Epilog

32 7 0
                                    

Znowu tu byłem. Znowu ten cudowny zapach lata. Jednak było zupełne inne niż to rok temu. Chodziłem po moim rodzinnym domu gładząc Jasia po głowie. Łzy stały mi w oczach. Dom, który kiedyś tętnił życiem, wypełniony był śmiechem, dzisiaj był pusty. Tylko głucha cisza, która wydzierała się z każdego kącika. Usiedliśmy przy biurku, zobaczyłem ten sam pierścionek, który należał do dwóch kobiet, które kochałem. Obracałem go w dłoniach. Łzy stały mi w oczach. Niczego nieświadomy maluch spał w moich ramionach. 

Spod lekko zakurzonych harlekinów ... (Nagle wspomnienia stały się takie realne, ona i ja leżący na tapczanie. Czytaliśmy te bzdety, stek bzdur, a ona się śmiała. Wymyślała setki zakończeń tych dennych historii. Wszystkie były szczęśliwe). Spod lekko zakurzonych harlekinów wyciągnąłem naszą fotografię. Ona umazana lodami śmiejąca się do mnie szczerze. Słyszę ten śmiech. To jej ciepło przebijało nawet przez papier. Łza spłynęła mi po policzku. 

M - a - ł - g - o - s - i - a

Wróciłem do kuchni. Zaglądałem do garnków, jakbym chciał znaleźć tam kompot albo jakiś smakołyk, który mi przygotowała. Może chciałem ujrzeć tam jakiś mój mały grzeszek i usłyszeć, że lekarz przecież prosił abym tego nie jadł. Usiedliśmy na ławie, patrzyłem przez szarą zazdrostkę i zakurzone okno na dom z zielonym dachem. Marzyłem, żeby zobaczyć JĄ przy furtce. 

M - a - ł - g - o - s - i - a

W mojej ulubionej różowej sukience przed kolano i trampkach. Znowu z poobdzieranymi kolanami. Poprawiałaby swój plecak, który nie raz ratował nam życie. Zawsze patrzyła w okno, jeśli nawet w nim nie stałem to czuła, że gdzieś tam na nią czekam. Rozglądała się na wszelki wypadek na środku ulicy. Nigdy nie pukała. Wiedziała, że dla niej moje drzwi i ramiona są zawsze otwarte. 

Popatrzyłem na balię. Przed moimi oczami pojawił się Anioł. Słońce padało na jej morelowe ciało. Jasne loki spływały po jej szyi. Pieprzyki na jej plecach tworzyły nie odkryte jeszcze przez żadnego astronoma konstelacje. Prosiła abym podszedł, a wtedy chlapała na mnie wodą śmiejąc się przy tym radośnie. 

M - a - ł - g - o - s - i - a

Przenieśliśmy się do mojej roboczej łazienki. Tu wszystko wypełnione było miłością. Dotykiem jej gotyckich palców. Pocałunkami, którymi naznaczony był każdy milimetr mojego ciała. Ciepłem jej dotyku. Jej delikatnością. 

M - a - ł - g - o - s - i - a

********************

Pokazywałem Jasiowi eksponaty w muzeum. Opowiadałem mu historię naszej wsi i o tym jak razem z jego mamą doprowadziliśmy do końca sprawę, która zaczęła się od jednego zdjęcia. Maleństwo póki co nie rozumiało tego wszystkiego, radośnie pukało w szkło, za którym zostały ukryte artefakty. Na jednej ze ścian powieszono zdjęcia. Ułożone chronologicznie sceny z życia wielebnego. Wyglądała tak jak w domu Daszy. Kolorowy dywan, a na nim nasze rodzinne fotografie i ta najważniejsza. Ksiądz Aleksy z Celinką, teraz widziałem podobieństwo jej do mojego syna. Jasne blond włosy, zadarty lekko do góry nosek. Niebieskie duże oczy akurat odziedziczył po Małgosi. Śmiał się za dziesięciu. Wnosił tyle radości do mojego życia. Miał też coś ze Zbyszka, może właśnie ten radosny uśmiech. 

- Kiedyś wszystko zrozumiesz kochanie. - Uśmiechałem się do niego, całując jego nosek.

Po chwili zobaczyliśmy na końcu sali panią Halszę na wózku inwalidzkim. Prowadziła ją moja siostra Dasza. Obok szedł mój dumny szwagier, który chełpił się rozwiązaniem tej całej zagadki. Uważał, że był jednym z głównych przywódców tego całego przedsięwzięcia. Moja siostra ubrana była w wyszywankę. Miałem nadzieję, że nasza rodzicielka widzi to wszystko stamtąd gdzie jest teraz szczęśliwa z księdzem Aleksym i ich wspólnymi dziećmi. Wyglądała tak pięknie. Jeszcze ta korona z włosów na głowie. Nasza droga Feliksa jak żywa. Pomogła wyjąć z koszyka w wózku mały przedmiot, który podała mojemu synowi. Był to malutki konik wyrzeźbiony z drewna. Każdy detal idealnie dopracowany. Od razu spodobał się Jasiowi. Dziecko oglądało przedmiot, obracając go w swoich malutkich, jeszcze pulchnych dłoniach. Malutkie paluszki gładziły grzywę konika.

- Tyle lat przeleżał u mnie w szufladzie. - Uśmiechnęła się pani Halszka. - Nawet nie wiesz jaka to cenna pamiątka Jasiu, tego konika wykonał Aleksy dla twojej cioci Celinki. - Popatrzyła na mnie ze łzami w oczach. - Teraz wraca do rodziny.

- Pani Halszko, ale na prawdę nie trzeba było. - Popatrzyłem na nią.

- Wiktor, czy chcemy czy nie jesteśmy ze sobą połączeni. - Uśmiechnęła się. - A mały wiem, że za parę lat, jeśli dożyję. - Skarciliśmy ją wzrokiem. - Będzie mówił do mnie ciociu.

- Pani Halszo będzie pani żyła jeszcze długo. - Gładziła jej dłoń. - My się o to postaramy. Ksiądz Aleksy niby nas miał wszystkich rozdzielić jednak następne pokolenia już nie pamiętają o co szły bitwy. Jesteśmy jedną wielką rodziną, a Jasio. - Pogładziła buzię mojego dziecka. - A Jasio jest nowym pokoleniem, które będzie opowiadać tylko o dobrych stronach naszych Toporek. 

- Pokocha je jak mój szanowny szwagier. - Roman przejął mojego syna, pocałował go delikatnie w czubek głowy. - Historie tego miejsca nie będą mieć dla niego żadnych tajemnic. Jest jeszcze wiele do odkrycia. 

- Oj tak. - Odparłem. 

Następnie nasze świętowanie przeniosło się na rynek w Serebryszkach. Kupiliśmy wodę sodową. Siedzieliśmy na jednej z ławeczek. Dasza tańczyła razem z maluchem śpiewając mu ukraińską pieśń o kukułce. 

Kukułeczko, kukułeczko, to ty słyszysz moją rozpacz. Przy moim domu kukasz na kalinie....

********

Wszystkim łzy płynęły po policzkach. Wakacje 2015 roku było to najdziwniejsze wakacje jakie pamiętałem. Zyskałem tak wiele: miłość, przyjaźń i nowych członków rodziny. Przede wszystkim doprowadziłem do rozwiązania zagadki, która została zapomniana przez wszystkich. Cieszyłem się, że byłem częścią historii Toporek. Rozsławiłem to malutką dziurę na końcu świata, być może kiedyś jakiś historyk przeczyta moje nazwisko w jakiejś książce, albo opracowaniu.

A Mateusz? 

Nikt o nim nie słyszał. Uciekł z Toporek. Pewnie pod nowym nazwiskiem. Sprawa jak zwykle przycichła. A nad grobem Anny znowu zakwitną niezapominajki. Ktoś cicho wspomni szesnaście wiosen tej biednej dziewczyny, którą los tak szybko zabrał z tego świata. 

*******

Niektórzy pytali o pokoje w starej Popówce. Byli zainteresowani zagadką księdza Aleksego, jednak odpowiadałem grzecznie, że niczego nie wiem. Pan Galicki wystawił to miejsce na licytację, a w przyszłości miało się tu otworzyć muzeum. Starosta jak zwykle dotrzymał obietnicy, dlatego pewnie wybrali go na następną kadencję.

Na razie zająłem się wychowaniem syna, który kiedyś pewnie zainteresuje się historią swojej rodzinnej wsi. Być może odkryje kolejną mroczną historię tego miejsca. Ciekawe ile jeszcze tajemnic skrywają Toporki? A przede wszystkim Popówka zamieszkiwana kiedyś przez prawosławnego księdza. 

Tajemnica PopówkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz