Jak wstałam następnego dnia była godzina 05:30, więc uznałam, że to już pora się szykować do szkoły. Pierwsze co zrobiłam po tym gdy wstałam to poszłam do swojej garderoby, która nie była taka mała, a wręcz ogromna i wzięłam z tamtąd mundurek po czym ruszyłam do łazienki się umyć. Jak już byłam wykąpana i ubrana pomyślałam, że może by dzisiaj się tak pomalować. Tak jak więc zdecydowałam tak też zrobiłam. Gotowa do wyjścia byłam o godzinie 07:00, więc przeglądnęłam się jeszcze w lustrze. Tak wyglądałam:
Mundurek.
Makijaż.
I fryzura. Potem postanowiłam jeszcze chwilę popracować.
- HAILIE!!! - Gdy usłyszałam krzyk Dylana wzięłam plecak i ruszyłam na dół. Niestety, gdy byłam w połowie schodów zobaczył mnie Tony.
- Ładnie ci w tym mundurku Hailie. - Chwila moment czy Anthony Monet właśnie mi powiedział KOMPLEMENT. WOW. Ale nie będę się jakoś podniecać, więc powiedziałam lodowato.
- Dziękuję ci Tony.
- Dobr... Wow Hailie ale ładnie wyglądasz. - O nie, nie, nie, tak nie będzie, to ja miałam porwać Monetów nie ktoś inny.
- Dziękuję Dylan, jednak uważam, że już powinniśmy jechać, bo chyba na 08:00 mamy lekcje. - Powiedziałam, bo nie lubię komplementów.
- A, tak właśnie, przyszedłem tu was właśnie powiadomić, że za pięć minut jedziemy.
- Okej. - Powiedziałam równo z Tony' m. Po 5 minutach wyjechaliśmy z posesji Monetów dwoma samochodami. Ja jechałam z Dylanem, a bliźniacy razem. Normalne. Droga minęła w miarę w porządku, prócz wścibskiego Dylana, który bez przerwy zadawał mi pytania. Nagle nad drzewami zobaczyłam prywatne liceum. Przewidywalne. W końcu po paru sekundach wjechaliśmy na teren szkoły, a następnie zaparkowaliśmy na jedyne miejsca, które są wolne. Mogę się domyślić, że to jest specjalne miejsce tylko dla Monetów. Zaś przewidywalne. To są właśnie Moneci. Ale wracając, gdy zaparkowaliśmy od razu wysiadłam z samochodu co spowodowało tym, że wszyscy się na mnie spojrzeli co ja tak na prawdę miałam gdzieś.
- Chodź odprowadzę cię pod sekretariat.
- Dała bym radę ale niech ci będzie. - Po moich słowach ruszyliśmy do sekretariatu, w którym obsłużyła mnie jakaś młoda baba.
- Dzień dobry. Hailie Monet tak? - Zapytała miło młoda kobieta.
- Dzień Dobry, tak to ja, przyszłam odebrać dokumenty oraz mam ochotę się zapisać na zajęcia boxu. - Jak wyszłam czekał na mnie Dylan. A po co? Nie wiem.
- Jakie masz lekcje?
- Historia, geografia, W - F, język obcy i muzyka. A coś się stało?
- Nie. Tak tylko pytam. Okej to ja idę. Pa.
- Pa. - Po tym, gdy się pożegnaliśmy ruszyliśmy do swojich klas, ponieważ zaraz miał być dzwonek na lekcje. Jak zadzwonił dzwonek, doszłam idealnie do klasy.
- O dzień dobry Hailie.
- Dzień dobry. - Podeszłam do ostatniej ławki, która akurat była pusta. No właśnie była, bo to ja ją zajęłam.
- Czy mogła byś nam coś o sobie powiedzieć Hailie? - Zapytał mnie nauczyciel a ja wstałam.
- Tak. Zacznę od tego, że uwielbiam sport i lubię rysować. Jeśli chodzi o naukę to idzie mi wyśmienicie. To tyle. Dziękuję.
- Dobrzę dziękujemy ci Hailie. Możesz usiąść. - Po tych słowach zaczęła prowadzić lekcje. Na czwartej przerwie był lanch, więc ruszyłam na stołówkę i dosiadłam się do pieprzonych Monetów.
- Siema Hailie. - Odezwał się Tony, gdy byłam obok stolika.
- Hej. - Powiedziałam i usiadłam na wolnym miejscu obok tego debila Dylana. Dlaczego kurwa obok niego?
- Wracasz ze mną. - No i to ja rozumiem. Z Tony' m mogę jechać. Jeszcze motorem. Zajebiście. Ale w pozytywnym sensie oczywiście.
CZYTASZ
Hailie Monet - Szefowa Organizacji
Fiksi RemajaPo tym gdy matka Hailie Gabriela i jej babcia giną w wypadku samochodowym, Hailie trafia do swoich braci, których znała lepiej niż ich ojciec. Gdy zginęła Gabriela Hailie przejmuje jej stanowisko w Organizacji jako szefowa. Czy bracia dowiedzą się...