9

45 14 31
                                    

Siedziałem nad papierami dotyczącymi księdza Kowalenki. Szukałem czegoś interesującego w Internecie. Jednak sam nie potrafiłem myśleć. Małgosia sprawiła, że bez niej niczego już nie mogłem. Dla odświeżenia umysłu postanowiłem pójść do centrum wsi i napić się oranżady w miejscowej restauracji, która wyglądała jak te wszystkie mleczne bary z PRL-u. Nic tu się nie zmieniło od tamtego czasu. Reżyserowie chętnie przyjeżdżali do Toporek aby uwiecznić ten zatrzymany czas. Nie tylko epoka słusznie miniona była chętnie filmowana, ale także zabytki z wcześniejszych okresów. Grały w dziełach, gdzie akcja dzieje się pod zaborami, a nawet i wcześniej.

Pamiętam jak, kiedyś jakiś turysta zapytał mnie czy w naszej wiosce nie kręcono „Skrzypka na dachu", przypominało mu do złudzenia filmowe miasteczko. Tak wyglądało większość takich miejsc na wschodniej rubieży Rzeczypospolitej. Tętniące życiem, wielokulturowe Toporki to już przeszłość. Zostały tylko nazwiska, cmentarze i wspomnienia. 

Toporki słynęły też z licznych legend, opowieści kryminalnych i innych dziwnych historii. Często pojawiały się na nagłówkach lokalnych gazet. Mieliśmy też liczne wiejskie osobliwości, słynną trójcę: Rumcajca co bił rekordy w rąbaniu drewna na czas; Pomidora co lubił ale nie umiał pić, a nos rozkwasił sobie kiedyś na chodniku przed kościołem po sumie i Pięknego Lola co miał tylko jedno oko, kulał na jedną nogę jednak miał powodzenie u kobiet, a to wszystko za sprawą niezłego gadanego. Spędzali czas pod sklep i znali wszystkie miejskie historie. Gadali jak papugi, a kiedy wydarzyło się jakieś nieszczęście to policja od razu była pod sklepem, a chłopaki zeznawali. Później na koszt władzy jechali do sądu do miasta. Przy okazji wpadła złotówka na piwo, albo czasami po służbie sami stawiali.

Wszedłem do mlecznego baru. Jak zwykle była tu duszna atmosfera, unosił się zapach papierosów pomieszanych z tanimi perfumami. Mimo zakazu palenia nikt się do niego nie stosował. Większość stolików była zajęta. Wydawało mi się, ze wszyscy na mnie patrzą. Niektórzy kiwali głową, znali mnie, albo chociaż widzieli jak oprowadzam wycieczki. Niektórzy wstydzili się do mnie podejść, uważali że wiedzą już wszystko o naszej małej ojczyźnie. Dzisiaj wyjątkowo była cisza, słychać było tylko pomieszane głosy damskie i męskie. Czasami puszczano muzykę z lokalnego radia, albo przeboje, które były przez większość znane i lubiane. Na ścianach wisiały zdjęcia modelek z lat 90. wiele z nich umiałem rozpoznać mimo mocno przetartych twarzy. Patrzyły na mnie uśmiechając się. Bliżej wejścia do kuchni powieszone były dziwne kompozycje talerzowe – dzieło Renatki, żony Pomidora. Czasami, jeśli siedziałem sam zastanawiałem się co autor miał na myśli. Przy okienku stała dzisiaj ona, przyglądała się znudzenie czy ktoś nie oddaje może talerza. Tak naprawdę to podsłuchiwała co działo się przy najbliższym stoliku. Często to właśnie ona była źródłem wszystkich wiejskich plotek. Większość kobiet do niej dzwoniła, kiedy nie mogły znaleźć swoich mężów.

Za ladą stała nielubiana przez mnie córka Pomidora - Mariola. Patrzyła na mnie zawsze w jakiś dziwny sposób, a jej jak mi się zdawało metodą podrywu było zawijanie przeżutej kilka razy gumy na palec z odłupującym się lakierem. Ubrana była dość wyzywająco, dekolt kończył jej się na pępku. Nie ruszały mnie jej amory. Kręciła oczami myśląc, że to na mnie zadziała. Po chwili pochyliła się na barze, tak że gdybym naprawdę był zainteresowany mógłbym z dużą dokładnością powiedzieć jaki ma dzisiaj biustonosz. Mariola wierzyła, że ktoś wreszcie zabierze ją z tej dziury świata, pokaże jej chociaż sąsiednie miasto. Kiedyś marzyła o karierze w stolicy, o poznaniu bogatego męża, takiego żeby zazdrościły jej koleżanki. Jednak starzała się za barem, a księcia z bajki jak nie było tak i nie ma. Słyszałem wielokrotnie i sam nie raz namawiałem dziewczynę aby wyszła za mąż za pierwszego kawalera, który zechce jej się oświadczyć. Nie była przecież zupełnie głupia, tylko zdeterminowana do założenia rodziny. Rodzice dawno chcieli mieć wnuki. Renata wierzyła, że ktoś przejmie ten interes i będzie kolejne pokolenie, które będzie prowadziło ten przybytek. Czas się tu zatrzyma, a ludzie będą przechodzić przez drzwi z frędzlami jak przez jakiś portal do przeszłości.

Tajemnica PopówkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz