Julia
Kiedy się budzę, słońce łaskocze mnie w nos i już wiem, że to będzie dobry dzień. Prognozy mówią o trzydziestu stopniach i bezchmurnym niebie, więc mam ochotę posiedzieć dziś na plaży. Zresztą to nasz ostatni dzień tutaj, jutro wyruszamy w dalszą drogę. Tak ustaliłam z Kubą.
Nagle nieruchomieję. Ciężka ręka ląduje w poprzek mojego brzucha i niemal wgniata go w materac. Zerkam w bok. Kuba mamrocze coś niezrozumiale przez sen. Uśmiecham się, kiedy widzę jego potargane włosy, na których tańczą promienie słońca. Przesuwam się delikatnie na skraj łózka, bo dziwnie mi tak leżeć blisko niego.
Wczoraj zjedliśmy hot dogi, a gdy Kuba wrócił spod prysznica, po prostu poszedł spać. Czytałam książkę do późna i zastanawiałam się, co go znów ugryzło. Położyłam się dopiero przed północą i jeśli myślałam, że wspólne łóżko będzie krępującym problemem, to się myliłam. Kuba nie przytulał mnie w nocy i choć powinnam się cieszyć, że szanuje moje granice, czuję się z tym jakoś dziwnie. Mam ważnie, że odkąd poznaliśmy Echo, coś się zmieniło, zupełnie jakby Kuba miał o to do mnie żal. A przecież gdyby nie ten chłopak, nie mielibyśmy gdzie nocować. Może i jest specyficzny, ale przecież mnie samą traktowano jak dziwoląga. Poza tym, co jest zaskakujące, dobrze rozmawia mi się z tym chłopakiem, choć zazwyczaj ciężko mi nawiązać nić porozumienia z kimś nowopoznanym. Echo? Mam wrażenie, że mnie nie ocenia, że nie wyśmieje mnie, gdy palnę jakąś głupotę i nie spojrzy na mnie z wyższością tak, jak robi to Kuba. Albo raczej jak robił to, kiedy jeszcze byliśmy w Szczytnie.
– Czy ja naprawdę czuję zapach świeżych chrupiących bułeczek? – Słyszę obok senny głos. Szybko poprawiam ramiączko topu od piżamy, które niekontrolowanie opadło.
– Nie, to tylko twoja wyobraźnia. – Śmieję się i cieszę, bo Kuba chyba dziś ma lepszy humor niż wczoraj.
– Okej, no to zamykam oczy jeszcze na jakieś piętnaście minut, udaję, że śpię i daję ci czas na zrealizowanie mojej sennej fantazji. Jakby co, piekarnia jest po drugiej stronie ulicy.
– Jeśli myślisz, że skoczę po śniadanie, to się mylisz. Zrobiłam nam wczoraj obiad.
– A ja kolację. Teraz znów pora na ciebie. – Kuba szybko się podnosi i rzuca mnie poduszką, ale zwinnie ją łapię.
Przygląda się mi, więc szybko poprawiam rozczochrane włosy i ruszam w kierunku łazienki, bo nie chcę, by widział mnie taką rozmemłaną.
– Hej. – Odwracam się, gdy mnie woła. – Nie musisz się przede mną chować. Rano jesteś najpiękniejsza.
Stoję tak przed nim osłupiała, z dłonią na klamce drzwi od łazienki i zastanawiam się, czy to nadal on, czy może jego zaginiony brat bliźniak, którego po wielu latach kosmici zwrócili Ziemi. Niemożliwe, żeby Kuba mówił mi tak miłe rzeczy.
– No co tak patrzysz? Jesteś ładna, ale najbardziej podobasz mi się rano, z tym bałaganem na głowie, lekko zaczerwienionymi policzkami. To dlatego lubię budzić się pierwszy, bo wtedy mogę na ciebie popatrzeć. Dziś mi nie wyszło. – Kuba siada na łóżku i przeciąga się, a ja mimowolnie śledzę wzrokiem grę jego ukrytych pod skórą mięśni. – Gadam od rana głupoty, co? Nie przejmuj się. I nie siedź za długo, potrzebuję zimnego prysznica. Strasznie tu gorąco. – Kuba spogląda na łazienkę.
Kręcę zmieszana głową i szybko znikam za drzwiami. Przez kilka minut patrzę na siebie w lustrze. Przecież nic się we mnie nie zmieniło. Wciąż jestem tą samą Julią. Tą dziewczyną, którą jeszcze niedawno lubił mieszać z błotem. Tym szaroburym czymś, które nie bez powodu nazwa Myszą. Wprawdzie stałam się trochę odważniejsza i bardziej swobodna w jego towarzystwie, ale to wciąż ja. Uśmiecham się do swojego odbicia w lustrze, bo choć to pewnie naiwne, komplement Kuby zrobił mi dzień.
CZYTASZ
Dwanaście głębszych oddechów
RomanceNawet kiedy jesteś na dnie, możesz próbować wziąć jeden oddech i zobaczyć, co się wydarzy Życie Julii nie ułożyło się tak, jak tego chciała. Po śmierci jej matki ojciec popadł w alkoholizm i zaprzepaścił dobre relacje z własną córką. Kiedy kilka lat...