24.Maya

968 33 8
                                    

Otóż do Rezydencji weszła dwójka ludzi znanych również jako Maya i Montgomery, czyli „moje wujostwo".
- Oświadczył mi się!!! - Krzyknęła Maya, a Monetom oczy prawie wyszły z orbit. Ja za to nie zareagowałam ani na jej donośny głos tuż nad moim uchem, ani na nią. W końcu jednak kobieta mnie zauważyła. Niestety.
- Ty jesteś Hailie prawda? - Zapytała dalej tym głosem, a ja kiwnęłam głową potwierdzająco, więc kobieta do mnie podeszła i przytuliła. Mi się za to wymiotować chciało. Nienawidzę, gdy ktoś mnie przytula. Nie mówie tu oczywiście o Lindsay i Adrienie, bo do nich jestem przyzwyczajona się przytulać. Ale Maya to jest dla mnie „obcy" człowiek. W końcu jednak kobieta się ode mnie odczepiła, a do salonu wszedł sam Montgomery Monet brat Camden'a Moneta.
- Siema chłopaki. - Powiedział i spojrzał na mnie. - Ty to Hailie??? - Zapytał, a ja a znowu kiwnęłam głową, po czym ten też mnie objął, ale po sekundzie mnie puścił. Chyba poczuł jak się napięły mi mięśnie, w porównaniu do Mayi. A propos Mayi. Zrobiła ona minę jakby sobie coś przypomniała i zaczęła.
- Vincent?
- Co się dzieje Maya? - Zapytał.
- A może Hailie mogłaby z Adrie... - Nie zdążyła powiedzieć, bo przerwał jej Dylan.
- NIE MA MOWY!!! POJEBAŁO CIE?!!! TO JEST PRZECIEŻ DZIECKO!!! - Zaczął i już miał coś dopowiedzieć, ale mu przerwałam.
- Cisza. - Po tym jednym słowie Dylan się uciszył, a Vincent kiwnął mi głową, dziękując, na co odpowiedziałam tym samym.
- Maya. Zgadzam się z Dylanem. Ona jest jeszcze dzieckiem. To po pierwsze, a po drugie ona go nie zna. - Powiedział, a mi się śmiać chciało, bo i ja i on znaliśmy się lepiej niż Camden swoich synów. Tak dosłownie.
- Vincent znasz zasady. - Powiedziała. Ja jednak już chciałam jej wytknąć, że to ona zna zasady, a postąpiła inaczej, co jest wbrew Organizacji, bo powinna go poślubić. Super. Dziękuje Maty, bo właśnie załatwiłaś mi małżeństwo z moim przyjacielem od kąt pamiętam. Ale wracając, w końcu nie wytrzymałam.
- Ja pójdę do siebie. - Powiedziałam i ruszyłam do pokoju, gdzie znalazłam się po minucie. Jak byłam w swoich 4 ścianach to poszłam do garderoby się przebrać. Ubrałam się w to:

 Ubrałam się w to:

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

I białe buty. Jak byłam przebrana to usiadłam na łóżku i zaczęłam pracować. Pracowałam na oko 7 godzin, a potem usłyszłam pukanie do drzwi.
- Proszę. - Powiedziałam i sprawdzając godzinę wyłączyłam telefon. Była 21:30. Osobą, która pukała okazała się być Maya. Ja to wiedziałam nawet na nią nie patrząc.
- Możemy pogadać? - Zapytała, a ja kiwnęłam głową potwierdzająco. - Słuchaj. Ja cię naprawdę przepraszam. Po prostu miałam chwilowy napad pomysłów i tak wyszło. Nie chcę się kłucić z jedyną kobietą należącą do tej rodziny. Dodatkowo nie powinnam tak mówić, bo domyślam się jak mogłaś się poczuć. A tak poza tym jestem Maya. Nie zdążyłam się przywitać. - Powiedziała i na to przedostatnie zdanie wystawiła rękę, którą uścisnęłam, a ona się uśmiechnęła czego nie odwzajemniłam. Na szczęście po tych przeprosinach wyszła z mojego pokoju i po 5 minutach wszedł Vincent. Bez pukania. No japierdole. A jakbym się przebierała? No debile. Ale wracając.
- Przepraszam, że bez pukania, ale jutro jedziesz z Świętą Trójcą do galerii, bo o 18:00 mamy być w restauracji, więc o 17:30 wychodzimy. A teraz dobranoc Droga Hailie. - Powiedział, po czym wyszedł i zamknął drzwi, a ja poszłam się umyć, zrobić wieczorną rutynę i poszłam spać.

Hailie Monet - Szefowa OrganizacjiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz