Nie widziałem Małgosi od kilku dni, nie przychodziła, nie dzwoniła. Moje życie bez niej było jak pusty peron nocą. Siedziałem nad poranną kawą i ściskałem zdjęcie, które znalazłam w tapczanie. Ciągle myślałem o tym wszystkim. Nie dawało mi to spokoju. Tłumaczyłem się przed samym sobą, że wtedy traktowałem ją jak córkę, której nie miałem. Mimo wszystko lubiłem dzieci i czasami przychodziły do mnie ojcowskie uczucia.
Po chwili za oknem zobaczyłem jakąś postać kręcącą się przy posesji dziadków Małgosi. Odsłoniłem zazdrostkę i zobaczyłem Anioła. Była jakaś inna. Ubrana w spodnie, bluzę z długim rękawem. Nie byłoby to dziwne, gdyby na dworze nie było trzydziestu stopni i ani jednej chmurki. Jedna półkula mózgu mówiła, żebym podszedł, inna żebym zaczekał na nią. Serce szalało z niepewności, jednak cierpliwość, cierpliwość i jeszcze raz cierpliwość. Ona przecież zawsze wracała. Usiadłem więc i sączyłem kawę.
Ptaszek przyleciał do mojego domu. Cicho, prawie niezauważalnie. Była spokojna jak zawsze. Patrzyła jednak przerażonymi oczami, ręce jej drżały, a po chwili zobaczyłem, że płakała. Podszedłem na miękkich nogach do niej. Miałem skorupę twardziela, w środku byłem jednak mięczakiem. Myślałem, że Małgosia słyszy moje bicie serca, które za chwilę wyskoczy z piersi. Bez słów wpadła w moje ramiona. Przytuliłem ją mocno do siebie. Dała upust swoim emocjom. Szlochała głośno w moje ramię, a ja topiłem swoje dłonie w jej burzy loków. Ledwo co stała na chwiejnych nogach. Wziąłem ją więc na ręce i razem usiedliśmy na tapczanie w kuchni. Przesunąłem się pod ścianą, razem z tą chrupką istotą na kolanach. Była jak malutki motylek, w rękach dziecka, chwycony letniego dnia. Tylko tak bardzo nie chciałem jej wypuścić. Całowałem jej pulsującą skroń. Wszystko we mnie się paliło, łzy stały w oczach, drżałem. Próbowałem się nie rozpłakać. Przyciskałem ją coraz mocniej do siebie. Jakbym ściskał malutkiego kotka pozostawionego przez swoją mamę i tak bardzo potrzebującego czyjejś miłości. Całowałem delikatnie jego skroń. Pozostawiłem usta, na jej ciepłym ciele. Włożyłem rękę pod bluzę, masowałem jej rozgrzane, mokre plecy. Czułem, że coś jest nie tak, jednak czekałem na jej ruch. Drgała, oddychając szybko.
Po chwili popatrzyła na mnie opuchniętymi oczami. Ledwo co dostrzegałem najpiękniejszy błękit na świecie. Błękit toporeckiego nieba, które było zamknięte w oczach mojej ukochanej. Usta lekko jej drżały, widziałem na nich malutką rankę. Odsunąłem włosy z jej twarzy, oglądałem dokładnie każdy milimetr jej skóry. Tak jakbym chciałbym kiedyś przenieść jej piękno na płótno. Wziąłem jej twarz w swoje dłonie, delikatnie złożyłem pocałunek na jej ustach. Chciałem, aby wszystko wyleczył. Cofnął czas. Wymazał z pamięci tą jedną rzecz, przez którą tak cierpiała.
- Wiktor przepraszam. - Dławiła się płaczem. - Jestem idiotką. - Nie umiała powstrzymać emocji, próbowałem ręką ją uspokoić.
- Nie jesteś idiotką. - Pocałowałem delikatnie jej nosek. - Małgosiu.... - łzy stanęły mi w oczach.
Dziewczyna wstała powoli chwiejąc się. Patrzyłem na nią i próbowałem przewidzieć jej kolejny ruch. Bałem się, że za chwile upadnie. Wyciągałem do niej ręce, jak do dziecka, które dopiero stawia pierwsze kroki. Ona jednak z gracją ściągnęła z siebie ubranie. Stała przed mną jedynie w bieliźnie. Wziąłem głęboki oddech. Serce ścisnęło mi się jeszcze bardziej. Wyglądała jak mozaika. Dotykałem delikatnie skóry jej dłoni, ud, później najczulej pocałowałem jej brzuch. Przytuliła się do mnie mocno, zatapiając swoją twarz w srebrze moich włosów. Słyszałem jak łka. Nic nie mogłem zrobić, tylko tak ją trzymać i nigdy więcej nie wypuszczać ze swojego gniazda.
Znowu tam była, chociaż tyle razy prosiłem. Tyle razy ostrzegałem ją, że nie ma po co tam jeździć. Alkoholicy mają swój własny świat i swój system wartości. W nim nie było miejsca dla Małgosi. Może nie myślała o sobie, ale mogłaby pomyśleć chociaż o naszym maleństwie. Była jednak ciągle dzieckiem. Może wyrosła już z kokard, jednak ciągle potrzebowała kogoś kto pokieruje jej życiem.
CZYTASZ
Tajemnica Popówki
Misterio / Suspenso"Główni bohaterowie w pamiątkach po matce Wiktora znajdują tajemnicze zdjęcie. Okazuje się, że losy ich rodzinnej wsi są zupełnie inne niż te, które znali do tej pory. Ich najbliżsi nie są tymi samymi osobami, łączy ich prawosławny ksiądz Aleksy Kow...