Rozdział 13 - „Marsz wstydu"

70 9 15
                                    

Miałam ochotę strzelić sobie sama w czoło, gdy podniosłam kołdrę i zdałam sobie sprawę z tego, że leżę obok nagiego, śpiącego jeszcze Aidena. Schemat się powtórzył, ale tym razem było inaczej. Wyznał mi, że chciałby spróbować, prosił o szansę. Czułam się, jak ostatnia suka, gdy w popłochu zbierałam z ziemi swoją bieliznę i porozrzucane ubrania, by w tępie rakiety kosmicznej założyć je na siebie. Odetchnęłam z ulgą, ponieważ mimo mojej szamotaniny chłopak nie obudził się. Zamknęłam drzwi jego pokoju i skierowałam się do wyjścia znanego mi domu.

- Naomi! Dawno się nie widziałyśmy! - usłyszałam donośny głos.

Podskoczyłam i prawie spadłam ze schodów. Przerażona spojrzałam na matkę Aidena, która z szerokim uśmiechem przecierała porcelanową zastawę.

- Dzień dobry pani Anderson - wyjąkałam zażenowana.

- Cześć kochana! Zostaniesz na śniadaniu? - spojrzałam na nią przerażona, a ona wypuściła z siebie zduszony śmiech. 

- To bardzo miłe, ale muszę iść do domu. Mama nie będzie zachwycona, że wracam o 7 rano - wyznałam zgodnie z prawdą.

- Penelope zapomina, że sama miała kiedyś dwadzieścia lat - westchnęła kobieta i odłożyła talerzyk na stół.

- Tak to prawda. Przepraszam, za nocne najście. Mieliśmy kilka spraw do obgadania i nie wiem, kiedy zasnęłam - skłamałam mając nadzieję, że nie byliśmy głośno.

- Słyszeliśmy waszą... dyskusję, ale nie bój się zamknęliśmy drzwi. 

- O Boże... - zakryłam usta ręką i przerwałam ubieranie kozaków patrząc na byłą teściową ze wstydem.

- Tak, to też wczoraj słyszałam - oczy prawie wyszły mi z orbit, w pośpiechu wróciłam do zakładania drugiego buta, by jak najszybciej zakończyć tą rozmowę.

Mama Aidena była specyficzna. Podchodziła do życia z dystansem i dużą dawką luzu. Była zwolenniczką bezstresowego wychowania i na pierwszym miejscu stawiała zawsze szczęście swoich dzieci. Bardzo ją lubiłam, ale niejednokrotnie wprawiała mnie w zakłopotanie.

- Nie przejmuj się dziecko. Też kiedyś byliśmy młodzi, a poza tym mam do ciebie słabość - spojrzała na mnie ciepło, a uśmiechnęłam się niepocieszona.

- Do widzenia! Jeszcze raz przepraszam - spojrzałam na nią na odchodne i odetchnęłam z ulgą, gdy w akompaniamencie rozbawienia pani Anderson zamykałam drzwi.

To był najgorszy marsz wstydu w całym moim życiu. Po pierwsze ze względu na spotkanie z niedoszłą teściową, a po drugie ze względu na wieczorne wyznanie mojego byłego chłopaka.
Upewniłam się, że przeszłam kilka domów dalej nim zamówiłam taksówkę i wybrałam numer Arii.

- Kurwa - wyjąkałam, gdy usłyszałam zaspany głos przyjaciółki w telefonie.

- Już po? 

- Skąd wiesz? - jęknęłam.

- Wczoraj zniknęliście, sprawdziłam na lokalizacji, gdzie jesteś - wyjaśniła. - Powiedziałam reszcie, że źle się czujesz i Aiden cię odwiózł - powiedziała ciszej. - Ja zaraz się stąd zbieram, skoro już mnie obudziłaś. Mogę cię zabrać po drodze.

- Zamówiłam taksówkę. Pogadamy, jak będziesz sama.

- Okej... Wiesz, że tym razem musisz z nim pogadać? 

- Wiem. Dam znać, jak dojadę.

Penelope Frost była zdenerwowana, ale nie wściekała się przesadnie, by nie robić sceny przy gościach, więc mogłam odetchnąć z ulgą. 

Stability that Fell in Love with the ChaosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz