7

66 16 23
                                    

Małgosia przybiegła do mnie. Napisałem do niej wcześniej SMS-a, że jest mi bardzo potrzebna. Była przestraszona, może pomyślała, że mi gorzej, albo coś się wydarzyło. Stała w drzwiach wejściowych domu, szybko oddychała i patrzyła na mnie przez framugę kuchennych drzwi. Próbowałem rozpalić palnik, żeby zagrzać wodę na herbatę. Nie mogłem zebrać myśli. Bałem się, że Małgosia się nie zgodzi na to co jej zaproponuję. Chociaż zgadzała się na wszystko, praktycznie na wszystko. Była jedną z najodważniejszych osób jakie znałem. Nie wiedziałem do tej pory dlaczego zgodziła się na przygodę ze mną. 

- Zrobię nam herbatę. – Krzyknąłem do niej. – Mam dla nas super zadanie. Wiesz pojedziemy do Darii. – Ciężko przechodziło mi to przez gardło.

- Do Darii? – Powtórzyła. – Obiecałeś sobie, mi, wszystkim że nigdy tam nie pojedziesz ... Przecież ten jej damski bokser chciał cię zabić, a ona go jeszcze broniła. – Patrzyła na mnie wielkimi oczami.

- Może ona coś wie. – Bawiłem się rączką od czajnika. – Gosiu dajmy jej szansę, proszę ... no proszę cię. – Próbowałem ją przekonać.

- Jak ten jej gach rzuci w nas czymś, albo znowu będzie ci groził. – Była zła. – To nie mówi, że nie ostrzegałam.

- Dobrze, dobrze. – Podszedłem do niej, złapałem za dłoń i pocałowałem delikatnie jej malinowe usta.

Oczami wyobraźni widziałem, że czerwienieją jej policzki. Gładziłem delikatnie jej kościste palce. Przytuliłem mocno do siebie. Patrzyła na mnie zakochanymi oczami, próbowałem odczytać coś w nich. Czytałem ... kocham cię. Zostawiłem jeszcze jeden pocałunek i wróciłem do przygotowywania gorącego naparu. Ściągnąłem kubki z haczyków wiszących nad kuchenką. Kiedyś moja babcia wymyśliła, że tak będą się szybciej suszyć i goście napiją się czegoś rozgrzewającego od razu. Strzepnąłem je jednak tak na wszelki wypadek. 

Wypiliśmy pospiesznie herbatę dojadając przy tym owocowe ciasto, które upiekła Małgosia. Dziewczyna patrzyła w zamyśleniu przez okno, czułem, że coś ją trapi. Sam miałem tysiące myśli w głowie, a tą najważniejszą była ona. Podziwiałem ją, jej twarz oświetloną słońcem, te piegi ... wydawało mi się, że jest ich trochę więcej od ostatniego czasu. Ten malutki nosek zadarty do góry. Malinowe usta, które były praktycznie zawsze lekko rozchylone. Była ideałem.

Po chwili siedzieliśmy w moim samochodzie. Jechaliśmy do miasta, gdzie mieszkała Dasza ze swoim jak to mówiła Małgosia „gachem" i rozwrzeszczanym, rozpuszczonym potomstwem. Dziewczyna wyciągnęła z plecaka lakier, otworzyła okno i jakby nigdy nic zaczęła malować paznokcie. Zawsze mnie zadziwiała, a teraz jeszcze bardziej. Być może przez to, że nie miałem dzieci nie rozumiałem dzisiejszej młodzieży. Może czasami Małgosia miała rację, że dzieliło nas bardzo dużo, jednak jak mi się wydawało gdzieś te minusy znikały. Mogliśmy sobie tak dużo pokazać, tak dużo opowiedzieć. Mogłem nauczyć dziewczynę historii, a ona mnie młodzieżowego slangu, który czasami mnie pokonywał.

- Małgosiu chcesz żebyśmy się rozbili? –  Śmiałem się. – Nie mogę się napatrzeć na ciebie dzisiaj.

- To już twój problem Wiktor. – Uśmiechnęła się.

- Myślę, że twój w małej części też. – Odgryzłem się.

Dojechaliśmy na miejsce, zaparkowaliśmy pod starym PGR- owskim blokiem, znałem to miejsce aż za dobrze. Mimo, że z rodzeństwem miałem dość luźny kontakt, a można było powiedzieć, że żaden to do Darii ciągnęło mnie dość często. Może było mi jej trochę żal, że tak jej się życie ułożyło. Może gdzieś w głębi mojej głowy była myśli, że mogłem jej pomóc i nigdy by nie wyszła za swoje wieczne utrapienie.

Tajemnica PopówkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz