Rozdział 8

50 3 2
                                    

      Dzisiejszego dnia nie widziałam już Nathaneela. Uznałam, że odpoczywa przed czekającą nas podróżą. Wróciłam do swojej komnaty wraz z Fiorą, która jak się okazało, wyrusza do Wielkiego Królestwa wraz ze mną.
Zaczęłyśmy pakować mój dorobek, którego jak przykro zauważyć, było niewiele. Kilka starych, znoszonych ubrań, parę książek w wytartych od czasu oprawach, kufer matki i niewiele drobiazgów. Po około dwóch godzinach byłam spakowana.
Zaleciłam Fiorze uczynienie tego samego, gdyż jak powiedział nam Anton, wyruszamy skoro świt.
Czekała mnie bezsenna noc, tak wiele się zadziało w przeciągu ostatnich trzech dni. Z szarej myszki przeistoczę się w samą Wybraną korony. Mimo tej radości, będzie mi brakować Thymeres, to mój dom. Tutaj stawiałam pierwsze kroki, tu przeżywałam swoje pierwsze wzloty i upadki. To tutaj moja matka przechadzała się tymi samymi korytarzami co ja. Czułam jej obecność w każdej cegle zamczyska, w każdej płytce, w każdym witrażu. Przykro mi jedynie, że ani ojciec, ani siostry nie porozmawiały ze mną nawet przez moment, po tym jak się okazało, że wyjeżdżam. Jedynie służba mnie przytulała i życzyła szczęścia.

Noc była zimna i deszczowa. Słyszałam ciągłe dudnienie kropel i wiatru o okna. Podróż nie zapowiadała się kolorowo. Gdy poczułam, że nastał czas wstawania, szybko ubrałam się w długą i grubą suknię w obawie przed chłodem poranka. Spletłam włosy w warkocz i czekałam. Tylko na kogo? Na Fiorę czy może na Antona? Gdy usłyszałam cichy stukot do moich drzwi, niemal momentalnie pobiegłam otworzyć. Moim oczom ukazał się ojciec. Jego zatroskana mina i szkliste oczy były dla mnie szokiem. W ręku trzymał zwinięty pergamin. Bez słowa, wcisnął mi go w dłoń, szybko uściskał i bez słowa odszedł. Stałam wryta, jakby moje nogi zakorzeniły się w ziemi. Nie chciałam tego czytać w tej chwili. Cokolwiek było tam napisane, musiało poczekać.
Fiora również się zdziwiła, gdy zastała mnie w otwartych drzwiach z buzią rozdziawioną do samej ziemi. Nie pytała o nic, za co jestem jej wdzięczna. Zabrałyśmy moje walizki i kufer przy pomocy kilku chłopców ze służby i zeszłyśmy na dziedziniec. Para unosiła się w powietrzu przy każdym moim oddechu. Poranek rzeczywiście był zimny. Otuliłam się ciaśniej szalem i wyczekiwałam księcia.
Rozglądając się po okolicy, zobaczyłam moje siostry stłoczone na jednym z balkonów. Nie pofatygowały się nawet kiwnąć mi głową. Jedynymi, poza służbą, którzy chcieli mnie pożegnać byli Delia i Tad. Na nich zawsze mogłam liczyć i to głównie dzięki nim, będę miała miłe wspomnienia domu. Co prawda z Delią widziałam się jedynie przez moment, gdyż rozbierała ją jakaś choroba, ale Tad odprowadził mnie prawie pod samą bramę zamku. Będe za tą dwójką strasznie tęsknić, zastępowali moją rodzinę przez tak wiele lat. Z przyjemnością będę ich odwiedzać przy każdej możliwej okazji.
Poczułam na skórze mrowienie i odwróciłam się by ujrzeć nadchodzącego Księcia. Uśmiechnął się do mnie jakby z przymusu i poprosił by wejść do powozu.
-Nie ma potrzeby byś mokła na deszczu. Mogłaś zaczekać w środku- powiedział wskakując za mną do ciepłego wnętrza karocy. Miękkie, obite czerwonym welurem siedzenia były wąskie, a co za tym idzie, siedzieliśmy z księciem naprzeciw siebie. Wydawał się zirytowany lub zły.
-Tobie także dzień dobry, Wasza wysokość.- cierpko podsumowałam pod nosem. Przez mało przejrzyste okienko, spojrzałam na zamek, który opuszczam być może na zawsze. Dziwne jest to, że nawet na sekunde nie było mi smutno, że wyjeżdżam. Jednak kwaśny humor mojego kompana w podróży, również nie pociesza.
I tak jechaliśmy w ciszy przez dobrych kilka chwil. Zauważyłam kątem oka, jakby Nathaneel chciał o coś zapytać, jednak za każdym razem się powstrzymywał.
-Czy coś się stało Wasza Miłość? Jesteś dzisiaj niesamowicie cichy.- zagaiłam.
-Wybacz moja droga. Dotarły do mnie wczoraj niemiłe wieści, to tyle. Nie masz powodu do obaw.- odpowiedział tak mechanicznie, jakby opracował te słowa już wcześniej. Jednak po chwili dodał :
-Mogę zapytać kim był mężczyzna, z którym tak uroczo się wczoraj żegnałaś?-zapytał wcale nie patrząc nawet w moim kierunku.
Wciągnęłam ze świstem powietrze. Czy on kazał mnie śledzić? O co mnie w tej chwili posądza, bo patrząc na oskarżycielski ton jego głosu, właśnie to robi.
-Nie śledziłem Cię w żaden sposob. Byłem na spacerze i was ujrzałem. Nie posądzam, bo gdybym to robił, wiedziałabyś o tym.- Te piekielne czytanie w myślach! Coraz bardziej mnie denerwuje.
-To był mój wieloletni przyjaciel. Żegnałam się z nim, tak uroczo jak to Wasza Książęca Mość zauważył, ponieważ jako jeden z nielicznych, traktował mnie z szacunkiem i dobrocią.   Wasza Miłość wybaczy, jednak więcej spowiadać się nie będę.-założyłam nogę na nogę i z wypisaną w oczach złością, wpatrywałam się na migające za okienkiem krajobrazy.
Usłyszałam szelest materiału i zobaczyłam, że Książe zmienił pozycję. Siedział lekko bokiem, tak, że nasze buty ocierały się o siebie, gdy powóz za bardzo kołysał.
Chyba zauważył moje dygotanie i szczękanie zębami, ponieważ nakrył mnie szetlandowym kocem. Mruknęłam coś pod nosem, ni to dziękuję, ni pocałuj mnie w nos i dalej siedziałam omijając panicza wzrokiem.
-Wybacz kwiatuszku, nie chciałem Cię urazić, po prostu byłem ciekaw.- chciał chyba mnie dotknąć, jednak na jego szczęście cofnął dłoń.
- Następnym razem, zapytaj Panie wprost, a nie milczysz i unikasz przez pół dnia, miałam nadzieję, że zobaczymy się wieczorem, a ty nawet nie raczyłeś pojawić się na kolacji. I to wszystko przez to, że widziałeś mnie z Tadem. Jest jak mój brat.-Gdy to oznajmiłam, widziałam lekki uśmiech na jego ustach.
-Po pierwsze mów mi Nate, jesteś moją wybraną, nie wypada byś zwracała się do mnie tak formalnie. Po drugie nie wiń mnie, że lekko ukuła mnie zazdrość na wasz widok, to normalne. Po trzecie masz rację, zachowałem się jak prostak. Od teraz wszystko będziemy omawiać na bieżąco, bez czekania, bez uciekania i unikania tematu. Masz moje słowo.- zaskoczył mnie tą obietnicą. Nie chciałam być dłużna. Wyciągnęłam w jego stronę dłoń.
-A więc mamy umowę Wasza Wysokość.- mocniej zaakcentowałam jego tytuł na co się zaśmiał. Pokręcił głową i podał mi swoją dłoń.
-Mamy umowę.

Korona We MgleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz