3

88 20 49
                                    

Małgosia wyjechała, mówiła, że na kilka dni. Nie zabraniałem jej chociaż uważałem, że spotkanie z ojcem – alkoholikiem to nie jest najlepszy pomysł. Zresztą, jej macocha to było też niezłe ziółko. Jego dzieci z drugiego małżeństwa także, nie mogło wyrosnąć z nich nic lepszego, kiedy wychowywały się praktycznie same. Ojciec zajęty butelką, a matka szlajaniem się głównie z sąsiadami.

Siedziałem przy komputerze i zajmowałem się buchalterią, notowałem kto i kiedy będzie spał w Popówce, próbowałem ustalić terminy wycieczek i ich plany. Ciągle coś mieszałem, nie potrafiłem się skupić, kiedy nie było obok mnie Małgosi. Cały czas myślałem jak tam jej jest, czy jest najedzona, czy wszystko ma, czy jest szczęśliwa, a przede wszystkim czy nikt jej tam nie krzywdzi. Próbowałem nie być dla niej jak drugi ojciec, a jak przyjaciel, jednak nie zawsze mi się udawało.

Moje miłostki można było policzyć na palcach jednej ręki. O tych z czasów szkolnych zapomniałem jeszcze w poprzednim stuleciu. Nie miałem powodzenia u kobiet, a może i go nie szukałem. Może niektóre z nich odstraszała ta blizna na twarzy, którą zrobiłem sobie kiedyś przez nieostrożne bawienie się ogniem. Może niektóre z nich odstraszały moje dziwactwa. Z uzależnieniami nie miałem problemów, chociaż były momenty, że paliłem do dwóch paczek dziennie. Czasami życie dawało mi w kość. Jednak poznanie Anioła było kompresem na moją duszę, na moje serce, które nigdy nie zaznało prawdziwej miłości. Teraz sobie myślę, że żadna z tych kobiet nie dorównywała Małgosi, to na nią czekałem całe życie.

                         ****

Nasza wieś, a kiedyś miasteczko było niewielkie, za to bardzo piękne. Mieliśmy pałac należących niegdyś do mało znanego rodu Gryniowskich pieczętujących się herbem Rogala. Otaczały go liczne legendy, głównie o Czarnej Damie, która przeklęła to miejsce. Była to nieszczęśliwa córka przedostatniego właściciela Toporek – Romana Gryniowskiego. Kiedy miała szesnaście lat wybierała się z ojcem na bal dobroczynny do miasta. Dziewczyna potajemnie paliła papierosy i kiedy ojciec wszedł do jej pokoju schowała go tak niefortunnie, że spaliła się żywcem. Wcześniej przeklęła ojca i ten pałac. Powiedziała, że nikt nigdy nie zazna w nim szczęścia i tak też było. Właściciel w niedługim czasie zginął w tajemniczych okolicznościach na polowaniu. Mówili, że postrzelił go niedoszły zięć. W czasie I wojny światowej pałac uległ zniszczeniu, miejscowi rozebrali go zostawiając fundamenty i starą oranżerię, po której snuła się w nocy dziedziczka.

W centrum wsi stał posterunek policji, dawna gmina. Piękny drewniany budynek  w stylu rosyjskim. Jedyna historia związana z tym miejscem dotyczy niejakiego Freda. Mężczyzna został posądzony o utopienie w rzece swoich dzieci. Jednak sprawa okazała się bardziej skomplikowana, po tym jak go powieszono męczona wyrzutami żona opowiedziała żandarmom, że to jej kochanek pozbył się dzieci. Fred był miejscową legendą, nikt nie wiedział jak się nazywał, ani czy istniał naprawdę. Jednak w świadomości ludzi pozostała ta mrożąca krew w żyłach historia.

Naprzeciwko posterunku znajduje się skwerek z małą fontanną. Kiedyś był to rynek, przy którym znajdowały się żydowskie kamienice. Wojna zabrała tą część mieszkańców, a wraz z nimi kamienice, które Niemcy zniszczyli podczas bombardowania miasteczka.
Niedaleko posterunku stała carska szkoła, która tylko została otynkowana i pomalowana na bijący po oczach różowy. Obok niej stał wiekowy murowany kościół i plebania, a naprzeciwko niej straż pożarna, która mieściła się w budynku po dawnej żydowskiej szkole.
Nie było już Synagogi, która kiedyś stała przy rynku, nie było kamieniczek i żydowskich kramów. Wiele budynków bezpowrotnie zniknęło z krajobrazu naszej wsi, miasteczka.

                             ****

Wróciłem właśnie z wykańczającej wycieczki Uniwersytetu Trzeciego Wieku. Na taki ostrzał pytań nie byłem gotowy. Chociaż dobrze się przygotowałem, wesołe emerytki potrafiły mnie zapędzić w kozi róg. Niektóre z nich widziały moje zmienione samopoczucie. Martwiły się o mnie, jednak ja odpowiadałem, że wszystko ze mną w porządku, a zły nastrój zrzucałem na pogodę.

Tajemnica PopówkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz