wyższej, więc nie podjęli się adopcji.
- Naomi - w rozmyśleń wyrwał mnie głos Christine. - Co u Aidena?
- Ciociu, przecież wiesz, że się rozstaliśmy...
- Pamiętam, pamiętam... wciąż jednak uważam, że znów się spikniecie, byliście piękną parą. Ten chłopak był w ciebie zapatrzony, jak w święty obrazek - przewróciłam oczami.
- Mieszkamy niecałe trzy i pół godziny od siebie. Mógł przyjeżdżać, ale nie zrobił tego. Widocznie tak miało być i nie był aż tak zapatrzony we mnie, jak twierdzisz - niemal wyrecytowałam słowa Nathana sprzed kilku dni.
Teraz, gdy wypowiedziałam te słowa na głos, nabrały one sensu i niechętnie musiałam przyznać chłopakowi rację. Prawda była taka, że żadne z nas nie kwapiło się zbytnio do utrzymania tego kontaktu na dłuższą metę. Nie miałam mu jednak tego za złe, tak po prostu miało być. I tyle.
- Jeśli tak stawiasz sprawę nabiera to sensu - posłała mi ciepły uśmiech i nie drążyła tego tematu dalej.
- Co roku się jednak widują, spotkałam ostatnio jego matkę i mówiła, że Aiden nie ma nikogo. Pytała też o Naomi - wtrąciła się matka, a ja posłałam jej cierpki uśmiech.
Penelope Frost była w nim zakochana. Uważała, że jest idealnym materiałem na męża i przeżywała nasze rozstanie bardziej, niż ja sama. W końcu studiował na Harvardzie, prawda?
- Mamo... - zaczęłam, a ona posłała mi ostrzegawcze spojrzenie, więc jedynie przewróciłam oczami. - Przekażę mu pozdrowienia od ciebie. Pewnie będzie dzisiaj u Luny - nie powstrzymałam jędzowatego tonu, na co Penelope jedynie prawie niezauważanie uniosła brew.
- Możesz zaprosić go nawet na kolację - wycelowała we mnie swój wzrok godny Meduzy, co było dla mnie jasnym sygnałem, że zaczyna się denerwować i lepiej nie naciskać na jej odcisk.
- Świetnie, że dalej utrzymujecie kontakt, pomimo, że większość się wyprowadziła - dorzuciła entuzjastycznie ciotka, za co byłam jej ogromnie wdzięczna. - Warto pielęgnować relacje!
I jak tu jej nie uwielbiać, skoro potrafi w elokwentny sposób ostudzić samą Penelope Frost? Pozostała część kolacji minęła w zaskakująco miłej atmosferze, wujek Anthony popijając z dziadkiem od strony mamy piwo zarzucał co chwilę zabawnym żartem, który sprawiał, że sama królowa lodu unosiła nieznacznie kącik ust popijając drogie, cierpkie, czerwone wino.
Naszą małą tradycją było spotkanie w pierwszy dzień świąt, gdy większość z moich znajomych z czasów szkolnych zjeżdżała się do Linden, by spędzić czas z rodzinami. Bardzo lubiłam fakt, że mimo tego, iż część z nas zdecydowała się na studia w innych stanach mieliśmy ten jeden dzień w roku, gdzie było jak dawnej. Większość z nas wybrała Nowy Jork, zważając na to, że był blisko Linden i miał mnóstwo dobrych uczelni, część zdecydowała się na Filadelfię lub Atlantic City, które również dzieliła godzina drogi od rodzinnego miasta. Reszta idąc za pragnieniem wyprowadzki w dalsze rejony Stanów Zjednoczonych wybrała dalsze lokalizacje. Święta były jednak nasze i to było piękne.
CZYTASZ
Stability that Fell in Love with the Chaos
Roman d'amourJak stabilizacja zakochała się w bałaganie? Historia o miłości nieoczywistej, trudnej, ale bardzo namiętnej. A ty ile jesteś w stanie poświęcić dla osoby, którą kochasz? Jak daleko potrafisz nagiąć swoje zasady moralne? Jak bardzo potrafisz wyjść...