Część 23

299 9 1
                                    

Wraz z panią Dimmers czekali w jego gabinecie na Martę. Posłał po nią skrzata domowego, bo jej matka nie mogka się doczekać, by przekazać córce "radone wieści. Kobieta niewysłowienie się cieszyła, jednak było w tym coś złowieszczego. Napewno radowało ją rychłe pozbycie się córki z domu, a także wydanie jej za potężnego, jakby nie było czarownika. Za to on niemiłosiernie się bał. Bał się spojrzeć w te jej ufne oczęta, bał się jak zareaguje. Zwłaszcza po tym co ujrzeli w księdze. 

Rozległo się cichutkie pukanie do drzwi i ujrzeli skrzata przepuszczającego drobną dziewczynę w drzwiach. Marta stanęła jak osłupiała w progu, gdy zobaczyła matkę, gdy ta sprężystym krokiem podeszła do niej z wyciągniętymi ramionami.

-Moja córeczka -zaświergoliła. 

Dziewczyna spojrzała na profesora, który patrzył przez okno na świat spowity mgłą. Nie na nią, więc coś było nie tak. Wtem matka, udając, że nie widzi luźnej, koszuli córki w żyrafy objęła ją ramieniem i podprowadziła w stronę mężczyzny. Marta spojrzała w jego beznamiętne oczy. Szulała odpowiedzi, których nie dostała.

 - Córeczko droga - ciągnęła jej matka, jednak dziewczyna nawet na nią nie patrzyła - wiesz, że jesteś już dorosłą kobietą i wiesz jakie są twoje obowiązki względem rodziny -ciągnęła a Marcie brakło tchu w piersiach - dlatego z tego miejsca pragnę przekazać ci tę radosną wiadomość -nastała chwila ciszy, podczas której Severus czuł jakby miał zemdleć - oto twój przyszły mąż! Poślubisz go w grudniu!


***

Marta nie pamiętała, co stało się dalej. Uciekła, biegła przez korytarze Hogwartu, nie wiedząc dokąd się udać. Błądziła po różnych piętrach schodach, aż zatrzymała się. Była w korytarzu którego nie znała. Na podłodze leżał złoty dywan a w rogu stału dwa fotele skierowane w stronę ogromnego witraża przedstawiającego feniksa z rozłożonymi skrzydłami. Gdy podeszła bliżej zauważyła, że jeden z foteli jest zajęty. Już chciała uciec, gdy usłyszała ciepły głos:

-Nie bój się dziecko, chodź - zadrżała, to był głos Dumbledore'a - usiądź, może masz ochotę na herbatkę? - zapytał dobrodusznie uśmiechając się - jesteś bardzo wzburzona. Do feniksa prowadzą tylko bardzo silne emocje. Co cię trapi?

- Panie psorze - zaczęła niepewnie - ja...- po czym przerwała, bo zrozumiała, że to Dumbledore! Dumbledore na Merlina! Nie mogła przecież żalić się najpotężniejszemu czarownikowi na świecie. Zacisnęła usta w wąską kreskę i pokręciła głową.

-Panno Dimmers, czyżby dopadła cię przeszłość twojej rodziny? -"Skąd on wie?" - krzyczała w myślach. Dumbledore kontynuował: wiedziałem, że twoja historia potoczy się podobne do przeszłości twojej matki Eleonory i babki Teresy. Przykra sprawa, kto jest dziecko ci pisany? - zapytał z poważną miną. Jej serce zaczęło bić szybciej:

- Profesor Snape, psorze.

Dumbledore wstał i podszedł do barwionej na czerwono szyby, przez którą widać było ostatnie promienie zachodzącego słońca. 

-A więc tak to ma być -mruknął. Odwrócił się do dziewczyny i położył jej dłoń na ramieniu - po twoich narodzinach, twoja rodzina zaręczyła cię z najstarszym z panów Binsów - Marta przełknęła, głośno ślinę. Dobrze znała Arthura. 25-letni okrutnik, perfekcyjnie władający ogniem. Podejrzany o dokonywanie morderstw związanych z poplecznikami Voldemorta. Silny czarodziej. Nie wiedziała o zaręczynach.

- Ale, ja mam wyjść za profesora nie za Arthura -powiedziała ze łzami w oczach. Widziała w oczach starszego mężczyzny zmianę. Nie chciał jej powiedzieć prawdy. 

- Czasem, to, co wydaję nam się końcem życia, jest początkiem wieczności powiedział - mnie do feniksa przyprowadził pudding czekoladowy, którego nie znoszę - uśmiechnął się, podnosząc na wysokość oczu piękną niebiesko-złotą filiżankę.

Daddy's little girl. Syriusz BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz