Deszcz ściekał po ulicy i zalewał rynsztoki, a błyskawice rozcinały ciemne niebo. Mimo nieubłaganej pogody, Iketani, Kenji i Itsuki siedzieli w trójkę na szczycie Akiny, z nadzieją, że ta ulewa w końcu ustanie. Pośród ich narzekań i trzęsących się z zimna ciał, żaden z nich nie śmiał nawet ruszyć się z ławeczki. Im dłużej Yasmin trenowała, im lepsza się stawała, tym mniej bezpiecznie było zostawić ją samą tylko we własnym towarzystwie.
Dziewczyna z pewnością miała dar i zawziętość niezbędną by stać się mistrzem ulicy, ale brakowało jej zdrowego rozsądku. Tego prymitywnego instynktu samozachowawczego, który zabraniał każdemu przyzwoitemu kierowcy przyspieszania na zakręcie nieposiadającym barierek.
- Kiedy koniec? - Itsuki jęczał przeciągle. - Zamarzniemy tu na śmierć!
Pozostała dwójka ścigantów obdarzyła go piorunującymi spojrzeniami. Błyskawica na moment rozświetliła ich zmęczone twarze, by za chwilę znów pogrążyć ulicę w półmroku.
- No co...? Większy z nas pożytek kiedy jesteśmy żywi. - Opatulił się jeszcze ciaśniej przemokniętą kurtką.
- Jedzie! - Iketani poderwał się z ławki.
Najpierw słychać było stukot silnika, dopiero potem zobaczyli łunę spowodowaną światłem odbijającym się od połyskliwej karoserii. Rozchlapując wodę na boki, Yasmin zręcznym driftem zaparkowała przy barierce.
Wysiadła. Lecz na jej twarzy nie gościł ani cień uśmiechu. Odgarnęła pukle lepiących się do czoła włosów na bok, nagle jakby zdegustowana tym, co zobaczyła.
- Idzie ci coraz lepiej.
- A ty znowu nie zatrzymałeś stopera - rzuciła, wymownie spoglądając na trzymany przez chłopaka zegarek. Zacisnął usta i zatrzymał licznik. Mimo tego opóźnienia i tak wskazywał on na czas lepszy niż te odnotowane gdy Yasmin zaczynała tego dnia trening.
- Jest dobrze. Na dziś już ci wystarczy.
Pokręciła głową z nieukrywanym rozbawieniem.
- Muszę sprawdzić jeszcze jeden sposób wejścia w ostatni zakręt.
- Nie. - Zanim zdążyła odebrać Iketaniemu stoper, pospiesznie wrzucił go do kieszeni i zamknął na suwak. - Na dziś wystarczy. Jesteśmy przemoczeni, a ty jesteś zmęczona. Jutro też jest dzień.
Dziewczyna ponownie odgarnęła opadające na oczy kosmyki, teraz już posklejane wszędobylską wodą. To pod jej wpływem błękit jej kosmyków zmienił się w ciemny granat, prawie zlewający się z burzowym niebem.
- Nic mi nie jest. - Wyciągnęła rękę po zegarek. Mimo nieznoszącej sprzeciwu nuty w jej głosie, Iketani ani drgnął. Yasmin zacisnęła usta.
Przez niebezpiecznie przedłużającą się chwilę mierzyli się spojrzeniami. Wściekłe krople rozbijały się o ich ramiona, błyskawice raz po raz przecinały niebo, malując ich twarze mdłym blaskiem i uwypuklając zapadnięte oczy. Ani Kenji, ani nawet dygocący Itsuki nie ważyli się przerwać tej ciszy.
Kiedy napięcie sięgnęło zenitu, Iketani nie wytrzymał.
- Skończ udawać, że nic ci nie jest!
- Przestań udawać, że cię to obchodzi! - Yasmin odpowiedziała równie wściekle.
Odwróciła się gwałtownie. Brudna woda z kałuży zalała jej buty i spodnie, lecz dziewczyna kompletnie nie dbała o to. Ciskające piorunami spojrzenie zawiesiła na sylwetce swojego samochodu. W tym świetle jego odblaskowy lakier wyglądał wręcz kuriozalnie i nie na miejscu.
- Jestem już dużym dzieckiem i nie potrzebuję twojej żałosnej opieki.
Iketani drgnął. Opadły mu ramiona i westchnął.

CZYTASZ
Adrenalina |Initial D
FanfictionPo długiej nieobecności w prefekturze Gunma pojawia się Yasmin - przyjaciółka z dzieciństwa Iketaniego. Wciąż jest dokładnie taka, jaką ją zapamiętał. Czyli z lekka szalona i kocha niebezpieczeństwo. Aby zapewnić jej rozrywkę, Iketani zabiera Yasmin...