ROZDZIAŁ I

17 3 0
                                    

13.05.2005 r.
Gospodarka nie ustępuje z odbudową, F.I.S.T. dalej sprawuje terror. Wstrzymali się jednak z brankami. Od czasu gdy zabrali młodego Simona, nastąpił przesyt żołnierzy, a większość rodzin spało spokojnie. Nie spali jednak dobrze chłopcy, zabrani 15 lat temu. Cele więźniów w placówce F.I.S.T. były brudne, zakurzone. Zimne stalowe ściany nie pozwalały na odpoczynek. Stukanie pod celami, prace wywołujące hałas nie pozwalały się skupić. Wszystkie te lata były nie małym koszmarem. Codziennie, więźniowie byli poddawani nowemu sposobowi treningu odpornościowego. Bicie, rażenie prądem, biczowanie, podpalanie. Istne tortury. Krople spływające z przeciekającego kranu.
ring ring ring
To dzwonek wzywający na posiłek. Ludzie opuścili cele i udali się do jadalni. Setki stołów.
Więźniowie siedzieli, w grupach, parami, samotnie.W końcu nie każdy był ze sobą w świetnej relacji. Jadalnia była podzielona na dwie strefy. Jedna, biała, ściany wykonane ze specjalnego metalu, nierdzewnego. Stoły również były białe. Siedzieli tam młodzi. Strażnicy i żołnierze zajmowali strefę z ciemno-szarymi ścianami. Simon siedział sam, skulony. Wszyscy więźniowie mieli na sobie takie same ubrania - biały podkoszulek i białe dresy. Simon jednak, miał długie, ciemne włosy, sięgające karku. Jak większość ludzi tutaj, był dobrze zbudowany. Jego ciało było pokryte w oparzeniach, cięciach, ranach otwartych i siniakach. Jadł spokojnie jedzenie, aż nagle podeszła do niego grupka więźniów.
- Wypad z miejsca szczylu! - powiedział jeden z mężczyzn.
- Daj mi spokój, to tylko jeden stolik stary. Mało masz ich wokół? - odpowiedział chłopak.
- Powiedziałem wypad. Już…-
- Słuchaj, nie chcę się bić. Nie znam cię. Raczyłbyś się przedstawić? -
Mężczyzna złapał chłopaka za głowę i uderzył nią o blat białego stołu. Uderzenie było tak silne że wybiło Simonowi kilka zębów. Czerwony już od krwi stół wgniótł się.
- Nie będę powtarzał. Wyjazd śmieciu! - powiedział jeszcze raz facet.
- … -
Simon pozostał w ciszy. Po chwili podniósł głowę ze stołu i spojrzał na przeciwnika. Brzuch, nie wyjdzie. Nos, pozwoli go na chwilę omamić. Oczy, zranienie ich oślepi go. Chłopak wyskoczył z krzesła, wysyłając jednocześnie kopnięcie wprost na twarz przeciwnika. Kopnięcie poskutkowało krwotokiem z nosa. Przeciwnik upadł na ziemię. Reszta z grupy odsunęła się. Do sali wszedł szef organizacji F.I.S.T. - Doomrov.
Każdy w pomieszczeniu ucichł. Doomrov szedł w stronę Simona i grupki więźniów. Nie było nikogo na sali kto nie bałby się obecności szefa. Na tamten moment, był on najsilniejszym, ze wszystkich. Ludzie z grupy zaczęli powoli odchodzić.
- Stójcie. - powiedział
Zamarli w strachu.
- Walczcie. Niech nie pochłania was strach przed śmiercią. Śmierć jest naturalna, i tak umrzecie. - kontynuował.
Nie odezwali się. Spojrzeli się na Simona, trzymali gardę, ręce trzęsły im się ze strachu.
Chłopak stanął, czekając na ich atak. Oni się bali.
- Na co czekacie? Walczcie, albo ja was zabiję. - powiedział szef.
Doomrov… jego srebrna, stalowa maska z czerwonymi, świecącymi ślepiami. Nie było osoby która by się go nie bała. Miał też na sobie grubą, zimową kurtkę. Sięgała do jego kolan. Miał też na sobie czarne eleganckie spodnie. Władał potężną mocą. Gdyby tylko był dobry… Mógłby odbudować ten świat na dobre.
- Liczę do trzech… raz… -
Simon próbował przekazać wzrokiem, że to nie on będzie pierwszym który zaatakuje.
- Dwa… -
W końcu, chłopak zebrał się i zaatakował pierwszy. Jeden dostał w brzuch, drugi po oczach. Trzeci zbity z nóg podcięciem.
- Jak się nazywasz młodzieńcze? - zapytał wielki Doomrov.
- S… Simon… Simon Krevrook. - odpowiedział chłopak.
- Hmh… Przypominasz mi kogoś… -
- … -
- Dobrze, Simon, wykończ ich. - powiedział mężczyzna
- C… c… co? Nie zabijam ludzi! - odparł chłopak
- Nie bądź mięczakiem! Zrób to. Nie są mi już potrzebni. -
Simon wahał się. Działał pod wpływem presji. Usłyszał głos Doomrova raz jeszcze, słyszał tylko “Wykończ go”. Chłopak złapał jednego z nich za szmaty. Zaczął go tłuc. Raz… Dwa… Pierwsze zabójstwo. Trzy… Cztery… Pięć… Drugie zabójstwo. Sześć… Siedem… Trzecie.
Osiem… Czwarte. Dłonie chłopaka były całe we krwi. Spojrzał na ciała, później na ludzi wokół. Po tym po prostu usiadł. Zawiedziony swoimi czynami.
(wzdech)
Doomrov wyszedł…
- To… to nie mogłem być ja… - mówił cicho chłopak.
Złapał się za brzuch, wstał i poszedł z powrotem do celi. Nie mógł wytrzymać. Nie było jednak łez. Był tylko ból serca. Powtarzał sobie w głowie “...przecież na to zasługiwali…” kłamstwo. Nikt tak właściwie nie zasługuje na śmierć. Zrobiłeś to ty Simon. Zrobiłeś to bo jesteś złym człowiekiem. Jak do tego doszło? Czemu to zrobiłeś?
Chłopak spędził całą noc wpatrując się martwo w kraty od celi. Nie widział nic, tylko ciemność. Ale nawet ciemność nie mogła sprawić żeby zasnął. Chłopak, nie mógł, spędzić widoku swoich pierwszych zabójstw z oczu.

BITEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz