Rozdział 6

47 9 0
                                    

Julia

Nieznany numer:

Musimy dogadać plan podróży. Marzena kazała. Przyjdź do mojego pokoju.

Ja:

Marzena kazała? Od kiedy to tak bardzo jej słuchasz? Nigdzie nie przyjdę.

Idiota:

Trzeba zrobić to logicznie, żeby nie nadkładać drogi i nie wydawać za dużo hajsu. Sprawdziłem już trasy pociągów, zrobiłem wstępny plan. Przyjdź, nie będę się produkował w esemesach.

Ja:

Dawaj, dobrze ci idzie.

Idiota:

Idziesz, czy mam po ciebie przyjść?

Ja:

O, jakbym słyszała mojego ojca. A nie, poprawka: on miał mnie w dupie. Nie idę, nie przychodź. Bez odbioru.

Idiota:

O, ktoś tu strzela focha. Nowe, nie znałem.

Ledwo zdążę odłożyć telefon na łóżko, drzwi mojego pokoju już się otwierają. Dlaczego miałby pukać? To byłoby zbyt kulturalne i przewidywalne, kompletnie nie w jego stylu.

– Nie mam teraz czasu – mamroczę i chowam twarz za książką.

– To lepiej miej, jeśli chcesz jechać. – Kuba siada obok mnie na łóżku, a ja kątem oka widzę, że kładzie na nim mapę i jakiś notes. Już nawet nie chce mi się wypominać, że wcale go tutaj nie zapraszałam.

– Byłam pewna, że od tego jest google. Mamy dwudziesty pierwszy wiek. – Wskazuję brodą na mapę.

– Pomyślałem, że fajnie będzie podróżować z trasą zaznaczoną w ten sposób. Zupełnie jak za starych dobrych czasów, kiedy jeździłem z moim... zresztą nie ważne. Weź, zerknij.

Wiem, że chciał wspomnieć o swoim ojcu, ale zmienił zdanie. Cóż, ja też żywię do swojego mieszane uczucia, bo przecież pamiętam, że był całkiem niezły w roli rodzica, zanim wszystko się spieprzyło.

– Ustaliłem trasę tak, żeby nie nadkładać drogi i nie cofać się.

Spoglądam na niego spode łba. Jego entuzjazm jest dziwny, biorąc pod uwagę, że do tej pory nie interesowało go nic związanego ze mną.

– Brzmi logicznie, ale chciałbym realizować wszystkie punkty po kolei, tak, jak zapisał je tata. Nawet jeśli oznacza to, że nadłożymy drogi i spędzimy więcej czasu w podróży – wyjaśniam i boję się, że Kuba wpadnie w szał, ale nic takiego się nie dzieje.

– No dobra... czyli cały mój plan idzie do kosza. – Wdycha i pospiesznie składa mapę.

– Nieprawda, po prostu trochę go zmodyfikujemy. – Zabieram mu ją z rąk i rozkładam sobie na kolanach. I zrealizujemy wszystkie punkty z listy, przy odrobinie szczęścia – dodaję.

– Nawet punkt dziewiąty? – Kuba sugestywnie porusza brwiami.

– O nie, zapomniałam o tym. Każdy z wyjątkiem dziewiątego – odpowiadam i się czerwienię, bo punkt dziewiąty z listy ojca dotyczy spontanicznego uprawiania seksu. – Wciąż nie rozumiem, dlaczego tak zależy ci na tym wyjeździe. – Szybko zmieniam temat. Wpatruję na mapę i przeciągam po niej palcem.

– Mówiłem ci. Chcę się stąd wyrwać, zanim będę zapieprzał na uniwerku. Chcę zapamiętać te wakacje, bo czuję, że nadchodzący rok da mi popalić.

– A czemu nie wybrałeś AWFu, tak jak planowałeś, tylko dietetykę? – pytam niespodziewanie. Nie chcę, by pomyślał, że bardzo mnie to interesuje, ale skoro już to powiedziałam, to nie ma odwrotu.

– A skąd o tym wiesz?

– Od Marzeny. Podobno rozmawialiście o tym na początku, kiedy się do niej wprowadziłeś.

– Dietetyka interesuje mnie bardziej niż sport. – Spojrzenie Kuby ucieka w bok.

– Poważnie? Marzena mówiła, że lubisz pływać. Że chciałeś zostać trenerem i...

– Ale zmieniłem zdanie, to takie dziwne?! – Głos Kuby jest tak ostry, że odruchowo podkulam ramiona.

Znów to robi. Najpierw jest miły i to tak, że niemal widzę tę jasną stronę jego duszy, by chwilę później zmieszać mnie z błotem i potraktować jak śmiecia. Co jest z nim nie tak?!

– Okej, pokaż trasę Marzenie i miejmy to z głowy – mamroczę urażona, rzucam w niego mapą i przesuwam się na drugi koniec łózka.

Kuba zaciska szczeki, jakby wciąż był zły o to, że zapytałam go o ten nieszczęsny AWF.

– Tylko spakuj się w małą torbę. Nie mam zamiaru taszczyć twoich bagaży – burczy i zeskakuje z łóżka, a potem trzaska drzwiami. Tyle go widziałam.

Zarozumiały, przekonany o własnej zajebistości buc. Wydaje mu się, że pozjadał wszystkie rozumy, że może mną pomiatać.

Opadam na łóżko i nakrywam głowę książką.

Jeśli nasza podróż ma być tak samo „urocza" jak pogawędka sprzed chwili, to może lepiej od razu wyskoczę przez okno.

Dwanaście głębszych oddechówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz