1

201 10 0
                                    

Początek roku szkolnego bywał trudny dla wszystkich. Dla uczniów, którzy żegnali nie tyle co czas wolny, bo ten dla większości zapełniony był od rana do wieczora przez całe dwa miesiące , ale przedewszystkim wakacje, znajomych poznanych na drugim końcu kraju, których najprawdopodobniej już nigdy nie zobaczą. Żegnali dni które mogły być zaplanowane lub te które mogli przeżyć bez żadnych planów, pogodę którą w mijające już lato można było zaliczyć do udanej ale tak naprawdę żar płynący z niba wszystkim dał w kość.
Trudny był to czas dla rodziców, którzy od tygodni przygotowywali się na ten dzień kupując potrzebne książki i zeszyty dla swoich pociech. I którzy zpowrotem stawali się rodzicami bacznie obserwującymi swoje dzieci, po dwóch miesiącach przyzwolenia na większą swobodę.
Początek roku bywał też trudny dla nauczycieli, szczególnie takich którzy dopiero mieli rozpocząć swą ścieżkę kariery.
Antek Mikulski nigdy nie przypuszczał, że będzie miał okazję ponownie wrócić w to miejsce. Gdy 7 lat temu był tu ostatni raz, samemu odbierając świadectwo dojrzałości, żegnał się z każdym kontem, z każdym korytarzem a przede wszystkich z halą sportową na której znajdowało się boisko do koszykówki, gdzie został okrzyknięty królem, tak jakby nigdy miał tu nie wrócić. I nie miał tu wracać. Miał wyjechać do Californii gdzie został zauważony przez jedną uczelnie. Wróżono mu świetlaną przyszłość sportowca. Miał zostać drugim Gortatem, Polakiem zdobywającym punkty za oceanem. Jednak nie wyjechał, choć walizka została już spakowana a bilety i paszport spoczywały na nocnym stoliku jego sypialni i czekały. Teraz stał tu przed starym budynkiem, wybudowanym jeszcze w latach 90 i już sam budynek nie pamiętał jakiego koloru pierwotnie była jego fasada. Obecnie szara i brudna. Szkoła wyglądem nie zachęca ale chyba tak działała na każdego każda szkoła.
Nabrał mocno powietrze w płuca i powoli zaczął je wypuszczać. Mimo że zaczą się już wrzesień nadal słońce świeciło mu prosto w twarz a powietrze było parne i duszne. Stojąc tak przed wysokim szarym budynkiem zastanawiał się czy to oby napewno dobry pomysł tu wracać. Wszak nie każdy się smucił gdy on i jego koledzy kończyli tę szkołę.
Gdy dwa miesiące temu niespodziewanie odezwał się do niego były trener informując że odchodzi na emeryturę a dyrektor ma problem ze znalezieniem nowego wuefisty sam nie wiedział czemu się zgłosił. Wiedział że czas najwyższy ruszyć do pracy, i tak już mocno nadwyrężył spadek po rodzicach a praca poniekąd nawinęła się sama ale im bliżej wejścia do budynku szkoły tym czuł większą ilość obaw. Miał wrażenie że się poci i to nie z powodu wysokiej temperatury. Nie pomagał też ubiór biała koszula oraz eleganckie spodnie w kant a tym bardziej pantofle które zdecydował się dziś włożyć. Na codzień preferował sportowy styl oraz wygodne snickersy.
Poczuł delikatne szturchnięcie które wybudziło go z lawiny myśli zalewającej jego głowę. Spojrzał w bok na uśmiechającą się delikatnie Karolinę stojącą u jego boku, odświętnie ubraną w białą bluzkę i czarną spódnice jak na uczennice pierwszej klasy Liceum Ogólnokształcącego przystało.
- Idziemy ? - spytała cicho Karolina.
Antek tylko kiwną głową na znak zgody bo bał się że gdy spróbuję się odezwać słowa i tak nie wydostaną się na zewnątrz a młodsza siostra wyczuje jego strach. To również z jej powodu postanowił przyjąć tą pracę, by mieć na nią oko. Odkąd przeją obowiązki rodzica stał się przesadnie opiekuńczy.
Do budynku wchodziło się przez szklane dzwi w granatowej ramię szeroko otwarte co miało zachęcać uczniów do wejścia.
Po przejściu przez próg rodzeństwo Mikulskich przystanęło i rozejrzało się niepewnie. Niby wiedzieli gdzie powinni skierować swoje kroki,Antek do pokoju nauczycielskiego a Karolina pod salę 303 znajdującą się na 2 piętrze, ale ta niepewność co ich czeka nie pozwalała się im ruszyć. Rozejrzeli się po korytarzu, który można było określić zwyczajnym, takim jaki znajdował się w każdym budynku zwącym się instytucją oświatową.
Niewiele się tu zmieniło pomyślał Antek. Ściany nadal miały kolor kremowy a na ścianach wisiały zdjęcia uczniów z ubiegłych lat przedstawiające ważne wydarzenia szkolne. Po prawej stronie na ścianie wisiała dużą tablica korkowa, teraz pusta. Antek pamiętał że dawniej wisiało na niej pełno ogłoszeń z informacjami nie tylko o udzielanych korepetycjach ale zdażały się też zaproszenia na większe domówki. Uśmiechną się na to wspomnienie. Zapach na szkolnym korytarzu jeszcze całkowicie pustym,poza rodzeństwem Mikulskich,był dokładnie taki sam jak zapamiętał Antek . Myślami zaczął powracać do lat gdy sam był dokładnie w tym samym wieku co teraz Karolina.
Wysoki barczysty blondyn zerkną niepewnie na siostrę. Ta rozglądała się z zafascynowanym wzrokiem. Dla niej to najpiękniejsze lata młodości, czas nie tylko nauki ale również moment na popełnianie błędów i wyciągania z nich wniosków, czas pierwszych imprez ze znajomymi zanim po ukończeniu szkoły średniej całkowicie wkroczy w dorosłość a Antek nie będzie już sprawował nad nią opieki. Przyjrzał się siostrze. Karolina była do niego bardzo podobna, tak samo jak on miała bląd włosy, on krótko przystrzyżone a ona długie proste sięgające aż do łopatek. Oboje mieli zielone oczy. Wyróżniał ich jeszcze wzrost. Antek ze swoim metrem dziewięćdziesiąt oraz wyrzeźbionym ciałem nad którym pracował wiele lat przyciągał spojrzenia nie tylko kobiet ale i mężczyzn. Tych pierwszych wolał by jednak nie przyciągać. Karolina też wyróżniała się wzrostem wśród rówieśników, zawsze o głowę wyższa od pozostałych z długimi chudymi nogami które teraz od kolan wystawały spod czarnej spódnicy. Ta ukrywała bliznę ciągnącą się od kolana przez biodro aż do brzucha. To również wyróżniało ją od pozostałych kolegów wypadek, który unieruchomił ją na cały okrągły rok, trzy operacje dzięki którym mogła wstać a po tysiącach godzin spędzonych na rehabilitacji teraz chodzić biegać i nawet grać w kosza. Ktoś kto lata temu nie znał Karoliny nie widział różnicy w jej sposobie poruszania się, ale Antek widział. Pamiętał ją jako małą dziewczynkę biegającą za starszym bratem, jak próbowała dotrzymać mu kroku gdy godzinami uczył ją za domem gry w kosza.
Antek spojrzał na zegarek znajdujący się na jego lewym nadgarstku 9.57. O 10 umówiony był z dyrektorem szkoły a o 10.30 miał rozpocząć się nowy rok szkolny dla uczniów.
- Muszę już iść - powiedział w kierunku siostry. - sala polonistyczna znajduje się na drugim piętrze. Dasz sobie radę ? - spytał z troską.
- Oczywiście że tak, nie jestem już dzieckiem - odpowiedziała z przekąsem w głosie i tym charakterystycznym błyskiem w oku.
Blondyn pokręcił z uśmiechem głową na słowa siostry, która codziennie przypominała mu o tym że dzieckiem już nie jest a stawała się już młodą kobietą. Odwrócił się szybko i skierował na lewo w stronę klatki schodowej i już po chwili znalazł się na pierwszym piętrze, z kąd dostrzegł dzwi na przeciwko klatki schodowej na których widniały dwie złote ramki. Na jednej napis sekretariat a na drugiej dyrektor Andrzej Górski.
Odetchnął głęboko. Już nie pamiętał kiedy ostatni raz tak się stresował. Dawniej był pewnym siebie bezczelnym nastolatkiem który nigdy nie myślał o konsekwencjach. Teraz dorosłym mężczyzną, którym musiał się stać zbyt szybko po wydarzeniach które miały miejsce kilka lat temu pewnej czerwcowej nocy która na zawsze zmieniła jego oraz trójkę jego rodzeństwa. Po dawnym Antku nie było już śladu.
Zapukał delikatnie i drżącą ręką uchylił białe dzwi. Przed nim znajdowało się małe pomieszenie. Na środku pomieszenia stało dębowe biurko na nim komputer a przy biurku siedziała drobna kobieta w średnim wieku z kokiem upiętym wysoko na głowie. Dawniej siedziała tu Pani Krysia która pewnie już od dłuższego czasu przebywała na emeryturze. Antek bardzo dobrze ją znał będąc stałym bywalcem wzywanym co i rusz na dywanik do dyrektora. Częstowała go za każdym razem pączkami a on za każdym razem grzecznie odmawiał. Jako przyszły sportowiec unikał cukru i skrupulatnie trzymał dietę. To z pośród nielicznych zachowań zostało mu do dziś.
Antek niepewnie przekroczył próg. Para brązowych oczu okalających delikatnymi zmarszczki spojrzała na niego z nad komputera z jawnym zainteresowaniem .
- Ant.. Antoni Mikulski - zawahał się na moment nie przywyknowszy do formalnej wersji swojego imienia - byłem umówiony z dyrektorem.
- Ahh nasz nowy wuefista zapraszam, zapraszam.- drobna kobieta szybko podniosła się z krzesła i gestem zaprosiła Antka a raczej Antoniego do środka - Kornelia Murańska- przedstawiła się wyciągając w jego stronę chudą chaczykowatą dłoń. Antek uścisną delikatnie jej rękę. Przy tak niskich i chudych osobach wydawał się jeszcze bardziej wyższy i zbudowany.
- Dyrektor już na ciebie czeka - gestem wskazała na białe dzwi po prawej stronie. Tak jak i na tych wcześniejszych tu również wisiała złota tabliczka z napisem dyrektor Andrzej Górski.
Antek spojrzał jeszcze raz na sekretrkę, ta posłała mu delikatny uśmiech dodając mu otuchy.
Ponownie zapukał delikatnie w białe drzwi i naciskając na klamkę uchylił. Pomieszczenie było większe od tego w którym znajdował się teraz. Od chwili otworzenia dzwi uderzył w niego brak widocznych zmian. Jakby czas się zatrzymał. Gabinet wyglądał identycznie jak za jego uczniowskiej kadencji. Na ścianach wisiały dyplomy, gratulacje, zdjęcia. Przez okno znajdujace sie za biurkiem wpadały promienie słońca.
- dzień dobry- powiedział przechodząc z jednego pomieszczenia do drugiego i zamykając za sobą dzwi. Skupił wzrok na mężczyźnie siedzącym za biurkiem nad stertą papierów. Andrzej Górski ujrzawszy osobę która stała przed nim poderwał się natychmiastowo a jego okrągłą twarz rozciągną szeroki uśmiech.
- Antek już jesteś, aleś Ty wyrusł - uśmiechając się podszedł do Mikulskiego by uścisnąć mu dłoń. - kto by pomyślał że to właśnie Ciebie będę zatrudniał. - dodał. Andrzej Górski był dyrektorem z powołania. Osobą której bardzo mocno zależało na dobru uczniów. Antek przekonał się o tym jak nikt inny. Jako stały bywalec tego pomieszczenia odbył nie jedną rozmowę z niskim i krępym mężczyzną. Ten niewiele się zmienił, no może jego włosy zrobiły się żadsze i bardziej siwe niż zapamiętał blondyn.
- Przyznam że ja również się tego nie spodziewałem. - odpowiedział Antek i również na jego twarzy zagościł uśmiech. Przywołał wspomnienia tych wszystkich godzin, które spędził w tym gabinecie tłumacząc się ze swoich wybryków.
- Siadaj chłopcze - dyrektor gestem zaprosił go na krzesło a na twarzy Antka uśmiech zrobił się jeszcze szerszy gdy przypomniał sobie jak dyrektor zapraszał go za każdym razem do gabinetu ręką wskazując miejsce gdzie ma usiąść i właśnie pamietnymi slowami siadaj chłopcze.
- poproszę jeszcze Panią Kornelię o dwie kawy dla nas i omówimy bierzace sprawy - dodał starszy mężczyzną.
Gdy wyszedł Antek miał chwilę by rozejrzeć się po dobrze mu znanym miejscu. Poczuł się trochę jak w krzywym zwierciadle, jakby cofną się w czasie a ostanie 7 lat jego życia nie miało miejsca. Jakby znowu był tym nastolatkiem który porywał tłumy, a dzięki popularności którą dawała koszykówka każdy chciał się z nim zadawać. Potarł spocone ręce o granatowe spodnie.
Skrzypnięcie dzwi sugerowało powrót dyrektora, który usiadł przed Antkiem za biurkiem na swoim miejscu w wygodnym fotelu.
- Zacznę od tego że bardzo dziękuję że zgodziłeś się zająć miejsce Adamowicza - zaczął dyrektor - plan lekcji już jest gotowy. Jeszcze dziś pani Kornelia będzie rozsyłać je mailowo. Czy masz jakieś pytania ?
- Mnóstwo - Antek nie pewnie przyznał. W tym jednym słowie dało się usłyszeć ten cały stres, który czuł od momentu przekroczenia budynku szkoły.
Dyrektor momentalnie wyczół nie pewność nowego podwładnego.
- Nie musisz się niczym martwić, we wszystko cię wdrożymy - zapewnił.
Do gabinetu weszła Pani Kornelia niosąc na tacy dwie parujące filiżanki kawy i cukiernice. Postawiła je delikatnie przed mężczyznami i skinieniem głowy dała znać że nie zamierza przeszkadzać w rozmowie, i tak szybko jak weszła do gabinetu tak wyszła.
- Mam pytanie - zaczą niepewnie Antek- trener wspomniał że drużyna została rozwiązana, czemu ? - starał się skupić swój wzrok na drugim mężczyźnie przez wzgląd na szacunek jakim go dążył. Jednak jego wzrok mimowolnie kierował się w dół na ręce, tak jakby nieśmiałość brała nad nim górę.
- Gdy wasz rocznik odszedł drużyna straciła najlepszych graczy. Kolejnego roku drużyna nie zakwalifikowała się nawet do mistrzostw a nowi uczniowie nie wykazywali zainteresowania sportem. Wiesz, młodzież teraz lubi grać ale kciukami na swoich telefonach. Przygotuj się na dużą ilość zwolnień lekarskich. - odpowiedział dyrektor. Dało się wyczuc jego rezygnację. Wzruszył ramionami, chcąc dać znać Antkowi że czasy się zmienimy a on nic na to nie może poradzić. Antek rozumiał, sam bowiem miał pod opieką nostalatkę na pełen etat i pomagał starszej siostrze Marysi, jak tylko mógł, w opiece nad jeszcze jednym członkiem rodziny Mikulskich, o dwa lata młodszym od Karoliny Kacprem. Doskonale wiedział że współczesne nastolatki nie rozstawały się z telefonami nawet na chwilę.
- Chciałbym spróbować- żekł po chwilach zastanowienia Antek - reaktywować drużynę, na początek może w ramach zajęć pozalekcyjnych sks, jeśli oczywiście nie będzie zainteresowania to dam sobie spokój ale chciałbym spróbować. Jeśli oczywiście mogę - ostatnie zdanie wypowiedział już mniej pewnie, nie wiedząc czy wogole może wychylać się z propozycją. W końcu nauczycielem jest dopiero od tej właśnie chwili.
- Oczywiście Antek, masz nasze pełne wsparcie ale nie rób sobie większych nadziei.
- dziękuję - odpowiedział i znowu spóścił głowę.
Gdy przebywał w tym gabinecie po każdym swoim przewinieniu w mlodosci nigdy jego wzrok nie kierował się w dół, zawsze patrzyl chardo i z błyskiem na dyrektora.
Ciszę przerwał starszy mężczyzna -zostawię cię teraz na chwilę samego rozpoczęcie roku zaczyna się za 10min muszę powitać nowych uczniów, to zajmie dosłownie chwilę , gdy skończę przyjdę po Ciebie i przejdziemy razem do pokoju nauczycielskiego gdzie przedstawię Cię całej radzie pedagogicznej, chociaż części nie muszę cię przedstawiać - dodał uśmiechając się. Antek tylko pokiwał głową na znak zgody.
Andrzej Górski wychodząc przystaną w drzwiach i obruciwszy się w stronę blondyna i dodał. - dopij spokojnie kawę i... - tu zawiesił na chwilę głos chcąc starannie dobrać słowa- Dobrze cię widzieć chłopcze. - dodał i wyszedl nie czekając na odpowiedź młodszego mężczyzny.
Antek został sam. Skupił się na słowach które skierował do niego dyrektor ,,części nie muszę cię przedstawiać ", zastanawiał się którzy nauczyciele tu jeszcze uczą którzy uczyli także jego. Zastanawiał się czy On jeszcze tu uczy. Nad tą kwestią zastanawiał się od momentu przyjęcia posady nauczyciela, czyli praktycznie cale wakacje. Za każdym razem próbował ją odganiać ale ona wracała i wracała.
Czy spotkam ponownie Jego-zastanawiał się Antek.
Odetchnął głęboko i postanowił zrobić tak jak doradzał mu dyrektor dopić spokojnie kawę. Pomyślał o Karolinie która właśnie rozpoczyna jedną z ważnych przygód w swoim życiu.
- mam nadzieję że da sobie radę- szepnął Antek sam do siebie, bo w pomieszczeniu nie bylo nikogo innego. Miał wrażenie, że cisze wypełniającą pomieszczenie gabinetu zagłuszało głośne bicie jego serca.
Odstawił kubek z kawą na blat i spoconą dłonią wyciągną telefon. Odblokował ekran i bez zastanowinia wykręcił numer starszej siostry. Tylko ona go rozumiała. Tylko ona potrafiła go wysłuchać bez rzucania ocen i tylko od niej nigdy nie usłyszał zdania to nie twoja wina co się stało. Nie dlatego że Marysia uważała ze to jego wina, nie poprostu wypowiadanie tego zdania nic nie zmieniało i wcale nie zmniejszało poczucia winy Antka. A Antek czuł się winnym. Czuł się winnym tego wypadku, w którym 7 lat temu stracił oboje rodziców a siostra nad którą sprawował teraz opiekę cudem przeżyła.
- No heja hej- usłyszał w słuchawce rozweselony głos Marysii - już po rozpoczęciu? Nauczycielu ? -dodała przeciągając ostatni wyraz z dumą i rozbawieniem.
- Czekam w gabinecie dyrektora aż po mnie przyjdzie i przedstawi pozostałym nauczycielom - odpowiedział powoli i niepewnie.
Marysia odrazu wyczuła w głosie brat stres. To z nią omawiał wszystkie za i przeciw zanim zgodziłem się przejąć stanowisko po trenerze Arturze Adamowiczu.
- Antek, wiesz ze jeśli tego nie czujesz to nie musisz. Możesz poszukać pracy gdzie indziej. - powiedziała już spokojnie. Pokiwał głową ze zrozumieniem, choć doskonale zdawał sobie sprawe z tego że rozmuwczyni tego nie widzi.
- Wiem , wiem poprostu.. - urwał i wypuścił głośno powietrze, które poniosło się echem w słuchawke i po pomieszczeniu. - dziwnie jest wrócić.
Antek wstał, podszedł do okna i wyjrzał przez nie wprost na plac znajdujący się przed głównym wejściem do budynku szkoły. Zauważył kilkoro uczniów, uformowanych w mniejszych grupkach witających się z kolegami po wakacjach.
- Rozumiem to musi być stresujące. - odpowiedziała Marysia. Taka właśnie była nie próbowała na siłę nikogo zadowalać slowami nie stresuj się nic to i tak ci nie da tylko akceptowała to że sytuacja nie jest komfortowa.
- Lepiej powiedz jak Kacper, wrócił już? - spytał o najmłodszego z rodzeństwa Mikulskich. Ostanio przechodzili z nim bardzo trudny okres.
- Tak, wrócił - Antek wyczół napięcie w głosie Marysi.
- Co tym razem? - spytał odrazu.
- Cały czas to samo, że niechce chodzić do tej szkoły i chce się przeprowadzić do Ciebie.
Antek potarł dłonią spocone czoło. Chciał rozluźnić spięte mięśnie twarzy.
- Przekaż mu że później zadzwonię, dobrze? - spytał
- Tak przekażę że się odezwiesz - odpowiedziała siostra.
Za drzwiami gabinetu usłyszał jakieś głosy co przywróciło go do rzeczywistości, przypominając gdzie jest i co tu robi.
- Muszę już kończyć ale zadzwonimy z Karoliną z domu wieczorem. Ucałuj od wójka dziewczynki. Porzegnał się z siostrą krótkim cześć i się rozłączył, chowając ponownie telefon w kieszeni spodni. Swoje kroki skierował w stronę krzesła, na którym siedział wcześniej, opadł na nie delikatnie powracając do pozycji w której zostawił go dyrektor.
Zerkną na zegarek, od momentu wyjścia Andrzeja Górskiego upłynęło pół godziny. Charmider za drzwiami sugerował że uroczyste rozpoczęcie dobiegło końca i dyrektor w krótce po niego przyjdzie. Tak też się stało. Dzwi zaskrzypiały a w nich z powrotem staną niski krępy mężczyzna z szerokim uśmiechem.
- Mam jeszcze kilka dokumentów, które proszę żebyś podpisał - odezwał się pierwszy i podał młodszemu kilka kartek. Antek przejrzał szybko dokumenty. Zauważył że dotyczą takich spraw jak podstawa programowa, godziny pracy czy warunki zatrudnienia. Umowę o pracę podpisaną przesłał faxem w trakcie wakacji.
Z biurka, przy którym siedział, wziął długopis i energicznym ruchem złożył podpis we wskazanych miejscach. Oddał dokumenty stojącemu mężczyźnie.
- Gotowy ?- spytał dyrektor uśmiechając się przyjaźnie. Antek kiwną głową na znak zgody i wstał z zajmowanego przez siebie krzesła. Wychodząc z gabinetu starszy mężczyzną podał sekretarce podpisane dopiero co dokumenty przez nowego naucziela wychowania fizycznego i poprosił o skserowanie.
Pokój nauczycielski znajdował się na drugim końcu korytarza. Przechodząc mijali odświętnie ubranych uczniów. Kilkoro z nich odwracało za idącym Antkiem głowy i szeptało konspiracyjnie. Obaj mężczyźni nie zwracali na to najmniejszej uwagi. Dyrektor dlatego że przyzwyczajony byl do ciągłej obecności uczniów a Antek dlatego że w jego głowie kłębił się natłok myśli, który nie miał na tą chwilę nic wspólnego z młodszym pokoleniem.
Pokój nauczycielski służył pedagogom za miejsce spotkań między lekcjami. Omawiano w nim wszelkie sprawy dotyczące edukacji oraz bierzacych spraw szkolnych. Nauczyciele mogli w nim również zjeść czy spokojnie wypić kawę.
Gdy obaj mężczyźni weszli do wymienionego wyżej pokoju, rozmowy natychmiastowo ucichły a każdy tu obecny skierował swój wzrok na nowo przybyłych.
Po środku pomieszczenia stał długi stół a dookoła niego znajdowały się wygodne krzesła, teraz zajęte przez znaczna część grona pedagogicznego. Antek dostrzegł kilka wolnych miejsc. Wzrokiem przebiegł po twarzach zgromadzonych tu ludzi, kilka z nich rozpoznając. Czuł na sobie ilość i ciężar tych spojrzeń. Jedne były zaciekawione nowym na uczycielem, inne w delikatnych szoku gdy okazało się kim jest ten nowy nauczyciel.
- Przedstawiam Państwu nowego nauczyciela wychowania fizycznego Antoniego Miku... - zaczął swoją przemowę dyrektor jednak nie dane było mu dokończyć. Siedząca z przodu stołu starsza kobieta z delikatną nadwagą poderwał się szybko ze swojego miejsca wyrzucając ręce do góry i krzycząc - matko boska Tosiek. Rękami wyciągniętymi ku górze objęła za szyję Antka I zmuszając go do pochylenia się zamknęła w ciasnym uścisku. Antek ochoczo odwzajemnił uścisk. Nie trwał on długo, ale dla blondyna któremu serce kołotało ze strachu i niepewności był bardzo potrzebny. Kobieta odsunęła się delikatnie od młodego mężczyzny a ten zauważył że w koncikach jej oczu zbierają się łzy. Spojrzała na swojego wychowanka sprzed lat i pokręciła głową jakby nadal nie mogła uwierzyć że stoi tu przed nią. Grażyna Wawszczak była nauczycielką polskiego oraz wychowawcą klasy do której chodził Antek.
- Nie mogę uwierzyć, że to Ty jesteś tym tajemniczym nowym nauczycielem, o którym mówił Andrzej całe wakacje i nie chcąc zdradzić nam kto to taki. Antek uśmiechnął się szeroko na słowa byłej nauczycielki.
- Tak, to ja- odpowiedział już nieco pewniej.
Nie tylko ona pragnęła przywitać się z blondynem. Pedagog szkolna Klaudia Gołębiewska, u której Antek spędził jeszcze więcej czasu niż w gabinecie dyrektora, objęła go równie mocno co wcześniejsza kobieta.
- Tosiek strasznie miło cię widzieć - powiedziała.
- Panią również- odpowiedział Antek uśmiechając się szeroko. Zaraz za nią rękę uścisneło mu kilku nauczycieli, których był uczniem, witając go ciepło w gronie nauczycieli.
- Skoro każdy już wyściskał naszego Tośka, chociaż teraz chyba powinienem zwracać się do Ciebie Antonni - zwrócił się do wufisty wywołując rozbawienie na twarzach zebranych- chciałbym przedstawić Ci tych których nie znasz.
Gestem ręki wskazał na młodą kobietą siedzącą naprzeciwko profesor Wawszczak.
- Agnieszka Stankiewicz uczy Matematyki. - Blondynka uścisneła Antkowi rękę, a jej zalotny wzrok sugerował to że bardzo podoba jej się nowoprzybyły. Antek nie miał czasu zastanowić się nad kokieteryjnym spojrzeniem kierowanym w jego stronę bo już zostawał przedstawiony nowym osobom. I tak poznał Marka Lermana nauczyciela angielskiego, Kingę Woźniak nauczycielkę biologi i Witolda Grybak nauczyciela historii. Wvpanującym charmidrze, stojąc tyłem do drzwi, nie zauważył że te otworzyły się i dołączył do nich jeszcze jeden profesor. Ten o którym Antek nieustannie myślał przed podjęciem pracy, a temu któremu Antek bardzo uprzykrzył życie samemu będąc uczniem.
- Zastanawiam się czy mam omamy, czy cofnołem się w czasie że Pan Antonii Mikulski z powrotem zawitał w mury szkoły.- usłyszał za swoimi plecami. Antek przystaną , poczuł się sparaliżowany. Do jego nosa dotarł znajomy meski zapach perfum, których nie czół od lat. Ukradkiem odszukał wzrok profesor Wawszczak, szukając w nich otuchy. Wiedział że nie może tkwić tak w nieskończoność. Delikatnie obrucił się na pięcie i staną twarzą w twarz z mężczyzną, który patrzyl na niego twardym srogim wzrokiem.
- Dzień dobry - powiedział Antek zwracając się do nauczyciela przed sobą i odchrząkną delikatnie. Czuł że zaschło mu w gardle. Zmienił się pomyślał bardzo się zmienił. Niegdyś gładka młoda twarz bruneta teraz pokryta idealnie przystrzyżonym zarostem, na nosie zaś znajdowały się okulary w czarnej oprawie przysłaniając delikatnie piwne oczy. Mężczyźni patrzyli na siebie, tak jakby próbowali badać jeden drugiego, i nie bardzo wiedząc który ma wykonać jaki ruch.
Ciszę przerwał dyrektor
- Antek jest nowym wuefistą - powiedział spokojnie zwracając się do bruneta.
- Aha- odpowiedział brunet po kilku chwilach ciszy i odszedł kierując się w stronę stołu. Zają jedno z wolnych miejsc, najbardziej oddalone od wejścia do pokoju.
Konrad Gróźiński miał 35 lata,
9 lat temu zaczynał pracę w tej szkole. Świeżo po studiach dostał posadę nauczyciela geografii. Z głową pełną pomysłów, zapałem do pracy chciał pokazać młodzieży wyjątkowość nie tylko naszego kraju ale całej planety. Pech chciał, że już pierwszego dnia poznał krabrnego Antoniego Mikulskiego, który z marszu ostudził jego zapał do nauczania.
Czy Antek wyobrażał sobie spotkanie po latach ? Wyobrażał i to nie raz. W głowie odgrywał różnorakie scenariusze jak to spotkanie miałoby wyglądać. Rzeczywistość jak zwykle okazała się inna, niż to co tworzyło się w jego głowie.
Antek zają wolne miejsce z przodu stołu najbliżej drzwi I oczywiście najdalej od Konrada. Miał ochotę zerkać w tamtym kierunku ale ze wszystkich sił starał się tego nie robić.
Dyrektor omawiał z zebranymi plany dotyczące 1 semestru, dni które wypadało uczcić w wyjątkowy sposób takie jak dzień nauczyciela, 11 listopada czy plany dotyczące wycieczek poszczególnych klas. Antek przysłuchiwał się każdej wypowiedzi uczestników zebrania, starając się skupić by jak najszybciej wdrożyć się w funkcjonowanie szkoły. Okazało się to trudniejsze niż przypuszczał jego myślę uceiaklaly w stronę bruneta oddalonego o kilka miejsc. Odtwarzaniu tego co przed chwilą miało miejsce, brązowych oczach które paraliżowały go tak bardzo że czuł dretwienie rok. Nie potrafił odczytać Konrada, nie wiedział co ten myśli o jego powrocie. A może nic nie mysli ?
Zebranie dobiegało końca. Nauczyciele rozmawiali między sobą dzieląc się swoimi spostrzeżeniami, opowiadając o ważnych wydarzeniach które miały miejsce latem. Rozmawiali o nowych uczniach, którzy wychowawcy klas mieli okazję poznać po oficjalnym rozpoczęciu roku.
Grażyna Wawszczak nachyliła się w stronę Antka
- A co słychać u Leośka ? - spytała.
Antek uśmiechną się na pytanie o przyjaciela. Tosiek i Leosiek bo tak zwykli nazywać ich wszyscy ci, którzy znali tę dwójkę najlepszych przyjaciół a raczej braci znających się od piaskownicy. Nie rzadko śmiano się, że są rozdzielonymi bliźniętami bo dosłownie potrafili czytać sobie w myślach. Wystarczyło że jeden pomyślał o czymś , a drugi to realizował. Partnerzy w każdym wygłupie i kawale jakie miały miejsce lata temu, a była ich cała masa.
- Dobrze - odpowiedział Antek I dodał jeszcze - trzy lata temu wzięli z Mają ślub, kupili kampera i od tego czasu podróżują po Europie zarabiając w ten sposób.
- z Maja ? Naprawdę z Mają ? - tym razem to pedagog odezwała się dopytając o szczegóły. Maja była koleżanką z klasy Antka I Leona, ktora jako jedyna zdawała się być odporna na urok jaki roztaczali w okół siebie chłopcy. Ją jedyną nie bawiły żarty i wybryki jakich dopuszczali się przyjaciele. Leon gdy pierwszego dnia szkoły zobaczył i poznał Maję powiedział że się z nią ożeni. Przez całe 3 lata Liceum co i rusz zapraszał ją na randkę, na spacer do kina czy na kręgle, przy kazdej okazji podkreslajac że bedzie jego żoną. Za każdym razem dostawał odpowiedź odmowną. Niejednokrotnie kazała mu spadać i się odczepić. Ale ten nie odpuszczał, po zakończeniu już szkoły pojechał pod jej dom i stał przed drzwiami tak długo aż ta w końcu zgodziła się pójść z nim na randkę.
- Tak z Mają.- przytaknął- Gdyby nie to że byłem świadkiem sam bym nie uwierzył, że Maja zgodziła się za niego wyjść - zaśmiał się Antek w odpowiedzi. Antoni miał wrażenie, że rozmowie przysłuchują się wszyscy nauczyciele których znał, jakby chcieli dowiedzieć się co działo się po latach w życiu byłych uczniow .
- a pozostali ? - spytała polonistka.
- Bartek wiem że wyjechał, Karol ma żonę i dwójkę dzieci a pozostali nie mam pojęcia. - odpowiedział Antek wzruszając ramionami i spuszczając głowę. To nie tak że niechciał utrzymywać z nikim kontaktu. Po tym co się stało lata temu pod koniec czerwca zanim wakacje rozpoczely sie na dobre , nie tylko jego ale i jego znajomych to przerosło . Znajomi nie wiedzieli jak się zachować a dla Antka liczyła się tylko Karolina, walcząca o życie w szpitalu. Prawda jest taka, że większość znajomości szkolnych rozpada się po zakończeniu edukacji. Każdy wybiera swoją drogę i idzie na przód. On miał Leona i tylko utraty tej znajomośći chyba by nie przeżył. Ale tego nie musiał się obawiać. Przyjaciel był zawsze kiedy Antek go potrzebował. Wspierał go przy każdej możliwej okazji.
- W mojej klasie jest Karolina - powiedziała nauczycielka polskiego.
- Tak, cieszę się , będzie mieć najlepszą wychowawczynie na świecie - odpowiedział Antek i sam uśmiechną się do starszej już kobiety z przekąsem.
Spotkanie dobiegło końca dyrektor jak i inni nauczyciele pokazali Antkowi jeszcze ekspres do kawy , mikrofale znajdującą się w pomieszczeniu, szafkę w której mógł trzymać swoje rzeczy ale doskonale wiedział że jako trener będzie miał do dyspozycji swoje własne osobne pomieszczenie , znajdujące się tuż obok szatni umiejscowionej przy sali gimnastyczej.
Nauczyciele zbierali się do wyjścia a Antek nie mógł oprzeć się pokusie spojrzenia jeszcze raz w kierunku okna na mężczyznę który na niego nie patrzyl. Zdawało się że dostrzegał napięcie na jego twarzy.
Karolina czekała na brata w miejscu gdzie się rozstali, na parterze przy drzwiach. Była najwyższa wśród rówieśników, którzy okupowali teraz korytarze nie mogąc się nacieszyc swoją obecnością. Antek podszedł do siostry i skinieniem głowy dał znak żeby poszła za nim . Rodzeństwo Mikulskim przeszło przez cały korytarz mijając uczniów i docierając do końca. Po prawej stronie znajdowały się trzy drzwi umiejscowione obok siebie jedne prowadziły do pokoju trenera, drugie i trzecie do szatni. Jednej dla dziewcząt drugiej dla chłopców. Na przeciwko tych drzwi po lewej stronie korytarza były drzwi prowadzące na salę gimnastyczną i te Antek zdecydował się otworzyć jako pierwsze. Skoro doszło do porzegnania wiele lat z tym miejscem, natrzedl czas ponownego przywitania starego przyjaciela jakim było boisko do kosza.
Sala gimnastyczna była ogromna. Z prawdziwego zdarzenia. Dzięki temu że Sokoły świetnie radziły sobie na boisku, a w ostatnim roku zanim Antek zakończył uczniowska karierę, zdobyły krajowe mistrzostwa, sala była dofinansowana. Z trybunami mogącymi pomieścić kilkaset osób oraz wielką tablicą punktacyjną. Oknami umiejscowionymi prawie pod sufitem przez które wpadały teraz promienie wrześniowego słońca.
Antek już po raz któryś tego dnia zaciągna sie znajomym zapachem.
Pewnym krokiem przeszedł na sam środek boiska. Mimowolnie obracał się w okół własnej osi rozglądając się bo dobrze znanym mu miejscu. Pierwszy raz tego dnia poczuł spokój a stres który towarzyszył mu od rana wyparował. Pierwszy raz poczuł że znajduje się właśnie w tym miejscu w którym powinien się znaleźć. Karolina przyglądała się z boku na blondyna, nie rozumiejąc do końca co właściwie robi jej brat.
Rodzeństwo Mikulskich przeszło do pomieszczenia na przeciwko, do gabinetu trenera. Ten również zarówno jak gabinet dyrektora czy sekretariat nie zmienił się wcale. Na wprost od drzwi znajdowało się okno, przed nim biurko i stary wysłużony fotel.
Pod jedną ze ścian stała stara kanapa, równie wysłużona co wczesniejszy mebel. Obok niej metalowa szara szafka. Nad kanapą wisiało zdjęcie. Zdjęcie przedstawiało jego oraz całą jego drużynę obejmujących się i uśmiechających do aparatu. Na środku on i Leon trzymali puchar. Sam puchar zaś umieszczony był za przezroczystą gablotą pod drugą ścianą. Staną przed nim wpatrując się w błysk pozłacanego metalu. Sam w sobie przedmiot nie był cenny ale dla niego znaczył bardzo wiele. Karolina przystanęła przy bracie i również swój wzrok skupiła na przedmiocie, mimowolnie kąciki jej ust poszybowały w górę. Była dumna z brata, nie tylko za to że kilka lat temu jako nastolatek coś osiągną, była dumna teraz i wdzięczna za to że to dzięki niemu teraz rodzeństwo Mikulskich jest w tym wlasnie miejscu.

Z Rąk Mnie Nie Wypuszczaj WięcejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz