Julia
Wdech. Wydech.
Otwieram okno i wsłuchuję się w cykanie świerszczy. Na zewnątrz powoli zapada zmrok, ale powietrze wciąż jest ciepłe i takie, jak lubię – wilgotne, naładowane elektrycznością, zwiastujące nadchodzącą burzę.
Dociera do mnie śmiech i gwar rozmów. Impreza nad jeziorem. Jakaś część mnie, ta bardziej ekstrawertyczna, chciałaby tam być. Mogę udawać, że mnie to nie obchodzi, ale jak każdy potrzebuję akceptacji i bycia z drugim człowiekiem, tak po prostu. I nie chodzi o Marzenę, raczej o ludzi w moim wieku. Chciałabym spędzić choćby jeden beztroski, szalony wieczór, śmiejąc się, słuchając głupich dowcipów i ciesząc świadomością, że przede mną kilka miesięcy wakacyjnego luzu. Potrząsam głową i zasuwam rolety. To się nigdy nie zdarzy, więc nie powinnam o tym fantazjować.
Wiem za to, co się stanie, jeśli tam pójdę. Wszystkie śmiechy i rozmowy nagle ucichną. Ludzie będą patrzeć na mnie jak na kosmitkę, bo przecież nikt się mnie tam nie spodziewa. Może i nie usłyszę drwiących komentarzy, ale nie będą ze mną rozmawiać. Wolę umrzeć z nudów w swoim pokoju niż iść tam, gdzie mnie nie chcą.
Odsuwam się od okna i rozglądam po pokoju. Patrzę na stokrotkę, którą niedawno znalazłam na wycieraczce. Marzena jest wiecznie roztrzepana, więc pewnie wypadła jej z bukietu. Nie byłabym sobą, gdybym nie uratowała kwiatka i nie wsadziła go do wody.
Nagle mój wzrok przykuwa niewielkie pudełko – jedyny przedmiot w tym pomieszczeniu, który uwiera mnie jak kamień w bucie. Chciałam się go pozbyć tuż po pogrzebie ojca, ale na szczęście tego nie zrobiłam.
Nie wierzę w przeznaczenie, a jednak dokładnie w dzień, w który zamierzałam wyrzucić to pudło, zadzwoniła do mnie kobieta i powiedziała, że jest, a raczej była terapeutką mojego ojca. Że obowiązuje ją tajemnica zawodowa, ale ponieważ jej pacjent nie żyje, a ona ma mi coś ważnego do przekazania, musiała zadzwonić. Nie mogłam uwierzyć. On i terapia? Przecież był na dnie i sądziłam, że nie ma albo siły, albo ochoty się z niego podnieść. Kobieta powiedziała tylko, że mam koniecznie przejrzeć jego rzeczy osobiste i nie pozbywać się niczego pochopnie. Gdy dopytywałam, o co dokładnie chodzi, pospiesznie zakończyła rozmowę.
Nie wiedziałam, co o tym myśleć, ale w końcu zajrzałam do tajemniczego pudełka. Obrączka ślubna, zdjęcia mamy i rocznej mnie w samej pieluszce, dowód osobisty, jakieś stare papiery z wojska... i zeszyt. Zwyczajny, w miękkiej oprawie. Ale to, co w nim przeczytałam, zmieniło wszystko.
A teraz? Teraz, w dzień, kiedy mam wrażenie, że nikt mnie nie chce i nie potrzebuje, no, może z wyjątkiem Marzeny, mam ochotę znów do niego zajrzeć. Przeczytać te kilkanaście z pozoru zwyczajnych zdań. Wierzyć, że naprawdę mają sens. Że nawet kiedy jesteś na dnie, możesz spróbować wziąć jeden oddech i zobaczyć, co się wydarzy. Albo jedenaście oddechów. I mieć nadzieję, że każdy z nich pomoże ci się podnieść.
***
Przetrząsnęłam całe pudełko, ale nie znalazłam zeszytu. Czytałam go dwa razy, a potem schowałam, bo na trzeci raz nie czułam się jeszcze gotowa. Zaglądam do pudła ponownie. Przekładam zdjęcia i stare dokumenty, ale wciąż nie widzę notesu w czarnej okładce. Sfrustrowana sprawdzam pod materacem łóżka. Jestem niemal pewna, że go tam nie ma, ale przecież nie wynosiłam go z pokoju, więc musi gdzieś tutaj być, prawda? I nagle coś sobie przypominam. Dzisiaj, zaraz po obiedzie.
Wpadłam na coś twardego i ciepłego i poczułam przyjemne trzepotanie w podbrzuszu. Nie chciałam tego czuć, ale moje ciało miało na ten temat inne zdanie. Znałam ten zapach. Kuba rzucił mi rozwścieczone spojrzenie, warknął, że powinnam patrzeć, jak chodzę. Odburknęłam, by dał mi spokój i poszłam do swojego pokoju. Tak właśnie wyglądają nasze „rozmowy". Żyjemy jak pies z kotem, z tym, że psy są jednak mądrzejsze i bardziej lojalne niż ten idiota.
![](https://img.wattpad.com/cover/367002782-288-k408847.jpg)
CZYTASZ
Dwanaście głębszych oddechów
RomanceNawet kiedy jesteś na dnie, możesz próbować wziąć jeden oddech i zobaczyć, co się wydarzy Życie Julii nie ułożyło się tak, jak tego chciała. Po śmierci jej matki ojciec popadł w alkoholizm i zaprzepaścił dobre relacje z własną córką. Kiedy kilka lat...