Rozdział 14

65 11 0
                                    

Kuba

Nie wierzę, że tu jestem. To bardziej surrealistyczne doświadczenie niż wtedy, gdy po wypaleniu kilku jointów jeździliśmy z kumplami wózkiem sklepowym po całym mieście i uciekaliśmy przed policją.

Obserwuję, jak ludzie, którzy swoją młodość mają już dawno za sobą, bawią się na całego. Alkohol leje się strumieniami a głośników leci stare, ale bardzo pasujące do okoliczności I took a pill in Ibiza. Ktoś obraca mięso na grillu, a przy basenie jakiś staruszek w kąpielówkach w ananasy wznosi toast.

Powiedzieć, że tutaj nie pasuję, to jak nic nie powiedzieć, ale przecież nie zostawię Myszy samej. O dziwo Janka staje ze mną z dala od swoich koleżanek, a potem bierze mnie pod ramię i prowadzi do stołu z przekąskami, przy którym dziwnym trafem nikogo nie ma. Cóż, barek z alkoholami jest w innym miejscu, pewnie dlatego.

Czujesz się onieśmielony, kochanieńki? – pyta i nalewa mi do szklanki wódki, a potem dodaje coli.

Wzdrygam się na to połączenie, ale z grzeczności nie protestuję.

– Onieśmielony?

– Po tym, czego się dowiedziałeś. O mnie... o tym miejscu. – Uśmiecha się delikatnie i nie wygląda na ani trochę skrępowaną. – Tylko szczerze. Przeżyłam już tyle lat, że naprawdę nie musisz przede mną udawać.

– Eeee, tak... trochę – wyznaję i biorę solidnego łyka, bo w tych okolicznościach trzeba mi czegoś mocniejszego.

– A ta młoda dama, chociaż na pierwszy rzut oka wydaje się bardzo nieśmiała, czuje się tu całkiem swobodnie. Ciekawe. – Janka spogląda na Julię, która właśnie rozmawia z jakąś starszą kobietą i głośno się przy tym śmieje.

– Może dlatego, że nikt jej tutaj nie ocenia – stwierdzam i też patrzę w tamtym kierunku.

– Co masz na myśli?

– Kiedy Julia jest wśród rówieśników... ludzi w naszym wieku, czuje się gorsza. Zauważyłem to niedawno, gdy byliśmy nad jeziorem, na imprezie w naszym mieście. Wiedziała, że wszyscy będą z niej drwić, a mimo to poszła tam i nie zwiała przy pierwszej możliwej okazji – mówię i celowo pomijam taki drobny szczegół jak to, że przyszła nad jezioro, bo zabrałem jej coś cennego.

– A ty co zrobiłeś?

– Ja?

– Mówiłeś, że też tam byłeś. Co zrobiłeś, żeby ją wesprzeć?

Mrugam zaskoczony, a potem ze wstydem spuszczam głowę. Dociera do mnie, że tak właściwie nigdy nie zastanawiałem się nad tamtym wieczorem i swoim zachowaniem. Bezrefleksyjnie uznałem, że tak skonstruowana jest świat – ja jestem z tych zajebistych, a Mysz z tych szarych i gnębionych. Dlaczego więc miałbym cokolwiek dla niej robić? Dopiero teraz, kiedy smutne i pełne dezaprobaty oczy Janki sprawiły, że spuściłem wzrok, uświadomiłem sobie, jak kretyńsko się wtedy zachowałem.

– Podejrzewam, że ona ma w sobie więcej odwagi niż wszyscy twoi kumple razem wzięci. Tylko ktoś musi ją z niej wydobyć. I nie ty będziesz tym kimś.

Podnoszę głowę i patrzę zaskoczony na Jankę, a ona znów lekko się uśmiecha. Mam wrażenie, że widzi coś więcej niż ja.

– Jeśli będziesz tylko biernie ją obserwował, zaraz pojawi się inny młodzieniec, który sprawi, że ona rozkwitnie. A wierz mi, pewnego dnia będziesz bardzo żałował, że nie jesteś na jego miejscu. – Staruszka dyskretnie napełnia moją pustą szklankę.

– Co za bzdury! Ja i ona nie... Ja nie jestem nią zainteresowany. Nie w ten sposób.

– Oczywiście. Mówię tak tylko hipotetycznie. – Janka stuka swoją szklanką o moją i cicho chichocze, a ja czuję się jak idiota, z którego ma niezły ubaw. – Wybacz, ale muszę iść do gości. Częstuj się i nie zapominaj o Julce – dodaje i klepie mnie po ramieniu.

Dwanaście głębszych oddechówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz