ROZDZIAŁ XVII

6 2 0
                                    

04.06.2005 r.
godzina 10.11
*wiadomości w telewizji*
“W jednym z budynków miasta Detroit, wybuchł pożar. “Jerry’s Cantina”, bo tak nazywa się bar, w którym nastąpił pożar, stoi w płomieniach. Na czas obecny nie wiemy wiele. Nie znamy nawet przyczyny, ani liczby ofiar. Zespół strażaków ze straży pożarnej, już jedzie na miejsce zdarzenia. Więcej informacji, za godzinę.”
(...)
Simon obudził się z potem na czole. Było wyjątkowo gorąco, a na dworzu, słychać było ogromny hałas. Chłopak wyjrzał za okno. Jego serce ustało na moment.
- J… Jerry! -
Bar Jerry’ego stał w płomieniach. Hałas wylęgający się z baru to krzyki klientów, których zamknięto w środku budynku. Simon zbiegł po schodach na dół i wybiegł z mieszkania. Od razu pokierował się w stronę palącego się baru. Wbiegł z impetem do środka, wyważając tylne drzwi. Chłopak zobaczył Jerry’ego. Jerry już nie żył. Jego oczy zalały się łzami. Chłopak upadł na kolana, przeglądając ciało Jerry’ego. Jego zwłoki były już w większości spalone. Simon wisiał Jerry’emu całe życie, a teraz, jego życie przepadło. Nie wiedział kto mógł za tym stać. Wstał, dalej roniąc łzy. Obrócił się i spojrzał na ścianę. Widniał na niej wielki napis “F.I.S.T.” i mały podpis na dole “Mówiłem że tego pożałujesz, Simon”. Chłopak nie powiedział ani słowa i zaczął iść w stronę swojego mieszkania. Wbiegł na górę i otworzył szafę. Założył strój i maskę, po czym spojrzał w lustro.
- To koniec… -
Wyskoczył przez okno, zbijając szybę i zaczął biec.
04.06.2005 r.
godzina 13.21
Simon był napełniony chęcią zemsty. Nie myślał trzeźwo. Szedł przez las, w którym siedział, po ucieczce z placówki F.I.S.T..
- Jestem już blisko. -
Po chwili drogi, w końcu ujrzał wielki budynek F.I.S.T..
- Oto ono. Miejsce nienawiści do drugiego człowieka, miejsce smutku, rozpaczy. Miejsce nieskończonej siły. -
Wieże strażnicze go namierzyły. Kamery również. Ale to go nie obchodziło. Nic go wtedy nie obchodziło…
*pokój zabezpieczeń*
Dwóch pracowników ochrony spojrzało na ekran monitoringu. Razem z nimi w pokoju znajdował się Doomrov.
- Panie Doomrov… Ktoś stoi przed naszą bazą. Wyłamał bramę. -
- Co? Kto to? -
- Nie wiemy. Nosi maskę, ma cały brązowy kostium. -
- Nie wiecie kto to. Zestrzelić. -
- W tym problem, że wieże na niego nie działają. -
- Co masz na myśli. -
- Strzelają do niego a on… -
- A ON CO?! -
- On idzie dalej. -
- Nie obchodzi mnie jak to zrobicie, chcę go widzieć martwego, albo wy obaj będziecie martwi. -
- Tak jest panie Doomrov! -
Mężczyźni przygotowali całą salwę nowych maszyn bojowych i wysłali wykwalifikowane wojsko, wprost przed bramę wejściową. Simon spojrzał w kamerę i rzucił w nią nożem. W kolejną i kolejną, aż żadna nie działała.
- Idę zobaczyć co i jak, ty tu zostań. -
- Jasne. -
Jeden z pracowników pobiegł do wyjścia. Ustał naprzeciwko bramy wjazdowej. Zobaczył, że brama wjazdowa była już szeroko otwarta. Widział jak jego ludzie są zabijani, rozrywani na strzępy jak lalki. Krew lała się przed jego oczami. Spojrzał na chłopaka, który zaczął iść w jego stronę. Ten szybko uciekł w stronę drzwi. Były zamknięte. Zaczął pukać mocno w drzwi, krzycząc i wołając o pomoc. Simon roztrzaskał jego głowę o drzwi, wyważając je.
*informacja nadawana z głośników*
“Nie wiemy kim jesteś, czemu tu przybywasz i dlaczego mordujesz nasze wojsko z taką prostotą, ale radzimy. Opuść to miejsce zanim zajdziesz zbyt głęboko. Otchłań jest wielka. Tak samo jak F.I.S.T..”
- Walić was. Nie przyszedłem na pogaduszki. - powiedział Simon, niszcząc głośnik.
Chłopak szedł długim korytarzem niszcząc wszystko, co zobaczył. Z naprzeciwka biegł szereg żołnierzy. Z szeregu została tylko krew i martwe ciała. W końcu, Simon dotarł do pokoju z reaktorem, przedzierając się przez całą artylerię F.I.S.T.. Nic nie mogło go zatrzymać.
- Nie za mało ci, Simon? - zapytał głos z cienia.
- Wiem że to ty Christian. Pokaż się, albo sam cię znajdę. -
Christian wyszedł z cienia, mając na twarzy ogromny uśmiech.
- W końcu udało nam się ciebie zwabić, jak słodko! -
- I co zamierzasz zrobić, huh? Zesłać artylerię, która ginie w sekundę? -
- Nie! Zesłać każdego więźnia który jeszcze żyje. Blake Sharp ci nakopał, zrobią to i inni. -
- Jesteś szalony, jeśli myślisz, że te bezwartościowe kukły mi coś zrobią. Christian, nie udawaj głupiego, chcesz się ich pozbyć, bo Doomrov cię nie ceni? -
- Zamknij się! - krzyknął, po czym wezwał więźniów do pokoju z reaktorem.
Więźniów było dwudziestu pięciu. Każdy z nich był chętny by zabić. Simon też.
- Jesteście tacy sami jakich was pamiętam. -
Christian patrzył jak Simon rozrywa jednego więźnia po drugim. Czuł satysfakcję z ludzkiej krzywdy, czuł radość, ale i strach. Gdy chłopak zabił ostatniego więźnia, Christian zaczął uciekać w stronę wyjścia.
- A ty dokąd? - spytał Simon, zamykając drzwi przyciskiem.
- Nie zmęczyłeś się jeszcze? -
- Zawsze tylko mnie gnębisz, niż po prostu uderzyć. Co, boisz się mnie? -
- Pfff! Oczywiście że nie! Czemu miałby… -
- Uderz mnie. -
- Po co? I tak jesteś już w wystarczającej du… -
- Spróbuj. -
Wooly podszedł do Simona. Zamachnął się, ale w trakcie lotu, chłopak złapał jego rękę. Pociągnął ją i uderzył w nią z całej siły, łamiąc ją całkowicie.
- Argh! -
- Jeszcze raz. -
- Jesteś szalony, Simon! -
- Obaj tacy jesteśmy. -
Christian podjął próbę ataku ponownie, kończąc ze złamaną nogą. Ustał na jednej nodze i kopnął chłopaka w twarz. Jego twarz ukryta pod maską, puściła plamę krwi. Simon jednak nie drgnął. Pozostał w bezruchu. Złapał rywala za szyję i cisnął nim o ścianę.
- Czekałem na to od momentu gdy zaatakowałeś Olivię. -
- Nie mogłeś mnie dorwać, co? -
- W końcu mam okazję cię zabić. -
Christian spojrzał za Simona. Doomrov patrzył przez okienko w drzwiach. Dziwił się, że jego mistrz mu nie pomaga. Ogląda tylko, jak jego uczeń się wykrwawia. Ogląda jego otwarte rany. Ogląda walkę, z jego odwiecznym rywalem. Wtedy, jego serce pękło.
- Simon… Zabij mnie w końcu. -
Ciosy nie ustawały. Krew tryskała wokół.
- To za Jerry’ego śmieciu! -
Cios za ciosem, Christian umierał, a Doomrov obserwował.
Simon wstał i otarł pięści z krwi. Spojrzał za siebie. Nikogo tam nie było. Chłopak podbiegł do terminalu, znajdującego się nieopodal. Zaczął okładać go pięściami. Reaktor zaczął wrzeć. Całe pomieszczenie wypełniło się parą i dymem. Wybuchł pożar. Simon wybiegł z pokoju reaktora i skierował się w stronę pokoju informacyjnego. Po dotarciu, wyważył drzwi i zabił osoby, znajdujące się w środku. Złapał mocno za mikrofon.
*informacja nadawana z głośników*
“Idę po ciebie, Doomrov”

BITEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz